„Nie z tego świata”: sezon 10, odcinek 19 – recenzja
Pod koniec sezonu "Nie z tego świata" ("Supernatural") trzyma niezły poziom, a biorąc pod uwagę, że to już sezon 10 – serialowi należy się spore uznanie. Nie inaczej jest w przypadku "The Werther Project", który wbrew pozorom nie opowiada o cierpieniach młodego Wertera Goethego, ale cierpienia w nim nie brakuje, podobnie jak skłonności samobójczych u ofiar zaklęcia strzegącego magicznego pudła.
Pod koniec sezonu "Nie z tego świata" ("Supernatural") trzyma niezły poziom, a biorąc pod uwagę, że to już sezon 10 – serialowi należy się spore uznanie. Nie inaczej jest w przypadku "The Werther Project", który wbrew pozorom nie opowiada o cierpieniach młodego Wertera Goethego, ale cierpienia w nim nie brakuje, podobnie jak skłonności samobójczych u ofiar zaklęcia strzegącego magicznego pudła.
Początkowo nie jest to sprawa obu braci Winchesterów, lecz samotna wyprawa Sama poszukującego notatek deszyfrujących, za pomocą których Rowena, ich śmiertelny wróg, mogłaby odczytać księgę potępionych i zdjąć klątwę Piętna Kaina z Deana. Gdyby oczywiście zechciała mu pomóc. Na tym etapie negocjacje Sama z Roweną przypominają zabawę w kotka i myszkę bądź taniec godowy pająków – do końca nie wiadomo, kto kogo zje na końcu.
Nie podejrzewając, że młodszy brat ukrywa przed nim konszachty z wiekową wiedźmą, Dean odnajduje go w trakcie misji odnalezienia magicznego pudła z księgą, gnębiony lekkimi wyrzutami sumienia, że i on niedawno zapolował samotnie na całe gniazdo wampirów, a jeszcze wyrzucał Samowi, że patrzy na niego jak na „chorego mordercę szczeniaczków”.
Otwarcie 19. odcinka "Supernatural" przypominało "Amityville", może bez morderstw, ale z podszeptami do samobójstwa. Po drodze mieliśmy niezwykłą rozmowę Sama z Roweną (niepróbująca manipulować królem Piekła i swoim synem, Crowleyem, Rowena jest zdecydowanie mniej irytująca), ciekawą reminiscencję o „wygnaniu” jednego z Ludzi Pisma Cuthberta Sinclaira (znanego nam jako miłośnik magii i kolekcjoner okazów Magnus z sezonu 9. z odcinka „Blade Runners”), Sama przeszukującego archiwa Bunkra i odsłuchującego taśmę na magnetofonie szpulowym (czy ktoś jeszcze pamięta magnetofony szpulowe?) i nieudane włamanie do „nawiedzonego” domu strzeżonego przez ocalałą z dawnej masakry rodzinnej, nieco zwariowaną starsza panią, grożącą odstrzeleniem tego i owego przez otwór w skrzynce na listy. Mieliśmy także wiele mile widzianych smaczków, jak ratowanie „klejnotów”, „sen dla urody” 300-letniej czarownicy, Deana odnajdującego Sama dzięki podczernieniu kartki z notesu, Deana w roli przestraszonego strażnika obywatelskiego, Deana zawieszonego, któremu można bezkarnie dotknąć czubka nosa, i Sama podstępnie więżącego Rowenę.
Mimo tych jakże przyjemnych smaczków „The Werther Project” był o wiele poważniejszy, niż mogłoby się zdawać. Teoretycznie Sam wiedział, co robi, i wykazał się niezłą znajomością zaklęcia odczarowującego, ale nie udało mu się uniknąć błędu, więc klątwa „myśli samobójczych” zagarnęła Suzie i obu braci Winchesterów. Zabrała ich w świat iluzji, a my nie do końca byliśmy pewni, co jest złudzeniem, a co nie, za to z rosnącym niepokojem przyglądaliśmy się, który z braci jest bardziej podatny na sugestie samobójcze.
[video-browser playlist="688959" suggest=""]
Podświadomość Sama nieźle mu dokopała, uzmysławiając, że dla Winchesterów nie liczą się ofiary poboczne, byle tylko oni sami przeżyli, a właściwie – by przeżył ten drugi, bo zawsze walczą nie o siebie samych, tylko o siebie nawzajem. Z kolei podświadomość Deana przeniosła go w miejsce niemal idealne, zwłaszcza dla kogoś z Piętnem Kaina, kto chciałby dać upust chęci mordowania bez konsekwencji, czyli do Czyśćca. Okazało się, że wciąż boi się, iż mógłby zabić najbliższych, ale – jak się przekonaliśmy – boi się także tego, że jeśli najbliżsi będą zmuszeni go zabić, nigdy się po tym nie pozbierają. Co ciekawe, ta świadomość wzmocniła go, a nie osłabiła, gdy tymczasem zdeterminowany i gnany poczuciem misji Sam był w stanie bez mrugnięcia okiem poświęcić własne (i cudze) życie na ołtarzu ratowania brata. Na szczęście tym razem Dean zdążył go przed tym powstrzymać i magiczna skrzynia została zaspokojona krwią dwóch ostatnich Ludzi Pisma. Szczęśliwe zakończenie. Może nie dla Suzie ani wcześniej – dla całej jej rodziny.
W "The Werther Project" oglądaliśmy braci w kilku odsłonach – Deana ścinającego głowy wampirom, Deana udającego płochliwego strażnika obywatelskiego, Deana z Czyśćca i Deana ratującego brata, a Sama w wersji zdeterminowanej, dokonującej researchu, wycofującego się na z góry ustalone pozycje, posługującego się magią i łaciną, wykrwawiającego się i bladego jak upiór oraz stanowczego i przebiegłego. Miło było popatrzeć na doskonała grę aktorską Jensena Acklesa (Dean) i Jareda Padaleckiego (Sam), mniej denerwującą Ruth Connell (Rowena), a dodatkowo na króciutki powrót Ty'a Olssona (Benny) i Kavana Smitha (Magnus) oraz bardzo dobrą kreację Brendy Bakke (Suzie). Z polskich „akcentów” - odcinek wyreżyserował Stefan Pleszczynski. Warto zauważyć, że coraz lepiej radzą sobie Supernaturalowi specjaliści od efektów specjalnych – zarówno dymna klątwa, jak i przejścia z domu Suzie do Czyśćca i z powrotem były znakomite.
Czytaj również: Delikatny spadek „Arrow” i stabilne „Supernatural” w środę – wyniki oglądalności
Dzięki "The Werther Project" coraz wyraźniej widzimy, że przejęty misją Sam zapomina, iż są z Deanem najsilniejsi, kiedy działają razem, i będzie samotnie, po trupach do celu szukał lekarstwa na Piętno Kaina. Czy Winchesterowie nigdy nie mogą mądrzeć w tandemie, tylko zawsze na przemian? A wystarczyłoby porozmawiać…
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat