Ray Donovan: sezon 4, odcinek 1- recenzja
Girl with Guitar to odcinek rozpoczynający nowy sezon Raya Donovana w sposób dość intrygujący, bo bardzo spokojny. Mieliśmy możliwość rzucić okiem na większość głównych bohaterów, zobaczyć, co u nich słychać, i poznać parę nowych postaci. Trudno jednak stwierdzić, jaką drogą potoczy się sezon; na razie żaden wątek nie został w konkretny sposób zawiązany, choć kilka z nich powściągliwie zapoczątkowano.
Girl with Guitar to odcinek rozpoczynający nowy sezon Raya Donovana w sposób dość intrygujący, bo bardzo spokojny. Mieliśmy możliwość rzucić okiem na większość głównych bohaterów, zobaczyć, co u nich słychać, i poznać parę nowych postaci. Trudno jednak stwierdzić, jaką drogą potoczy się sezon; na razie żaden wątek nie został w konkretny sposób zawiązany, choć kilka z nich powściągliwie zapoczątkowano.
Ciekawe, że gdy tym razem powracamy do rodziny Donovanów, można stwierdzić, iż właściwie wszystko jest w porządku. Przynajmniej na takie wygląda. Terry przebył już rekonwalescencję. Bunchy ewidentnie dobrze się trzyma. Sam Ray (nieco mniej łypiący spode łba Liev Schreber, reżyserujący przy okazji omawiany odcinek) nie pije, ma wsparcie odpowiedniej grupy osób, wydaje się też nieco bardziej otwarty. Jedną z dość szokujących scen odcinka nie był akt przemocy, lecz element uzdrowienia wewnętrznego, szczerego wyznania Donovana w grupie wsparcia. Wydarzenia z poprzedniego sezonu pchnęły go do zmian i ten nowy Ray ciekawi oraz zastanawia; wiadomym jest, jak trudno było wpłynąć na tę postać. Nie jest to bohater z rodzaju tych, którzy przechodzą konkretną i przewidywalną drogę od-do, a jednak doszło do pewnej metamorfozy. Ciekawy jej dalszych skutków, odczułem lekki zawód, gdy Ray dość łatwo sięgnął po kieliszek, choć sytuacja faktycznie tego wymagała. Nie wiadomo, jakie skutki przyniesie to poświęcenie wykazane dla Hectora Camposa, boksera-czempiona, mam jednak nadzieję, że nowe usposobienie Raya nie zostało zarwane już w openerze. Po tym, co zobaczyłem, chciałbym, by sezon skupił się na walce tego mierzącego się z własną przeszłością i odmieniającego się Donovana. W wypadku tego typu postaci może to naprawdę dobrze działać na fabułę i wprowadzić odrobinę świeżości.
Co zaś się tyczy Micka... Cóż, to stary dobry Mickey. W wypadku tego (anty)bohatera nikt chyba nie oczekuje zbyt głębokiej przemiany, a na pewno jeszcze nie teraz. Sposób prowadzenia postaci przez świetnego Jona Voighta wciąż działa, choć ani trochę nie dziwi, że znów wpada w tarapaty i prawdopodobnie wciągnie w nie kogoś jeszcze. Inna sprawa, że dobrze byłoby w końcu zobaczyć, jak to on ratuje członków rodziny z kłopotów, w które sam ich tym razem nie wpędził.
Kilka pomniejszych, rozpoczętych wątków na razie nie nadaje się do jednoznacznej oceny; mogą zostać rozwinięte w ciekawy sposób (pod tym względem twórcy serialu stacji Showtime nigdy nie zawodzili), niemniej na razie nie wydają się grozić ogromnymi twistami fabularnymi czy po prostu wciągać. Terry nie może zostać księdzem, tajemnicza menadżerka sztuki proponuje Rayowi niezbyt ciekawy interes, Bunchy i Daryl nie wydają się niczym strapieni... Jedynie kwestia choroby Abby może przynieść faktycznie przykre skutki, choć na razie, zapewne, nie przyzna się do niej mężowi. Problemy Hectora wydają się aktualnie rozwiązane. Wierzę, że to wszystko wyewoluuje w odpowiedni i ciekawy sposób, trudno jednak snuć przypuszczenia po tym dość enigmatycznym prologu, który, bądź co bądź, oglądało się świetnie.
Mimo spokojnego startu bohaterowie wciąż stanowią siłę serialu; to jednak dalej, przede wszystkim, serial o rodzinie i naprawianiu problemów ludzi przez innych ludzi z problemami. I oby tak zostało, bo to niewyczerpany jeszcze potencjał, stanowiący o wyjątkowości Ray Donovan.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Michał JareckiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat