

Pierwszy tom Ofiarników, który również recenzowaliśmy na łamach naszego portalu, pełnił funkcję rozbudowanej ekspozycji – wprowadzał czytelników w dziwny, mroczny i niepokojący świat, wyraźnie odróżniający się od innych uniwersów znanych z fantasy. Choć realia tej opowieści fascynowały swoją oryginalnością, sama historia podążała dość klasycznym torem. Była to opowieść o preludium buntu biednych i słabych przeciwko zepsutej, potężnej władzy. Komiks przyciągał uwagę ciekawą oprawą graficzną, ale brakowało w nim fabularnych fajerwerków. Drugi tom nie dokonuje rewolucji, ale wyraźnie upraszcza narrację, koncentruje się na głównych bohaterach i silniej angażuje emocjonalnie w ich losy. Tym razem Ofiarników czyta się lepiej – akcja nabiera tempa, a historia jest bardziej precyzyjna.
W finale poprzedniego tomu losy Gołębia i Soluny na moment się splotły w dramatycznych okolicznościach, które na zawsze odmieniły ich życie. Teraz jednak ruszają własnymi ścieżkami – każda z nich prowadzi przez ciemność. Gołąb odkrywa w sobie nienawiść, furię, ale też ogromną siłę, która może odmienić bieg wydarzeń. Soluna, dotąd żyjąca w luksusach, nagle trafia na dno. Doświadcza bólu, upokorzenia i każdego dnia walczy o przetrwanie. Fabuła skupia się na burzliwych, pełnych napięcia wątkach tej dwójki, co nadaje opowieści tempo i emocjonalną intensywność. Rick Remender nie zapomina jednak o szerszym kontekście. Pokazuje, jak zniknięcie Soluny i działania Gołębia oddziałują na cały świat, bogów i podległe im istoty. W tym uniwersum działa efekt motyla – pozornie niewielkie wydarzenia wywołują prawdziwy potop (dosłownie) gdzie indziej.

Fani Gry o tron z pewnością dostrzegą tu wiele podobieństw – zarówno w narracji, jak i samej konstrukcji fabuły. Świat przedstawiony w Ofiarnikach jest ogromny, surowy i bezlitosny. Opresja to codzienność, a bohaterowie walczą o przetrwanie, miotani przez brutalne wydarzenia, nad którymi często nie mają żadnej kontroli. Po rozbudowanej ekspozycji z pierwszego tomu tym razem akcja rusza z kopyta. Wcześniej obserwowaliśmy świat z perspektywy bogów – z dystansu, w kontekście politycznym i strategicznym. Teraz schodzimy na ziemię. Z marmurowych pałaców trafiamy do zabłoconych wiosek, gdzie poznajemy istoty, które padają ofiarą boskich intryg. Podobnie jak w Grze o tron, historia toczy się wielotorowo – śledzimy losy postaci rozsianych po różnych zakątkach świata. Nie tylko Gołąb i Soluna, ale też inni bohaterowie stają się częścią większej układanki, która powoli zmienia kształt całego uniwersum. Czujemy, że zbliża się coś wielkiego – jesteśmy na progu przełomu.
Warstwa graficzna wciąż pozostaje jedną z najmocniejszych stron Ofiarników. To mroczna baśń oparta na zasadzie kontrastów. Jaskrawe kolory, antropomorficzne zwierzęta i pozornie przyjemna dla oka kreska zostają zestawione z brutalnymi wydarzeniami, dusznym mrokiem oraz monumentalną, przytłaczającą architekturą. To celowy dysonans – zderzenie estetyki dziecięcej ilustracji z okrucieństwem świata przedstawionego budzi u czytelnika niepokój i podskórny dyskomfort. I właśnie o to chodzi – ma być pięknie i przerażająco zarazem.
Zarówno wyjątkowa oprawa wizualna, jak i konsekwentnie rozwijana fabuła sprawiają, że Ofiarnicy to komiks z dużym potencjałem, który wciąż ma wiele do zaoferowania. Choć inspiracje klasycznym fantasy są łatwo dostrzegalne, nie odbierają one przyjemności z lektury. Przeciwnie, świat przedstawiony jest na tyle oryginalny i intrygujący, że bez trudu pochłania czytelnika i zostaje w pamięci na długo.
Poznaj recenzenta
Wiktor Fisz
