Bohaterką serialu Przeklęta jest Nimue, dziewczyna reprezentująca rasę Feyów, osób i istot parających się między innymi magią i uzdrawianiem. Traktowani są oni przez Kościół jako demony chodzące po ziemi. Czerwoni Paladyni, zbrojne ramię Kościoła, prowadzą krucjatę, która ma na celu wytępienie wszystkich Feyów. Nimue w czasie ucieczki zostaje powierzony Miecz Władzy, potężny artefakt, którym są zainteresowani zarówno Czerwoni Paladyni, Wikingowie, panujący król Uther oraz czarownik Merlin. Każdy ma inne plany wobec tego przedmiotu, A w środku całej walki znajdzie się Nimue oraz jej przyjaciele, Arthur, Igraine oraz Pym. Mam spory problem z tą produkcją związany z główną bohaterką, czyli Nimue. Mianowicie według mnie została ona bardzo słabo napisana jak na najważniejszą postać w całym serialu. Katherine Langford widać, że stara się wyciągnąć coś więcej z tej postaci, jednak w wielu wypadkach po prostu nie ma czym grać, bo Nimue jest bezbarwna. Jednak zdarzają się przebłyski dotyczące tej bohaterki, szczególnie w drugiej połowie serialu, gdy dochodzą do niej pewne rozterki i zaczyna się jakaś pewna przemiana tej postaci. Jednak to za mało, abym w ogólnym rozrachunku mógł ocenić tę bohaterkę na plus. Sam wątek Nimue, na którym ma opierać się cała intryga w historii również nie ma w sobie tej iskry, która przyciągnęłaby mnie na dłużej przed ekran. Pełno tutaj niepotrzebnych dłużyzn, a w pewnym momencie oś Nimue idzie w kierunku, który tylko pogłębia bezbarwność i kompletny brak charakteru tej postaci. Słabo jak na aspekt fabuły, który ma stanowić fundament dla całej opowieści.
Netflix
+40 więcej
Ten serial ma coś w sobie takiego, że nie wykorzystuje potencjału pewnych obiecujących postaci, a wprowadza kompletne niepotrzebne, które zaburzają tylko historię. Najlepszym przykładem tych drugich jest Iris. Jej wątek (jeśli można to w ogóle określić mianem wątku) został pozbawiony wszelkich elementów, które mogłyby zainteresować widza. To irytująca, wyskakująca jak diabeł z pudełka dziewczyna, której motywacje są pozbawione jakiegokolwiek sensu. Natomiast Arthur, który jest ważną postacią dla historii i ma ciekawy rodowód, jeśli chodzi o legendy arturiańskie, został sprowadzony do roli jakiegoś mało interesującego pomocnika głównej bohaterki. Trochę wygląda mi na to, że twórcy nie mogli zdecydować się, czy zrobić z niego człowieka honorowego, śmieszka czy awanturnika. Ostatecznie więc wyszedł jakiś słaby zlepek wszystkich tych osobowości. Spory potencjał ma postać Igraine, która na przestrzeni całego sezonu przeszła interesującą przemianę. Twórcy nie do końca wykorzystali ciekawy wątek, który został przypisany tej bohaterce, raczej budowali podwaliny pod jej historię w potencjalnym 2. sezonie, jednak jest tutaj spore pole do rozwoju i chętnie zobaczyłbym, w jakim kierunku pójdzie Igraine. Podoba mi się również sposób, w jaki przedstawiono Merlina. Zwykle kojarzymy go jako mędrca, potężnego maga. o Zapijaczony, straumatyzowany, mający problemy ze swoją mocą czarodziej to interesujące, świeże spojrzenie na temat. Gustaf Skarsgård jest w swojej roli naprawdę dobry, trochę ta wersja Merlina w jego wykonaniu przypomina mi Flokiego. Intrygująca jest również postać Płaczącego Mnicha, jednego z antagonistów, który ma jakieś swoje rozterki. Szkoda, że jego wewnętrzna walka została przedstawiona bardzo skrótowo, ale koniec końców postać się broni. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o reszcie złoczyńców. Wszyscy, zarówno przywódca Paladynów, jak i Uther to klisze czarnych charakterów, których widzieliśmy dziesiątki w filmach i serialach. Żałuję, bo szczególnie ten pierwszy miał potencjał na coś więcej. Serial fantasy to dużo scen walki. I tutaj mamy ich trochę, niestety w większości nie są one jakieś zachwycające. Oblężenia wiosek i bitwa na plaży prezentują się dobrze, są nieźle zrealizowane, zarówno jeśli chodzi o ujęcia, jak i samą choreografię poszczególnych pojedynków. Czuć w nich również tę klaustrofobię towarzyszącą walce w takim zagęszczeniu osób na małej przestrzeni. Jednak dużo pojedynków jest rozwiązanych bardzo prosto, bez zbytniego zaangażowania, a gdy dochodzi do nich CGI, to wszystko wychodzi bardzo słabo i czasami gryzie w oczy. Kilka razy twórcy stosują triki montażowe, zamiast pokazywać walki, czego żałuję, bo mogły z tego wyjść bardzo dobre sceny, jeśli twórcy podeszliby do nich w należyty sposób. Przeklęta to serial, na który czekałem, ponieważ lubię legendy arturiańskie i zaintrygowało mnie to oryginalne podejście do tematu. Jednak ostatecznie wyszło mało ciekawe fantasy z niewciągającą intrygą i słabo napisanymi bohaterami, z wyjątkiem kilku postaci.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj