„Piraci”: sezon 2, odcinek 4 i 5 – recenzja
Stała się rzecz niesłychana – „Piraci” mnie pozytywnie zaskoczyli. Dwa ostatnio wyemitowane odcinki sprawiły, że bohaterowie stali się bardziej ludzcy, a cała akcja w końcu zaczęła przybierać w miarę odpowiedni kształt.
Stała się rzecz niesłychana – „Piraci” mnie pozytywnie zaskoczyli. Dwa ostatnio wyemitowane odcinki sprawiły, że bohaterowie stali się bardziej ludzcy, a cała akcja w końcu zaczęła przybierać w miarę odpowiedni kształt.
„Piraci” („Black Sails”) do tej pory byli serialem, który nie mógł się zdecydować, w którą stronę pójść i czy raczyć widza poważnymi politycznymi problemami Nassau, czy może jednak postawić na luźną i przyjemną rozrywkę, czyli skupić się na pirackich przygodach załogi Flinta. „XII.” i „XIII.” to jednak zupełnie inna - bardzo dobra - bajka.
Oba odcinki zwalniają nieco z akcją, by powoli i skrupulatnie skupić się na przybliżeniu widzowi bohaterów, ich rozterek oraz wydarzeń, które ukształtowały ich charakter. W końcu poznajemy przeszłość Flinta i dowiadujemy się, co sprawiło, że zdecydował się na przybycie do Nassau. Nareszcie retrospekcje, które od początku sezonu twórcy wrzucali sobie chaotycznie jako zapychacz między poszczególnymi wątkami, mają sens. „XIII.” to właściwie jedna wielka retrospekcja i opowieść o przeszłości. I dobrze - zrozumienie bohaterów sprawi, że przestaną się w końcu wydawać papierowi i nudni. Szkoda, że „Piraci” wykorzystują ten sprytny trik dopiero teraz; wcześniejsze odcinki dużo by zyskały, gdybyśmy dysponowali zdobytą teraz wiedzą. Bo umówmy się, budowanie klimatu tajemnicy i niepewności, jeśli taki był zamysł twórców co do wcześniejszych odcinków, nie poszło zbyt dobrze.
Kolejnym ogromnym plusem jest ograniczenie pojawiania się Eleanor do minimum. To prawdopodobnie najbardziej irytująca postać całego serialu, a jej bezsensowne miotanie się po ekranie sprawia, że „Piraci” są nieoglądalni. Dlatego posadzenie jej w jednym miejscu to pomysł świetny – przede wszystkim, inni bohaterowie zyskują trochę więcej czasu dla siebie, a mało tego, jej rozmowa z ojcem pokazuje nam ją w bardziej korzystnym świetle i sprawia, że nawet ona wydaje się bardziej ludzka niż do tej pory. Pewnie dalej będzie irytować, ale teraz przynajmniej widzowie będą już wiedzieć dlaczego.
[video-browser playlist="667975" suggest=""]
Dużo frajdy sprawia też obserwowanie przedziwnej relacji Max, Anne i Rackhama. To właśnie tu w „Piratach” dzieje się najwięcej. Max co chwilę pokazuje, że jej spryt jest w stanie zapewnić jej życie, jakiego chce, i próbuje wykorzystać swoich wspólników, by to osiągnąć. Anne i Rackham z kolei przeżywają poważny kryzys, który może skończyć się bardzo nieciekawie, zwłaszcza że mężczyzna zaślepiony jest kompletowaniem nowej załogi i wszystko inne schodzi na dalszy plan. Wygląda to bardzo obiecująco; tylko czekać, aż Anne puszczą nerwy i pokaże, na co ją stać.
Czytaj również: „12 małp” – co czeka nas w kolejnych odcinkach?
„Piraci” w końcu zaczęli opowiadać ciekawą historię i budować klimat. Postawienie na rozwój bohaterów to strzał w dziesiątkę. Wszystko przedstawione jest z sensem i w uporządkowany sposób, co również jest pewną nowością, jeśli chodzi o standardy tego serialu. „XII.” i „XIII.” to duże pozytywne zaskoczenie. Oby następne odcinki poszły w podobnym kierunku.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat