Raising Dion: sezon 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Raising Dion w pierwszym sezonie próbował nakreślić temat wychowania młodego superbohatera. Nowa seria nie ma konkretnego kierunku i niestety odbija się to na poziomie całości.
Raising Dion w pierwszym sezonie próbował nakreślić temat wychowania młodego superbohatera. Nowa seria nie ma konkretnego kierunku i niestety odbija się to na poziomie całości.
Raising Dion w pierwszym sezonie koncentrował się na życiu młodej mamy o imieniu Nicole (Alisha Wainwright). Kobieta po śmierci męża musiała samotnie wychowywać swojego syna Diona(Ja'Siah Young). Obserwowaliśmy ich codzienność, która dodatkowo została skomplikowana obudzeniem się nadprzyrodzonych mocy u chłopca. To nigdy nie był serial wysokich lotów, ale całkiem przyjemnie obserwowało się nieco inną perspektywę - matki wychowującej superbohatera. Było to coś, co wyróżniało Raising Dion od wielu innych seriali inspirowanych komiksami. Szkoda, że ten motyw nie udało się dobrze kontynuować w 2. sezonie.
Od wydarzeń z finału premierowego sezonu minęły dwa lata, a Dion miał trochę czasu na udoskonalenie swoich mocy. Chłopak rozpoczął nawet treningi pod okiem Tevina, czyli obdarzonego mocami trenera. Rzeczywistość młodocianego bohatera zdecydowanie się zmieniła - obowiązki szkolne musi przeplatać z życiem nastolatka i nauką lepszego operowania swoimi mocami. Będzie to jednak jeden z wielu wątków z tym sezonie, który zwyczajnie nie prowadzi do satysfakcjonującego zakończenia. Scenariusz podrzuca na przestrzeni ośmiu odcinków kilka motywów, ale są one potraktowane po macoszemu, tak jakby nie było żadnego pomysłu na fabułę.
Wydawało się, że pokonanie Zgiętego umożliwi twórcom podążanie innym kierunkiem fabularnym, ale właściwie taplamy się w tym samym bagnie - Pat (Jason Ritter) powraca, próbując odkupić swoje winy, a dziwna siła tym razem opętuje poznanego w 1. sezonie chłopca imieniem Brayden (Griffin Robert Faulkner). Dzieciak również jest obdarzony i potrafi manipulować swoim umysłem każdą istotę, która stanie mu na drodze. Dysponuje potężnym narzędziem, ale nie ma to żadnej ceny, a nawet nie ma logicznej reakcji ze strony Diona, aby komuś powiedzieć o zdolnościach nowego "przyjaciela". Widać, że twórcy w swoim życiu przeczytali kilka komiksów Marvela i postanowili pobawić się schematami gatunkowymi, ale nie ma tutaj świeżej wizji. Wszystko to już gdzieś było, a motyw z wychowywaniem superbohatera całkowicie się rozmył.
Poprzedni sezon zbudowany był wokół tajemnicy związanej z misją na Islandii, pozyskaniem mocy przez ojca Diona i samego chłopaka, a także dziwnej istocie nazwanej Zgiętym. Z seansu odcinków mogli czerpać przyjemność także i starsi widzowie, bo intryga miała na siebie plan i sukcesywnie dążyła do ciekawego finału. Tym razem niestety stworzono opowieść na podstawie schematów i bardzo tanich rozwiązań, a jakąkolwiek kreatywność zastąpiło lenistwo. Niby Dion bierze korepetycje z supermocy, Nicole stara się zapewnić mu bezpieczeństwo, a opętany chłopak wręcz odwrotnie, ale wszystko to grane jest na fałszywej nucie. Serial poszedł w takim kierunku, że trudno powiedzieć do kogo jest skierowany. Wcześniej Raising Dion można było polecić rodzicom z dziećmi, ale teraz żadna z grup nie będzie pewnie zadowolona - wątki z dziecięcymi bohaterami są zbyt infantylne, natomiast dorosłe życie matki Diona potraktowane zostało w sposób banalny i nieciekawy.
W czasach, kiedy nie możemy narzekać na brak produkcji o superbohaterach, nie wystarczy polegać na sprawdzonych schematach. Raising Dion w żadnym momencie nie jest zaskakujące, każda postać zmierza w czytelnych kierunkach i nie ma tego elementu przygody, który wyróżnia historie skoncentrowane na młodocianych bohaterach. Problem stanowi też aktorstwo - Ja'Siah Young jako Dion ponownie nie radzi sobie przed kamerą, co negatywnie wpływa na wiarygodność. Z dziecięcych aktorów najlepiej radzi sobie Sammi Haney jako Esperanza, ale scenarzyści nie dali jej nic ciekawego do roboty. Serial notuje niestety regres również w wątkach pobocznych, które nie mają polotu i nie wnoszą wiele do całości. Poprzednio urocze były relacje Diona z Esperanzą i Jonathanem, ale teraz są oni na doczepkę - ten ostatni nawet nie pojawia się za często.
Raising Dion jest serialem tanim, zamkniętym w kilku lokacjach Atlanty i wygląda niestety jak z prostego generatora pomysłów na seriale superbohaterskie. Dużo wędrujemy po obiektach Biony, nie wiadomo tak naprawdę, jakie zasady rządzą tym światem i jaka jest reakcja otoczenia na wszelkie zajścia. Młodsi widzowie być może nie wyniosą z seansu tak krytycznych wrażeń i będą cieszyć się propozycją, która traktuje o naprawdę młodym posiadaczu niezwykłych zdolności. Scenariusz nagród pewnie nie zdobędzie, ale może 2. sezon znajdzie swoją widownię.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat