Na pierwszy rzut oka jedyną, ponieważ przez lata rozczarowała się związkami damsko-męskimi i pozostaje w bezpiecznej relacji ze swoją przyjaciółką. Jak wiadomo, zarówno miłość, jak i lody są cudem niedoskonałym – miłość przemija, a lodowe przysmaki się rozpuszczają lub zostają zjedzone. Jednak na drodze właścicielki lodziarni przypadkowo staje niejaki Nick Cruickshank – brytyjski rockman po przejściach – teoretycznie pozostający w związku, ale takim, w którym coś nie do końca – nomen omen – gra. Czy spotkanie Mileny i Nicka zaowocuje wielką zmianą w życiu i nową miłością? Zapewne, chociaż nim do tego dotrzemy, zmęczymy się okrutnie. Na pociechę w trakcie czytania przydałyby nam się lody – i to cały kubełek.
Chociaż , jak zachęca opis z okładki L’Imperfetta meraviglia Andrea De Carlo, mamy mieć do czynienia z „romantyczną, kojącą opowieścią, w której rockowy rytm łączy się z komediową lekkością, a lodowe smaki lata z melancholijną  refleksją nad czasem”, zdecydowanie – nie mamy. Romantyzmu w powieści jest jak na lekarstwo. Zamiast ukojenia czujemy znudzenie. Rockowy rytm występuje jedynie we wspomnieniach głównego bohatera, i to w nie najlepszym świetle, w większości we wspominkach z rozrób i pokoncertowego balangowania. Lekkości tekstu nie odnajdujemy za grosz. Elementy komediowe przypominają ciężki pączek smażony na głębokim tłuszczu, a nie lekkie, delikatne lody, z których słynie lodziarnia głównej bohaterki. Jedynie smaki lodów - przewijające się przez karty powieści - są smakowite i kuszące, choć niekiedy tak skomplikowane, że trudno wyobrazić sobie je wobrazić. Ewentualnie można by się zgodzić z melancholijną refleksją nad czasem – bohaterowie bezustannie rozmyślają nad tym, co minęło i czego w swym życiu żałują, a czytelnik równie melancholijnie ubolewa, że zabrał się za czytanie Niedoskonałego cudu.
Źródło: Bukowy Las
Przez większość czasu w książce nic się nie dzieje, nie licząc opisów, refleksji i przemyśleń, pompujących tekst niczym pusty balonik, ponieważ niewiele wnoszą do akcji. Poetyckie określenia, pseudofilozofia, nagminne powtarzanie nazwisk głównych postaci, nadużywanie zaimków osobowych i dzierżawczych oraz straszliwie irytująca narracja trzecioosobowa, w dodatku w czasie teraźniejszym – także nie ułatwiają czytania. Zamiast lekkiej powieści obyczajowej ze szczyptą romansu, niezwykłej pasji do tworzenia lodów w tle oraz pięknych okoliczności przyrody Prowansji, dzięki Andrea de Carlo dostajemy ciasto z zakalcem. Bardzo niedoskonały ten cud.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj