Nawiedzony dom to jeden z najbardziej klasycznych tematów dla kina grozy, co nie znaczy, że nie można go już ciekawie opowiedzieć. To pokazuje Obecność 2.
Jeśli podobała Wam się pierwsza
Conjuring, to z pewnością i na drugi film pod tym tytułem się wybierzecie. Powracają w nim Ed i Lorraine Warren, ponownie grani przez Patricka Wilsona i Verę Farmigę. To autentyczne postacie najsłynniejszych amerykańskich speców od nawiedzonych domów, małżeństwa, które było bardzo popularne w mediach kilkadziesiąt lat temu. To ich badania rozsławiły Amityville i historie opowiedziane w obu filmach z cyklu
Obecność.
Oczywiście same filmy mocno podkręcają opowieść i dokładają do niej mnóstwo grozy i suspensu, ale faktycznie był taki nawiedzony dom w północnym Londynie, w którym w drugiej połowie lat 70. matka samotnie wychowywała czwórkę dzieci, i faktycznie Warrenowie polecieli zbadać tę sprawę. Zostawmy jednak już to, jak było naprawdę, a zajmijmy się filmem. Reżyser James Wan już wiele razy udowodnił, że świetnie potrafi panować nad emocjami widzów i tym razem również nie zawiódł. Choć większość chwytów, którymi próbuje się nas straszyć w
The Conjuring 2, znamy od lat, to jednak są tak fajnie poukładane, tak sprytnie podkolorowane (kolorystyka zdjęć do jeden z większych atutów tej opowieści), że naprawdę dobrze się to ogląda. To nie jest jeden z tych filmów grozy z przymrużeniem oka - tu wszystko jest serio od początku do końca, a groza nieomal namacalna, do tego świetnie stopniowana w miarę seansu.
No url
Jedynym tak naprawdę kontrapunktem do horroru, jaki widzimy, jest pokazywana czasem jakby mimochodem rzeczywistość tamtej epoki. Wielka Brytania sprzed 40 lat to uroczo nieporadna kraina pełna policjantów, którzy nie do końca wiedzą, jak zareagować na krzesło, które samo sunie po podłodze. Ale to jeden z niewielu momentów, gdy reżyser daje nam wytchnąć. Przez większość czasu obcujemy z obecnością sił nieczystych i tylko wielka wiara bohaterów może nas od nich uwolnić.
Ciekawie zresztą w tym filmie przedstawiany jest Kościół – to jakaś wielka, mocno zbiurokratyzowana instytucja, która traktuje bohaterów jako swoich agentów terenowych. W ogóle to opowieść z przesłaniem, że wiara chrześcijańska, jej obrzędy i instytucje to lek na całe zło tego świata. W całym tym dobrym filmie to jedno jakoś mnie nie przekonuje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h