Power: sezon 4, odcinek 6 – recenzja
Pierwszy odcinek po zakończeniu wątku więzienia to kontynuacja konfliktu z Kananem. Tym razem nie wszystko gra tak, jak powinno w Power.
Pierwszy odcinek po zakończeniu wątku więzienia to kontynuacja konfliktu z Kananem. Tym razem nie wszystko gra tak, jak powinno w Power.
Wiem, że 50 Cent jest producentem tego serialu i w zasadzie ma duży wpływ na jego rozwój fabularny, ale ten odcinek potwierdza, że wątek Kanana jest wymuszony i niepotrzebny. Nie ma tutaj żadnego wiarygodnego pomysłu mającego sensowny wpływ na fabułę, a wykonanie też nie porywa. Rozumiem, że Kanan zaprzyjaźnił się z Tariqem, to akurat wynika z fabuły i ma jako taki sens. Jednak rozwój tego wątku połączony z konfliktem z Ghostem jest przeprowadzony dość sztucznie, a przemiana Kanana jest banalna i przyspieszona. Trudno to zrobić dobrze, gdy 50 Cent nie jest nawet solidnym aktorem. On sprawdza się w zero-jedynkowych wątkach, gdzie ma być gangsterem. Tutaj wymagało się od niego zagrania emocji, a tu w ogóle nie wyszło. Dlatego też cały motyw z okupem i odzyskaniem Tariqa nie tylko jest potraktowany powierzchownie, ale też jest skrócony do granic możliwości. Emocje pojawiają się jedynie ze strony Ghosta, który prawdziwie przeżywa zagrożenie syna, a poza tym całość pozostawia z mieszanymi odczuciami. I trudno wnioskować, że było to potrzebne serialowi.
Dobrze, że pomimo wszystkich wydarzeń Tasha i Ghost nie są od razu kochającą się parą. Istniało zagrożenie, że twórcy również tutaj mogą pójść na skróty, ale na szczęście jest interesująco i wiarygodnie. Zwłaszcza gdy pośrodku staje wątek Simona i nowego interesu, który może wznieść Ghosta na wyżyny bycia legalnym biznesmenem. Rozgrywka pomiędzy nim a Simonem może okazać się wartościowym dodatkiem do tej historii w kolejnych odcinkach.
Tommy jest postacią, która ma swoje momenty, gdy wzbudza sympatię, czasem współczucie lub antypatię. W tym przypadku raczej sprawdza się jego wypad do Chicago, który zwiększa skalę Power. Serial przestaje być lokalnie zamknięty w Nowym Jorku, więc jest to zabieg nadający mu rozmaitości. Mała niepewność w związku z planowanym zabójstwem Tommy'ego również okazuje się dobrze budować emocje i napięcie, aczkolwiek koniec jest raczej oczywisty. Tommy nie mógłby zginąć w tak zwyczajny sposób.
Najmocniejsze sceny są związane z Julio. Jego starcie z dawnymi kolegami z gangu to prawdopodobnie najbrutalniejsze momenty, jakie w tym serialu zaserwowano. I nie chodzi tylko o sam poziom przemocy, ale o przytłaczającą atmosferę, budowę napięcia i emocji, gdy Julio resztkami sił walczy o życie. Postać zawsze była tylko stereotypowym dodatkiem do całości, więc nie jest to jakaś istotna strata, ale trzeba przyznać, że fabularnie ma ona nie tylko sens, ale może być obietnicą ważnego rozwoju fabuły w przyszłości. Zbudowano tym spory potencjał, a wszystko zależy od tego, jak Ghost zareaguje na śmierć swojego kompana.
Największym plusem odcinka okazuje się brak Angeli. W takich momentach można zobaczyć, że ta postać miała negatywny wpływ na serial i jego jakość. Teraz, gdy skupiono się na gangsterskiej części Power bez niepotrzebnych, mdłych romansów, wszystko gra, jak trzeba. Nie jest idealnie, ale rozrywka trzyma poziom.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat