Rok 11944, czasy XIV wojny maszyn. Ludzkość od wielu lat nie zajmuje już planety Ziemia, bo została podbita przez obcą rasę i skolonizowana przez maszyny, które teraz na niej panują. Człowiecze niedobitki uciekły z powierzchni planety i schroniły się na księżycowej bazie zwanej Bunkrem, gdzie planują akcję odwetową, akcję, w której bohaterowie gry stanowią główną siłę rażenia. Akcję, która raczej nie ma szans na powodzenie, aczkolwiek pozory mogą mylić. W takich właśnie realiach przyjdzie graczom sprawdzić się w grze NieR: Automata, której polska premiera odbędzie się dopiero 10 marca. Czytaj także: NieR: Automata – pierwsze wrażenia z gry W grze kierujemy poczynaniami androidów. Główną postacią jest żeński android 2B, towarzyszy mu 9S będący męskim przedstawicielem androida, jest też trzecia grywalna postać – A2, zbuntowany android Typu A, ale o tym później. Square-Enix, wydawca gry, zdecydował poszatkować wątek fabularny na kilka odrębnych części, które dopiero w połączeniu w jedną spójną całość dają jasny i klarowny obraz tego, co historia ma sobą do opowiedzenia. Duża w tym rola właśnie tych wspomnianych postaci, bo każdą z nich będziemy mogli zagrać dopiero wtedy, gdy przejdziemy grę tą wcześniejszą. Każda z tych postaci odbiera otaczający ją świat na swój sposób. 2B jest przedstawicielką efektu typowej pracy korporacyjnej. Ma zadanie do wykonania i chce je wykonać bez głębszego zastanawiania się nad tym czy owym. Problemy natury ziemskiej, uczuciowość i ludzkie zachowania maszyn, jakie spotykamy na swej drodze, jej nie frapują. Mówienie o tej postaci „po trupach do celu” byłoby dla niej krzywdzące, ale coś w tym jednak jest. 2B nie zastanawia się nad egzystencją, bo wie, że jest tylko androidem stworzonym przez człowieka i jak coś jej się stanie, to jej dane trafią do innego modelu. Zdecydowanym jej przeciwieństwem jest 9S. Bliżej poznajemy go przy drugim przejściu gry. Początkowo kompan 2B z czasem staje się postacią bliższą sercu, takim romantykiem, który ma problem do rozgryzienia, ale nie potrafi się za niego porządnie zabrać. 9S zastanawia się nad egzystencją. Jest typem marzyciela, który byłby w stanie wyobrazić sobie świat, gdzie androidy i maszyny koegzystowałyby wspólnie z ludźmi na jednej planecie, przy czym każde obdarzone jest własną świadomością. Tym bardziej dla 9S jest to do zrealizowania ponieważ w NieR: Automata spotykamy takie przejawy ludzkich zachowań w wykonaniu maszyn. Ostatnią grywalną postacią jest A2, typ buntowniczego androida, który na Ziemię trafił trzy lata przed tym, jak dostali się tam 2B i 9S. Ta bohaterka skrywa najwięcej tajemnic, ale też posiada największą wiedzę o całym otaczającym nas świecie. Po co YoRHa wysyła androidy na Ziemię? Co się stało z mieszkańcami naszej planety i jaki los spotkał obcą rasę, która przed setkami, a może tysiącami lat, nawiedziła trzecią planetę od Słońca? Każda z tych postaci ma inny wachlarz umiejętności i gra się nimi nieco inaczej. Warto to wszystko poznać na własnej skórze, żeby zrozumieć prawdziwe intencje twórców, którzy nie tylko chcieli oddać w nasze ręce grę, w której świetnie się bawimy, ale chcieli przekazać coś więcej. Przez grę chcą powiedzieć, że życie musi toczyć się dalej, nawet jeśli dla niektórych oznacza to śmierć. W sumie zakończeń jest aż 26! Nie trzeba ich poznać wszystkich, żeby zrozumieć historię, jakiej jesteśmy świadkami. Kanonicznych endingów jest tylko 5, zatem nie tak wiele, pozostałe należy raczej traktować jako ciekawostkę, urozmaicenie rozgrywki i coś, co niekoniecznie należy przeżyć samemu. Jak w wielu grach tego typu, tak i tutaj zakończenia uzależnione są od dokonanych w grze wyborów (przykładowo możemy pomóc wiosce robotów albo nie). Czytaj także: Najciekawsze premiery gier w 2017 roku (lista aktualizowana) Gra skonstruowana jest na zasadzie półotwartego świata, w którym odblokowujemy kolejne lokacje, pomiędzy którymi możemy się w dowolnej chwili przemieszczać. Mapa świata nie jest specjalnie duża, ale bardzo zróżnicowana. Jest pustynia, miasto, tereny leśne czy wodne. Dla każdego coś miłego. W każdej z tych lokacji na graczy czekać będzie kilka misji fabularnych – zwykle zakończonych potyczką z bossem – oraz jeszcze więcej misji pobocznych. Te sidequesty nierzadko są pokaźnych rozmiarów i zanim je wszystkie skończymy, musi minąć sporo fabuły w grze, bo np. kolejny element pobocznej układanki dostępny będzie dopiero po odblokowaniu konkretnej lokacji. Bardzo ciekawym patentem jest zastosowanie zaliczenia wykonanych już misji pobocznych przy kolejnym przejściu gry. Gdy ktoś wymaksuje wszystko, co jest możliwe, przy pierwszym przejściu, może skupić się na wątku fabularnym przy kolejnym. Aczkolwiek i tutaj, ze względu na specjalne umiejętności androidów, aktywują się misje, które wcześniej nie były dostępne na przykład dla 2B. NieR: Automata to wymagająca produkcja, ale które gry Platinum Games takie nie są? Tytuł ten nastawiony jest na wartką akcję, gdzie zręczność gracza nie pozostaje bez znaczenia. Już granie na normalnym poziomie trudności stanowi wyzwanie, a levelowanie postaci i farmienie gotówki oraz odnajdywanie przedmiotów do craftingu do łatwych nie należą. Dla mających kłopoty z rozgrywką wprowadzono łatwy tryb trudności, który po zainstalowaniu odpowiednich chipów sprawia, że nasz android sam potrafi o siebie zadbać w trakcie walki. Odbiera to jednak całą przyjemność z rozgrywki. To jak oglądanie walktrough w wykonaniu innego gracza. Chipy to swoisty rozwój postaci, który nie jest szczególnie skomplikowany. Instalujemy je, po prostu wszczepiając je w androida. Miejsca na to nie ma wiele, więc radzę na samym początku inwestować w sloty (w sumie może ich być 128), dzięki czemu w dalszej części gry będziemy mieli większe szanse na ingerencję w możliwości bojowe androida. Gra preferuje dowolność, możemy wedle własnego widzimisię ustawiać chipy odpowiadające za hakowanie, obronę, system, defensywę czy balans postaci. Są opcje automatycznego ustawiania pod konkretne parametry: atak, obrona, balans, zatem można wybrać jedne z preferowanych układów i gra automatycznie dobierze nam najlepsze z aktualnie posiadanych usprawnień. ‍NieR: Automata oferuje interakcje online. Polegają one na znajdowaniu na mapie gry ciał androidów innych graczy. Jeśli takiego napotkamy, to mamy kilka opcji do wyboru: zostawiamy znalezionego androida w miejscu i nic z nim nie robimy (niepolecane), lub – co jest bardziej korzystne – modlimy się za niego i przywołujemy, bądź też pozyskujemy części oraz chipy. W tym drugim przypadku przywołany android przez jakiś czas nam towarzyszy, w kolejnym oprócz pozyskania nowych przedmiotów dostajemy też walutę i uzupełniamy pasek zdrowia naszej postaci. Jeśli zginiemy, to sytuacja wygląda podobnie. Wówczas nasze ciało leży gdzieś na mapie i musimy je odnaleźć, aby odzyskać utracone od ostatniego save'a doświadczenie i walutę oraz zebrane przedmioty. Z graficznego punktu widzenia gra prezentuje całkiem dobry poziom. Nie jest źle, ale też nie jest rewelacyjnie, czasami przebija się pikseloza, szczególnie gdy przyjrzymy się z bliska elementom gry.  Można by było postarać się o to, aby świat przedstawiony był pełniejszy, zawierał więcej elementów. Już w ten sposób wizualnie prezentowałby się znacznie lepiej. Pierwszorzędna jest natomiast muzyka, która trąca w melancholijne nuty i idealnie nadaje postapoakliptycznego klimatu grze. Gra oprócz wielu, wielu zalet, posiada też wady. Jedną z nich jest praca kamery, która utrudnia prowadzenie czystego ostrzału. Szybka i zwarta akcja z dziesiątkami przeciwników na mapie nie należy do najprzyjemniejszych, jeśli co chwilę kamera skacze jak najęta. Receptą na to jest albo całkowita rezygnacja z podstawowej broni poda (tego robocika latającego koło bohaterów), albo zastosowanie trybu auto, który dostępny jest wyłącznie na łatwym poziomie gry. Męczą też czasy ładowania gry po jej uruchomieniu lub korzystaniu z szybkiej podróży. Mogłyby być krótsze. Gra też, jak na RPG-a, nie jest szczególnie długa. Mylne pierwsze wrażenie szybko zostaje weryfikowane, kiedy sięgniemy po zadania fabularne. Te skończyć możemy w nieco powyżej 20 godzin. Słaby wynik, biorąc pod uwagę fakt, że dodatek do Wiedźmina 3 jest obliczony mniej więcej na tyle samo czasu, a to tylko DLC, które kosztuje mniej niż sama gra. NieR: Automata próbuje się bronić, zachęcając nas do kolejnego jej przejścia, aby poznać całą historię, która jest bardzo ciekawa. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – ilu z Was chce się kilka razy ogrywać to samo? No właśnie. ‍NieR: Automata to znakomita produkcja, miks wartkiej walki z ciekawie przedstawioną fabułą, okraszoną całkiem znośną oprawą graficzną i znakomitą muzyką. Żeby w pełni zrozumieć tę grę, trzeba poświęcić jej wiele czasu, ale warto. Nie żałuję żadnej minuty, którą spędziłem z nowym tytułem Platinum Games. Wy też nie powinniście. PLUSY: + postapokaliptyczny zróżnicowany świat, + znakomita i świetnie przedstawiona rozbudowana fabuła, + doskonała muzyka, + wciągający gameplay, + z głębszym przesłaniem, + wybory wpływające na zakończenia. MINUSY: – dość krótka, – małe zróżnicowanie wrogów, – miejscami kłopotliwa praca kamery, – długie ekrany ładowania.
Recenzja powstała na bazie prywatnej kopii gry zakupionej na japońskim rynku, która zawiera zarówno angielski dubbing, jak i napisy. Data oryginalnej publikacji: 10 marca 2017 r.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj