Muszkieterowie” („The Musketeers”) z założenia są serialem przygodowym. Serialem, który ma budzić emocje, bawić i cieszyć. Na którymś etapie jednak coś poszło bardzo nie tak. Jedyne emocje, jakie budzą, to irytacja, a zamiast bawić – nudzą. Premiera nowego sezonu jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, które posiadałem po obejrzeniu wcześniejszych odcinków - „Muszkieterowie” nie są dobrym serialem. „Keep Your Friends Close” ma jedną poważną wadę: brakuje tu postaci kardynała Richelieu. Był to jedyny bohater, który sprawiał, że serial oglądało się w miarę znośnie. Szkoda, że twórcy nie raczyli podać widzom więcej szczegółów na temat braku jednej z głównych postaci całego serialu i naczelnego czarnego charakteru. Jego nieobecność to duży minus, który nie zostaje w żaden sposób zrekompensowany, bo cała reszta bohaterów dalej pozostaje mocno papierowa i nijaka. Myślę, że po odebraniu serialowi jedynej choć odrobinę skomplikowanej postaci jakość kolejnych odcinków drastycznie poleci w dół. Świat nie lubi jednak próżni i na miejsce Richelieu musiał pojawić się ktoś równie przebiegły i nienawidzący muszkieterów – hrabia Rochefort. To wokół niego skupia się główna akcja odcinka, przez co możemy trochę bliżej poznać jego sylwetkę. Nie jest on jednak zbyt ciekawą postacią. Właściwie to po prostu klon Richelieu z trochę mniejszą władzą i działający na zlecenie Hiszpanów. Oczywiście już od pierwszych chwil wiadomo, że będzie on próbował zgładzić Muszkieterów, którzy w przeszłości zaszli mu za skórę. Jednak zadanie to, jak zwykle, kończy się niepowodzeniem, a idealna pułapka okazuje się zbyt banalna dla czterech młodych wojowników. [video-browser playlist="648794" suggest=""] Wygląda bowiem na to, że Atos, Portos, Aramis i D'Artagnan są nietykalni. Kule latają wokół nich jak szalone, stada przeciwników atakują ich z zatrważającą częstotliwością, a oni nawet nie wyglądają na zmęczonych. Zdaję sobie sprawę, że sceny tego rodzaju wymagają trochę podkoloryzowania, ale należałoby zachować jakiś umiar w rozdzielaniu supermocy, zwłaszcza gdy nie mamy do czynienia z serialem o superbohaterach. W wielu odcinkach „Muszkieterów” mówiło się, że najznamienitszym szermierzem jest Atos. Trudno jednak to stwierdzić, kiedy cała czwórka ma opanowaną tę sztukę do perfekcji. W „Keep Your Friends Close” nie zabrakło również wątków romantycznych, choć może bardziej odpowiednie jest określenie ich jako pseudoromantycznych. Twórcy bowiem zapominają o pojęciu jakiejkolwiek sensowności. D'Artagnan, który przez cały zeszły sezon był po uszy zakochany w Constance Bonacieux, jeszcze na początku tego odcinka stara się walczyć o nią i jej serce. W tempie ekspresowym zachodzi w nim jednak zmiana o 180 stopni, bo potem beztrosko obściskuje się z, dosłownie, pierwszą spotkaną kobietą. Twórcy zrobili z wielkiego romantyka hulakę. I to w niecałą godzinę. Trochę ciekawiej prezentuje się wątek Aramisa, który po upojnej nocy z królową Anną doczekał się potomka. Na razie za wiele romantyzmu tu nie ma, ale pojedyncze sceny, jak ta z oddaniem czci dziedzicowi tronu, sygnalizują, że być może muszkieter będzie chciał zawalczyć o serce królowej i swoje dziecko (mimo oczywistych przeciwności losu). Byłby to niewątpliwie powiew świeżości, niezwykle potrzebny „Muszkieterom”. Załatwianie pojedynczych spraw w każdym odcinku powoli staje się nużące - szczególnie gdy są one tak sztampowe. Czytaj również: „Gra o tron” – poznaj datę premiery 5. sezonu „Keep Your Friends Close” poziomem nie odstaje od pozostałych odcinków „Muszkieterów”, a jako premiera sezonu nie zachęca do dalszego oglądania. Nijacy bohaterowie, spłaszczona fabuła i ogólna nuda sprawiają, że z czegoś, co mogło być naprawdę przyjemnym widowiskiem, zrobiło się nużące byle co. Być może serial jest skierowany do młodszej grupy wiekowej, ale wydaje mi się, że nawet ona nie znajdzie tutaj niczego dla siebie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj