Pamiętniki Mordbota: sezon 1, odcinek 6 - recenzja
Pamiętniki Mordbota otwierają drugą połowę pierwszego sezonu. Odcinek szósty buduje podwaliny pod finał. I choć większość zdarzeń z tego epizodu była do przewidzenia, to jednak serial potrafił w kilku miejscach naprawdę zaskoczyć. Nie zapomniano także o specyficznym dla tej produkcji humorze.
Pamiętniki Mordbota otwierają drugą połowę pierwszego sezonu. Odcinek szósty buduje podwaliny pod finał. I choć większość zdarzeń z tego epizodu była do przewidzenia, to jednak serial potrafił w kilku miejscach naprawdę zaskoczyć. Nie zapomniano także o specyficznym dla tej produkcji humorze.

Szósty odcinek – rozpoczęto drugą połowę sezonu. Głównym motywem tego epizodu była relacja na linii Mordbot–Mensah. Odkąd JedO (tak nazywa się postać grana przez Skarsgarda w polskim tłumaczeniu) nie musi udawać, że jest tylko bezmyślnym robotem, sceny z nim stały się dużo zabawniejsze, ciekawsze i bardziej przystępne. Tytułowy bohater nie ukrywa już swojej fascynacji infantylnym serialem SF, ochoczo wyraża swoje opinie i wchodzi w polemikę z ludźmi. Coś, co na początku serialu działo się tylko w głowie Mordbota, teraz otrzymuje swoje dopełnienie w postaci interakcji z prawdziwymi ludźmi. Nie można było pokazać tego w pierwszych odcinkach i właśnie dlatego nie stały one na tak wysokim poziomie jak ostatnie trzy.
Para rozbitków usiłuje w jakiś sposób współpracować, co doprowadza najpierw do konfliktu (Mensah jest zła na Mordbota, bo ten wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością), a potem do znalezienia rozwiązania. W tym epizodzie po raz pierwszy mamy do czynienia ze scenami, które mogą być za mocne dla ludzi o słabych nerwach. Jest naprawdę sporo krwi – zarówno podczas pokazywanej bardzo skrupulatnie operacji chirurgicznej, jak i później w ostatecznej konfrontacji z wrogiem.
I to właśnie ta konfrontacja jest drugą osią fabuły odcinka. Mam z tym wątkiem problem. Po pierwsze wolta jednej z bohaterek nie była zbyt dobrze zakamuflowana – od początku można było przypuszczać, że to wszystko tak się potoczy. Zabrakło choćby minimalnego zmylenia tropów czy wskazówki, że może to wszystko wcale nie było takie proste. Tymczasem twórcy poszli na skróty, a na dodatek szybko zdecydowali się na konfrontację. I to jest właśnie drugi zarzut – bardzo pośpieszne ucinanie wątków. Niemal zerowa ekspozycja akcji przy nadmiernym skupieniu się na rzeczach zupełnie pobocznych.
W tym odcinku powrócił także znany od początku problem drugiego planu. Ekipa hipisów znów była tylko tłem – żadne z nich nie miało nic ciekawego do powiedzenia, żadne nie pokazało się z godnej zapamiętania strony. Całość odcinka spoczywa kolejny raz na barkach Mordbota i Mensah, przez co nie ma zbyt dużej odskoczni od skomplikowanej sytuacji tej dwójki.
Epizod tradycyjnie już kończy się cliffhangerem. Tym razem dotyczy on pewnego odkrycia Mordbota na temat samego siebie, swoich uczuć i potrzeb. Wewnętrzne rozterki JedO i budowanie tożsamości będą odgrywały coraz większą rolę w jego misji ochrony klientów. Oby tylko owi klienci odzyskali ikrę i w kolejnych epizodach i znów byli jacyś. Jeśli to wszystko będzie kręciło się tylko wokół postaci granej przez Skarskarda, stanie się to jeszcze bardziej monotonne i mało angażujące.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1955, kończy 70 lat
ur. 1970, kończy 55 lat

