Nierealne: sezon 1, odcinek 6 (finał) - recenzja
Koniec serialu Nierealne to zarazem ostateczny dowód, jakim nieporozumieniem stała się ta produkcja. Marnowanie potencjału i chaos przygniata dobre pomysły i klimat.
Koniec serialu Nierealne to zarazem ostateczny dowód, jakim nieporozumieniem stała się ta produkcja. Marnowanie potencjału i chaos przygniata dobre pomysły i klimat.
Finałowy odcinek serialu Nierealne to doskonały przykład na to, że twórcy nie są konsekwentni. Nagle jesteśmy rzuceni z wiktoriańskiego Londynu do dziwnej, futurystycznej przyszłości. Obserwujemy kompletnie inne postaci, jesteśmy zarzucani nazwami własnymi, które mamy rozumieć, choć słyszymy je po raz pierwszy. W efekcie zdaje nam się, że pomyliliśmy seriale. Kompletnie inny klimat, nudna, pozbawiona ikry historia i absurdalne jej powiązanie z teraźniejszością. Whedon i spółka chcą, abyśmy wierzyli, że ta zniszczona życiem wojowniczka przeniosła swoją świadomość w czasie i stała się panią True. Ten niedorzeczny motyw - nie wątpię, że na papierze miał być wielkim twistem, który nie przekreślam - niósł ze sobą potencjał, ale został on zmarnowany. Mam wrażenie, że koncepcja serialu zmieniała się z pięć razy podczas tworzenia, bo to wszystko, co sobą reprezentuje finał, nie ma podbudowy fabularnej w poprzednich odcinkach. Pomysły są wyciągane jak królik z kapelusza, bez przygotowania, które sprawiłoby, że w określonych momentach wszystko by zaklikało i każdy element układanki wpadłby na swoje miejsce. Niestety, wyjaśnienie, dlaczego panna True jest taka, jaka jest, totalnie nie pasuje do Nierealnych, do tej bohaterki, do konwencji i sensu tworzonej historii. Nie jest wykluczone, że zwolnienie Jossa Whedona w trakcie prac przyczyniło się do stworzenia chaosu, jakim ten sezon, a szczególnie ten odcinek jest. Zbyt wiele rzeczy wypadło w trakcie montażu, bo trudno uwierzyć, by twórcy z takim doświadczeniem negowali podstawy rzetelnego opowiadania historii.
Lepiej wypadają sceny wypełniania luki tego, co się działo z Amalią True, zanim dostała swoje moce. Co prawda kwestie dotkniętych nie zostały w ogóle rozwinięte, więc nadal jesteśmy na etapie: wydarzenie dało ludziom moce i... koniec. Jednak aspekty psychologiczne rzekomego przejęcia ciała prawdziwej True dobrze wpasowują się w konwencję Nierealnych. Twórcy solidnie wyjaśniają jej decyzje, chęć działania i - jak się okazuje - konflikt z Maladie. Tutaj jednak też jest potężny zgrzyt będący kolejnym z wielu dowodów na brak konsekwencji scenarzystów. W pewny momencie pomyśleli, że widzom będzie zależeć, jak powiedzą, że Maladie była przyjaciółką True, a ta ją zdradziła. Gdy koniec końców widzimy sytuację z zakładu psychiatrycznego, nie ma mowy o żadnej przyjaźni, a co dopiero o jakimkolwiek emocjonalnym związku, który był zasugerowany na początku serialu. Problem polega na tym, że tego typu chaotycznych motywów jest w tym serialu więcej, co generuje największy problem Nierealnych: ten serial jest totalnie wyprany z emocji, a ten wątek jest sztandarowym tego przykładem. Mieliśmy różne twisty, rozwój fabuły i tak dalej, ale trudno było cokolwiek poczuć. Finał nie jest w tym przypadku wyjątkiem.
Problemem finału jest też całkowita nijakość. Staje się on wręcz kropką nad i braku jakiegoś celu fabularnego. Nie ma mowy o tym, by serial Nierealne do czegokolwiek prowadził i miał jakiś głębszy sens. Początek sezonu był obiecujący, pokazywał problemy społeczne, walkę z ostracyzmem i próbę wyjaśnienia tajemniczego wydarzenia związanego z kosmitami. Im dalej, tym gorzej - jakby sami twórcy byli zagubieni w tworzeniu własnej historii. Nie ma w finale kulminacji czy obietnicy czegoś wielkiego w potencjalnym 2. sezonie. Nawet spotkanie Amalii z kosmitą do niczego nie prowadzi. To tym bardziej rozczarowuje i pokazuje, że choć wiktoriańska konwencja i pomysł na supermoce w takiej epoce to duże plusy, a Pennance i Amalia to świetnie wykreowane bohaterki (do czasu kuriozalnego konfliktu pojawiającego się znikąd), to ten serial nie ma nic do zaoferowania. Stąd być może chaos całego sezonu i finału, bo twórcy cały czas błądzą, szukają i nic z tego nie wynika.
Nierealne to serial, który przypomina tzw. Oscar Bait. Na papierze ma wszystko, by stać się świetnej jakości hitem HBO. Jednak ambicje twórców nie idą w parze z jakością realizacji, bo dostajemy rzecz nieprzemyślaną, chaotyczną i momentami okropnie marnującą potencjał. Ładnie to wygląda, ale jest w środku kompletnie puste. Nie zdziwię się, jeśli 2. sezon nie powstanie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat