Ostatnie dni Ptolemeusza Greya: sezon 1, odcinek 1 i 2 - recenzja
Ostatnie dni Ptolemeusza Greya to serial Apple TV+, w którym w tytułowej roli występuje Samuel L. Jackson. Pozornie powolna opowieść o staruszku zmagającym się z demencją okazuje się mieć drugie dno, a dwa pierwsze odcinki wzmagają apetyt na więcej.
Ostatnie dni Ptolemeusza Greya to serial Apple TV+, w którym w tytułowej roli występuje Samuel L. Jackson. Pozornie powolna opowieść o staruszku zmagającym się z demencją okazuje się mieć drugie dno, a dwa pierwsze odcinki wzmagają apetyt na więcej.
Ostatnie dni Ptolemeusza Greya to serial prezentowany w pewnym sensie retrospektywnie - w scenie otwierającej poznajemy szykownie ubranego głównego bohatera, który (na co wszystko wskazuje) przymierza się do oddania śmiertelnego strzału z broni palnej. W czyim kierunku - tego jeszcze nie wiemy, bowiem w kulminacyjnym momencie rozlega się pukanie do drzwi. Scena stanie się pewnego rodzaju punktem odniesienia, do którego będą prowadzić wszystkie wydarzenia w sezonie - po jej krótkim zasygnalizowaniu, przenosimy się o dwa miesiące wstecz, aby wraz z głównym bohaterem raz jeszcze przejść drogę, która doprowadzi go do finału z rewolwerem. Sam tytuł wymusza konkretną perspektywę, którą obieramy jako widzowie - oto w sześciu odcinkach nowego serialu dowiemy się, co takiego wydarzyło się u schyłku życia Ptolemeusza Greya (nawiasem mówiąc, stworzonego przez Waltera Mosleya w jego powieści pod tym samym tytułem - Mosley jest również scenarzystą nowego serialu).
W głównego bohatera wciela się gwiazda wielkiego formatu - Samuel L. Jackson - który w charakteryzacji zaniedbanego i osamotnionego Ptolemeusza jest w zasadzie nie do poznania. Według dostępnych opisów produkcji główny bohater ma 93 lata, czego w serialu kompletnie nie widać - wcielający się w niego aktor jest o dwie dekady młodszy i choćby nie wiem, jak gęstą brodę zapuścił na potrzeby roli, za nic nie przypomina człowieka zbliżającego się do setki. Abstrahując jednak od tego - Ptolemeusz to po prostu starszy człowiek, który zmaga się z demencją. Mężczyzna przebywa w swoim zagraconym mieszkaniu całkiem sam, od czasu do czasu pozwalając się odwiedzić swojemu siostrzeńcowi. Wszystkie szczegóły scenografii mają dodatkowo uwypuklić to, jak nieufną osobą jest staruszek - drzwi do jego mieszkania nie dość, że są zamknięte na klucz, to jeszcze przyciśnięte taboretem, a ściana w salonie wypełniona jest zdjęciami bliskich, z których każdy ma swój podpis i strzałkę łączącą go więzami rodzinnymi z innymi postaciami. Choć Ptolemeusz wydaje się być kompletnie zagubiony w rzeczywistości, ma na tyle świadomości, by nie ufać ludziom ani nawet samemu sobie - przed otworzeniem drzwi komukolwiek przeprowadza dokładny wywiad i weryfikuje informacje na drzewie genealogicznym. Kiedy więc pewnego dnia bezpieczna rutyna dziadka zostaje brutalnie przerwana, wszystko to, co znajome znika w mgnieniu oka - sam bohater natomiast stoi przed zupełnie nowym wyzwaniem, ale i szansą, jaka w międzyczasie się przed nim pojawia.
Choć wolta z pierwszego odcinka sezonu ma teoretycznie sprawić wrażenie, że świat Ptolemeusza wywrócił się do góry nogami i nic już nie jest dla niego bezpieczne, poczucie zagrożenia znika tak szybko, jak się pojawia - miejsce dotychczasowego opiekuna staruszka zajmuje rezolutna nastolatka Robyn, z którą Ptolemeusz nawiązuje ciepłą, serdeczną więź. Być może następuje to nieco za szybko - cała akcja i przewrót w życiu mężczyzny nie wywołują takich emocji, jakie zapewne przewidzieli w tym momencie twórcy - jednak biorąc pod uwagę, że cały serial ma składać się z zaledwie sześciu odcinków, można na to przymknąć oko. Relacja, jaka zawiązuje się między staruszkiem a nastolatką, jest autentyczna - Dominique Fishback dzielnie partneruje Jacksonowi na ekranie, a jej bohaterka wzbudza empatię, wydając się postacią barwną, z krwi i kości. Po dwóch pierwszych epizodach produkcji bohaterowie sprawiają wrażenie jakby łączyła ich najprawdziwsza przyjaźń - nie da się nie zauważyć, że jest to trochę naciągane, jednak nie razi to w oczy tak mocno, bowiem na drugim planie zaczyna się dziać wiele ważniejszych rzeczy, które zapewne zaważą na dalszych odcinkach serialu.
Forma dwóch odcinków otwierających jest dość spójna i logiczna - pierwszy epizod to typowe przedstawienie bohaterów i pierwsze zestawienie ich ze sobą. W drugim natomiast mamy już do czynienia z większej rangi twistem fabularnym, a w zasadzie nawet dwoma - Ptolemeusz staje przed szansą odzyskania pamięci, co będzie kluczowe w uporządkowaniu chaotycznych wspomnień w jego głowie (kto wie, co się tam tak naprawdę kryje), a zaraz później pada ofiarą dziwnych skutków ubocznych, które zmuszają do wysnucia teorii, że za tym wszystkim kryje się coś znacznie więcej niż zwykła opowieść o staruszku z demencją. O ile pierwszy odcinek był dość powolny i momentami faktycznie się dłużył, w drugim wszystko zaczyna się poprawnie układać, a całość nabiera charakteru - tempo zdecydowanie przyspiesza, a wiele wątków wykazuje potencjał na ciekawe rozwinięcie. Ptolemeusz i Ruby stają przed szeregiem wyzwań i niebezpieczeństw - zapowiada się to całkiem interesująco, o ile tylko wysokie tempo zostanie utrzymane.
Ostatnie dni Ptolemeusza Greya mogą finalnie okazać się przyzwoitym serialem - po dwóch odcinkach produkcja wypada dobrze, a postawione w fabule znaki zapytania sprawiają, że chce się wiedzieć, co wydarzy się dalej. Po pierwszym wolnym odcinku pojawia się co prawda ryzyko, że serial wpadnie w pułapkę dłużyzn - walka starszego człowieka z demonami w jego własnej głowie to bardziej scenariusz na film niż serial, jednak liczę, że finalnie wyjdzie z tego coś całkiem kształtnego. Największy plus za Dominique Fisback i Samuela L. Jacksona, którzy zdecydowanie dają radę.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat