Nie z tego świata: sezon 12, odcinek 21 – recenzja
Czy można mieć dosyć Lucyfera? W Nie z tego świata powoli można, tym bardziej, że brytyjscy Ludzie Pisma zaczynają awansować na najnikczemniejszych złoczyńców w historii serialu, bijąc Lucyfera na głową. Swoją drogą, zadziwiające, że w natłoku przeróżnych potworów i istot nadprzyrodzonych, najgorszymi z najgorszych w końcu okazują się ludzie.
Czy można mieć dosyć Lucyfera? W Nie z tego świata powoli można, tym bardziej, że brytyjscy Ludzie Pisma zaczynają awansować na najnikczemniejszych złoczyńców w historii serialu, bijąc Lucyfera na głową. Swoją drogą, zadziwiające, że w natłoku przeróżnych potworów i istot nadprzyrodzonych, najgorszymi z najgorszych w końcu okazują się ludzie.
W There's Something About Mary zabrakło choćby cienia uśmiechu, tak charakterystycznego dla Supernatural (nie licząc sarkastyczno-ironicznych tekstów Lucyfera, które zaczynają nużyć i odnalezienia w lodówce nadpsutego hamburgera). Za to scenarzyści – moi nieulubieni Brad Buckner i Eugenie Ross-Leming nie poskąpili bolesnych momentów, od niepotrzebnej i okrutnej śmierci Eileen z początku, przez dosłownie bolesne pranie mózgu Mary Winchester, po tragiczne konsekwencje owego przeprogramowania pod koniec odcinka.
Przez większość There's Something About Mary jako widz byłam wściekła i miałam ochotę komuś przyłożyć – Elizabeth Blackmore grająca lady Toni doskonale odgrywała zimną sukę, Gillian Barber (dr Hess) nie pozostawała daleko w tyle, a David Haydn-Jones (Mr Arthur Ketch), mimo okazywania delikatnego poruszenia, trzymał klasę psychopatycznego sukinsyna.
Przez pozostałą część odcinka bywałam na zmianę rozżalona lub… znudzona i nie pomogły w tym nawet takie rodzynki jak przeszukiwanie Bunkra, by odnaleźć podsłuch, ujawnienie umowy między Crowley’em a dr Hess w kwestii wolnego handlu duszami na rozdrożach, cięte przepychanki słowne miedzy lady Toni a Mr Ketchem, czy nagła chęć mordu Deana wobec lady Toni, gdy ta insynuowała związek intymny między jego matką a Ketchem.
Albowiem – pomijając pół odcinka poświęcone na zgłębienie zagadki śmierci kolejnych łowców (w tym Eileen) i dedukcję, że stoją za tym brytyjscy Ludzie Pisma oraz ciężkie do oglądania „przetwarzanie” Mary w zabójcę bez serca – druga połówka związana z uwalnianiem się Lucyfera, jego gierkami z Crowleyem i „śmiercią” króla Piekieł (bardzo teoretyczną, jako że obyło się bez najmniejszego rozbłysku, a przebiegający w pobliżu gryzoń aż prosił się o bycie nowym naczyniem) po prostu nużyła. Sama koncepcja przetrzymywania archanioła w kazamatach od dawna urągała inteligencji Crowley’a, który naprawdę powinien przewidzieć, jak to się zakończy. A Lucyfer, mimo że cudownie zjadliwy w wersji Marka Pellegrino, zaczyna się wszystkim przejadać. Bo ileż można wałkować Lucyfera, nawet przepięknie pozującego na szczycie góry i głoszącego światu nadejście swego syna?
Bardziej emocjonalnie (podobnie jak Sam Winchester, którego smutek subtelnie pokazał Jared Padalecki) przyjęłam śmierć Eileen, chociaż nie mam pojęcia, skąd wziął się pomysł na „pożyczenie” w tym celu ogiera piekielnego od Crowleya. Wzruszył mnie jej list pisany na kilka dni przed śmiercią, gdy prosiła o schronienie w Bunkrze, lecz nie zdążyła do niego dotrzeć.
Mocno przeżyłam dobrze zagraną scenę pomiędzy Mary Winchester (Samantha Smith) a Mr Ketchem, gdy Mary – czując, że traci wolną wolę – prosiła, by ją zabił. Doceniam dopracowaną strzelaninę w Bunkrze (piękny ślizg Deana, by obezwładnić Mr Ketcha; choć w tym momencie nasuwa się pytanie – dlaczego go wówczas nie zabił?) i aż serce zabolało, gdy razem z braćmi Winchesterami zrozumiałam, że przeprogramowana Mary staje przeciwko nim, a Bunkier – ich dom i azyl – ma stać się ich grobem.
Nie jestem pewna, czy wściekłość, rozżalenie i lekkie znudzenie to właściwie odczucia towarzyszące oglądaniu Nie z tego świata, ale mam nadzieję na całkiem inne, intensywniejsze w zbliżającym się finale sezonu. Niech moc dwóch połączonych odcinków będzie z nami…
Źródło: zdjęcie główne: Jack Rowand/The CW
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat