„Pudłaki”: Z każdą chwilą coraz lepiej – recenzja
Animacja poklatkowa wciąż trzyma się mocno. Wszelkie lamenty, że animacje komputerowe wypchną ją z rynku, okazały się mocno przesadzone, a dowodem na to są Pudłaki. Oczywiście produkcje przygotowywane przez Pixara i jego odpowiedniki są popularniejsze, łatwiejsze w odbiorze, mocniej promowane, ale nie znaczy to, że przynajmniej co jakiś czas nie znajdziemy w kinach dobrej klasycznej animacji. To chyba kwestia estetyki i wyobraźni twórców. Są tacy, którzy świetnie się czują i wyśmienicie opowiadają, bawiąc się laleczkami i przesuwając je co chwila o ociupineczkę. Kadr za kadrem, zdjęcie za zdjęciem. Taka pasja.
Animacja poklatkowa wciąż trzyma się mocno. Wszelkie lamenty, że animacje komputerowe wypchną ją z rynku, okazały się mocno przesadzone, a dowodem na to są Pudłaki. Oczywiście produkcje przygotowywane przez Pixara i jego odpowiedniki są popularniejsze, łatwiejsze w odbiorze, mocniej promowane, ale nie znaczy to, że przynajmniej co jakiś czas nie znajdziemy w kinach dobrej klasycznej animacji. To chyba kwestia estetyki i wyobraźni twórców. Są tacy, którzy świetnie się czują i wyśmienicie opowiadają, bawiąc się laleczkami i przesuwając je co chwila o ociupineczkę. Kadr za kadrem, zdjęcie za zdjęciem. Taka pasja.
Pudłaki ("The Boxtrolls") - film niekoniecznie tylko dla dzieci - tak właśnie powstały. To opowieść o chłopcu wychowanym przez żyjące w podziemiach wielkiego miasta trolle mieszkające i chodzące w pudełkach, tak jak żółwie w skorupach. Stąd tytuł. Ta opowieść to taka wariacja na "Tarzana" rozgrywająca się w streampunkowej wielkomiejskiej scenerii. Jej twórcy robią wszystko, by nie ułatwić nam za bardzo odbioru filmu. Jest mrocznie, paskudnie, większość postaci wygląda raczej odrażająco, charakterki też mają niczego sobie. Trudno tu kogoś naprawdę polubić. Nawet chłopięcy bohater, Eggs, momentami wzbudza bardziej niechęć niż sympatię.
Ale im bardziej rozkręca się ta opowieść o mieście, w którym najwyższym dobrem jest ser, tym mocniej nas ona wciąga. Początkowa niechęć i zdezorientowanie (zostajemy wrzuceni właściwie w środek akcji) ustępują. Dzieci siedzą zafascynowane (wiem, bo obok siedział junior), a dorośli też bawią się naprawdę nieźle - zarówno fabułą, jak i sporą porcją nieoczekiwanych nawiązań. A to Dickens, a to Beckett, a to Monty Python – jest z czego wybierać.
[video-browser playlist="631709" suggest=""]
Każdy kwadrans tego filmu wznosi go na kolejny poziom wyżej. Gdy już wydaje nam się, że wszystko zmierza do szczęśliwego finału, następuje zwrot (niby to w kinie oczywiste, ale tu te zwroty są naprawdę ciekawe); gdy wydaje nam się, że wyciśnięto z danego wątku już wszystko, następuje eskalacja; gdy wciąż wydaje nam się, że coś z początku nie pasowało, wszystko nagle się wyjaśnia i pięknie dopina. To naprawdę dobry film. Nadzwyczaj spójny fabularnie i estetycznie. Wymagający, ale i spełniający oczekiwania. Jest dobrze.
Zobacz również: "Kacze opowieści" - piosenka z czołówki w wersji metalowej
A potem następuje najlepsze, bo oto pojawiają się napisy i widać, jaka uczta czeka człowieka następnym razem, gdy kiedyś na DVD obejrzy Pudłaki z oryginalnymi głosami. Ben Kingsley, Tracy Morgan, Richard Ayoade, Toni Collette, Simon Pegg i Nick Frost - będzie cudnie. A potem pojawia się scena po napisach. I rzuca na kolana. To chyba najmądrzejsza i najlepsza scena po napisach, jaką widziałem kiedykolwiek. Za nią daję jeszcze pół gwiazdki. Zasłużyli.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicanaEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1964, kończy 61 lat