Ray Donovan: sezon 4, odcinek 2 – recenzja
Drugi odcinek czwartego sezonu serwuje nam to, co w Rayu Donovanie najlepsze. Mamy więc ciekawy wątek dramatyczny, dobrze napisane perypetie głównych bohaterów i interesująco zawiązujący się wątek kryminalny - bez wypełniaczy w postaci zbytecznych scen akcji, ale za to z wplątanym gdzieniegdzie czarnym humorem. Tak właśnie powinno pokazywać się fabułę we współczesnej telewizji.
Drugi odcinek czwartego sezonu serwuje nam to, co w Rayu Donovanie najlepsze. Mamy więc ciekawy wątek dramatyczny, dobrze napisane perypetie głównych bohaterów i interesująco zawiązujący się wątek kryminalny - bez wypełniaczy w postaci zbytecznych scen akcji, ale za to z wplątanym gdzieniegdzie czarnym humorem. Tak właśnie powinno pokazywać się fabułę we współczesnej telewizji.
To już 38 odcinek całego serialu, a scenarzystom wciąż nie brakuje pomysłów na rozwijanie głównych bohaterów. Twórcom należy się olbrzymi szacunek za to, że nie boją się przedstawiać wątków stricte obyczajowych. Historie członków rodziny Donovan charakteryzowały się zawsze pewnym dramatyzmem i skutecznie budowały ich portrety psychologiczne, a poza tym były po prostu ciekawe i życiowe. W Marisol obserwujemy więc Bunchy’ego, próbującego po raz kolejny pokonać swoje demony, które wpływają na relacje z ciężarną żoną. Terry natomiast zmaga się z coraz bardziej postępującą chorobą Parkinsona i próbuje przy tym zostać silnym człowiekiem. Jak do tej pory jeszcze nie rozwinęły się wątki dzieci Raya i Darylla, ale pewnie wkrótce i one dostaną swoje pięć minut. W odróżnieniu od innych produkcji telewizyjnych, które stawiają głównie na akcję, tutaj motywy obyczajowe są esencją i często prezentują się znacznie lepiej niż tematy sensacyjne.
Marisol to tytuł omawianego odcinka, ale także imię postaci, która właśnie wchodzi na scenę. Przyrodnia siostra gwiazdy boksu, Hectora, to postać nietuzinkowa, a w jej rolę wciela się już lekko zapomniana Lisa Bonet. Niektórzy mogę pamiętać jej szokującą kreację w filmie Harry Angel. Teraz jest podobnie - jej interpretacja Marisol to niebezpieczna zmysłowość, mrok i wyuzdanie. Z jednej strony wydawać by się mogło, że to zepsuta do cna narkomanka, z drugiej zagubiona, wrażliwa kobieta, skrywająca smutek i ból. Świetna kreacja, doskonała postać. Jestem ciekaw jej dalszych relacji z głównymi bohaterami.
Interesującą rolę w omawianym odcinku odgrywa też ksiądz Romero, który jest tak jakby sumieniem Raya Donovana. Jego postać przypomina trochę Wielkiego Wróbla z Gry o tron. Z jednej strony wszystkie jego tezy, racje i porady są właściwe i trudno się nie zgodzić z tym, co mówi. Z drugiej jednak jest tak bardzo konserwatywny w egzekwowaniu od bohaterów odkupienia winy, że z każdym kolejnym krokiem Raya coraz bardziej wikła go w swój światopogląd. Zapewne wcześniej czy później dojdzie do konfrontacji i być może Romero podzieli los Wielkiego Wróbla.
W Marisol mieliśmy okazję zobaczyć po raz pierwszy pewną nić porozumienia między Rayem i jego ojcem, Mickiem. Nić ta była oczywiście bardzo cienka i po chwili została zerwana, ale scena na dworcu autobusowym sugerowała, że w aktualnym sezonie może dojść do pojednania między tą dwójką. Aby tak się jednak stało, postać Mickiego musi zostać trochę przebudowana. Na tym etapie jest to konieczne, ponieważ w poprzednich sezonach senior rodziny zrobił już tyle złego, że trudno byłoby wymyślić coś kreatywnego na jego mrocznej drodze życia. Dlatego też zdecydowanie nastał czas na przejście na stronę aniołów i pojednanie się z rodziną.
Także postać Raya zaczyna ewoluować. Nasz główny bohater otworzył się już w poprzednim odcinku, a teraz stał się też bardziej refleksyjny i uczuciowy. Mimo to nie porzucił tej swojej maniery małomównego twardziela spod ciemnej gwiazdy. Jeśli istnieje coś takiego jak charyzma, to Livowi Schreiberowi wylewa się ona uszami. Mimo że aktor do tej pory wcielał się raczej w role drugoplanowe, to w Rayu Donovanie udowodnił, że potrafi stworzyć sugestywną postać.
Podobnie jak w poprzednich sezonach, nie przekonuje mnie żona Raya, Abby. Tajemnicą Poliszynela jest fakt, że bardzo często serialowe partnerki głównych bohaterów to postacie mało ciekawe, wprowadzane często na siłę. Bohater w średnim wieku musi przecież być ustatkowany. Było tak na przykład w Breaking Bad czy w niedawno skasowanym Vinylu. Niestety podobna sytuacja ma miejsce w Rayu Donovanie. O ile pozostałe postacie ciągle się rozwijają i prezentują nam interesujące historie, to Abby wciąż jest taka sama i nieustannie zmaga się z tym samymi problemami. Kocha, zdradza, denerwuje się, krzyczy, przeprasza, wybacza, szaleje, ucieka, wraca i tak w koło Macieju…W najnowszym sezonie zmagać się będzie z rakiem piersi, według mnie jest to jednak zagranie na siłę, mające na celu zdramatyzować jej postać. Śmiertelna choroba jest zawsze dobrym pomysłem, gdy nie wiadomo już, w którą stronę iść z rozwojem bohatera.
Mimo takich wątpliwości Ray Donovan to nadal świetny serial, a początek czwartego sezonu wciąż trzyma poziom. Na razie jest spokojnie, klimatycznie, momentami zabawnie. Historia Hectora, jego siostry, księdza Romero i Raya wydaje się zapętlać i wygląda na to, że będzie to mocna, dramatyczna opowieść. Omawiany odcinek położył podwaliny pod ten wątek i ciekawie zawiązał akcję. Nie mogę się już doczekać, jak to się wszystko rozwinie. Możemy być jednak pewni, że będzie to tragiczna historia pełna nieszablonowych rozwiązań. Do tego Ray Donovan zdążył już nas przyzwyczaić.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat