Resident Evil Revelations: Zły Kotlet – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 24 maja 2013Czy produkcja, która była dobra 5. lat temu, może się dzisiaj sprawdzić? Oceniam to dla Was.
Czy produkcja, która była dobra 5. lat temu, może się dzisiaj sprawdzić? Oceniam to dla Was.
W ostatnim czasie na konsolach nowej generacji aż roi się od remasterów. Resident Evil: Revelations jest tego przykładem i niestety również kolejnym zrealizowanym leniwie. Gra oryginalnie ukazała się w 2012 roku na konsolę przenośną Nintendo 3DS, a rok później na duże konsole i PC. I już wtedy była dość przestarzałym portem, głównie przez toporne sterowanie z handhelda przeniesione na bardziej responsywne urządzenia, jak i grafikę, która, nawet podciągnięta pod względem rozdzielczości, szału nie robiła.
Grafik ziewał, jak skalował
Tak samo jest niestety z wersją wydaną w tym roku na PlayStation 4 i Xbox One. A nawet jeszcze gorzej, bo od premiery oryginału minęło już przecież 5 lat. To po prostu przeskalowana wersja z konsol poprzedniej generacji. W dodatku, jak już wspomniałem we wstępie, zaimportowana leniwie i niedbale. Wystarczy spojrzeć na wygląd menu, czy też napisy, by dostrzec że te pozostały w oryginalnej rozdzielczości. Do tego jeszcze nie wszystkie tekstury w grze zostały podciągnięte do rozdzielczości Full HD, co nieraz bardzo kłuje w oczy.
Grafika to jednak nie wszystko, jest jeszcze sterowanie. Jest ono co prawda dość intuicyjne i dobrze rozłożone na padzie, jednak nie można go nazwać nijak płynnym. Celownik skacze niemiłosiernie po ekranie, postać często się zatrzymuje, a wykonanie uniku albo obrotu o 180 stopni to już prawdziwa mordęga.
Wodne zombie
Gra toczy się między 4. a 5. odsłoną głównej serii i skupia się na dobrze nam już znanych postaciach, Jill Valentine i Chrisa Redfielda. Tym razem nasi dzielni bohaterowie, w asyście swoich nowych partnerów, których jednak ciężko zapamiętać i polubić, walczą z organizacją, a jakże, bioterrorystyczną o nazwie Il Vetro. Oczywiście, jak to w grach z cyklu Resisent Evil bywa, nie obędzie się bez zdrady i kilku innych, tajemnych, stron zaangażowanych w całą sprawę.
Większość akcji toczy się na opuszczonym statku wycieczkowym, więc naszymi głównym przeciwnikami będa wariacje na temat połączenia zombie ze stworami z głębin. Tutaj twórcom nalezą się podwójne brawa. Po pierwsze, za wprowadzenie czegoś nowego do serii. Po drugie zaś, oszczędzono graczom potworów wyposażonych w broń palną czy też chowających się za osłony, które to zaczęły wkradać się do serii. Postawiono natomiast na klasyczne, dobrze oskryptowane i potrafiące napędzić trochę stracha ataki.
Prócz trybu fabularnego otrzymujemy również RAID MODE, będący naprawdę świetnym dodatkiem. W trybie tym pokonujemy szereg znanych z kampanii fabularnej plansz, na których walczymy z potworami, starając się dotrzeć do końca etapu. Po drodze zdobywamy doświadczenie i walutę, za którą możemy ulepszyć wyposażenie naszej postaci. Tych jest zaś kilka, włącznie ze specjalnymi strojami, które odblokowujemy wraz z postępami. Każda z postaci dysponuje również innym zestawem umiejętności, co daje nam spore możliwości kombinowania i znalezienia ulubionego stylu gry.
Cóż więcej dodawać, to ten sam stary Resident Evil: Revelations, którego jednak lata nie potraktowały godnie. Jeśli komuś nie przeszkadza niedopracowana grafika i siermiężne sterowanie, może sięgnąć po ten tytuł. Jednak na rynku pojawiło się po drodze tyle dobrych tytułów, z bardziej dopracowanym bezpośrednim sequelem włącznie, że ja osobiście się od niego odbiłem. Ten kotlet był odgrzewany za dużo razy, aż cała smakowita panierka odpadła.
PLUSY
+ polska wersja językowa,
+ raid mode,
+ ciekawe potwory,
MINUSY:
– brzydka,
– oklepana i znana od dawna fabuła,
– nierówna, niedopracowana oprawa graficzna.
– sterowanie.
Źródło: Fot. Capcom
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat