„Mr. Robot”: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
"Mr. Robot" to największa serialowa niespodzianka tego lata i jeden z najciekawszych nowych seriali tego roku. Nawet jeśli powtarza wiele znanych schematów (które w 2. odcinku są jeszcze bardziej widocznie niż w pilocie), to i tak jest to pozycja, z którą warto zapoznać się bliżej.
"Mr. Robot" to największa serialowa niespodzianka tego lata i jeden z najciekawszych nowych seriali tego roku. Nawet jeśli powtarza wiele znanych schematów (które w 2. odcinku są jeszcze bardziej widocznie niż w pilocie), to i tak jest to pozycja, z którą warto zapoznać się bliżej.
Seriale o tematyce informatycznej to w telewizji popularny gatunek, ale znacznie częściej w tym konkretnym przypadku twórcy stawiają na produkcje komediowe, a rzadziej na dramaty. Na szczęście "Mr. Robot" w udany sposób wypełnia tę niszę, przedstawiając mroczną i skomplikowaną historię hakera. Główny bohater, Elliot Alderson, to zdecydowanie najmocniejszy element całej produkcji, a dotychczas znany tylko z gościnnych ról Rami Malek idealnie odgrywa rolę introwertyka, który ma ogromne problemy z komunikowaniem się z ludźmi.
Cieszy fakt, że telewizja USA Network szuka nowych dróg rozwoju swojego telewizyjnego portfolio. Dotychczas kojarzona była z lekkimi, wakacyjnymi serialami prodceduralnymi, a "Mr. Robot" to dla niej zupełnie nowe wyzwanie. Już po 2 odcinkach widać, że ryzyko się opłaciło, bowiem pod względem scenariusza to historia, która wciąga od pierwszych chwil. Tylko dlaczego mam wrażenie, że scenarzyści mocno inspirowali się postacią Dextera Morgana z serialu “Dexter”, gdy wymyślali Aldersona? Obie postacie mają ze sobą wiele wspólnego - i nie chodzi tutaj tylko o utrudniony kontakt z innymi ludźmi oraz traumę z dzieciństwa. Elliot podobnie jak Dexter stara się “naprawiać” świat za pomocą swoich umiejętności (w tym wypadku hakerskich). Główny bohater kolekcjonuje też trofea w formie płyt CD, na których znajdują się dane obciążające niedawne ofiary. Podobna jest też narracja i fakt, że w serialu “słyszymy” myśli Elliota.
[video-browser playlist="721927" suggest=""]
Nawet jeśli to wszystko, co napisałem wyżej, już kiedyś było, to i tak "Mr. Robot" ogląda się ze sporym zainteresowaniem - choćby dlatego, że w produkcji USA Network trudno odróżnić dobrych od złych. Elliot przypadkiem znalazł się w samym środku konfliktu pomiędzy wielką korporacją Evil Corp oraz ludźmi, którzy chcą ją zniszczyć. I jedni, i drudzy mają swoje tajemnice i grzechy oraz próbują Aldersona przekonać do swoich racji. On jednak pragnie spokoju i najchętniej nadal pracowałby za biurkiem w AllSafe, starając się jednocześnie poukładać swoje życie pełne uzależnień.
W 2. odcinku "Mr. Robot" scenarzyści nieco więcej czasu poświęcają na osobiste problemy bohatera, ale jednocześnie powielają schemat z pilota, w którym główny bohater “eliminował” za pomocą hakerskich zdolności kogoś złego, by jednocześnie pomóc komuś bliższemu. Na szczęście “proceduralność” nie jest w produkcji USA Network aż tak wyrazista dzięki solidnie rozwijanemu wątkowi głównemu. W przeciwieństwie do pilota 2. odcinek nie zawiera aż tyle hakerskich trików i nie czuć takiego napięcia jak tydzień wcześniej. Trochę szkoda, ale wygląda na to, że tego typu “akcje” zarezerwowane są tylko na szczególne okazje.
"Mr. Robot" daje radę. Ten serial ma na siebie pomysł i jeśli główny wątek w kolejnych odcinkach będzie dobrze rozwijany, to o jego przyszłość jestem spokojny.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat