Rick i Morty – sezon 5, odcinek 7 – recenzja
Data premiery w Polsce: 27 sierpnia 2016Twórcy serialu Rick i Morty w najnowszym odcinku biorą na tapet parodie dwóch gatunków z kompletnie różnych światów, a mianowicie kina gangsterskiego oraz anime o wielkich robotach. Szkoda tylko, że żaden z tych wątków nie jest ani szczególnie interesujący, ani też zabawny.
Twórcy serialu Rick i Morty w najnowszym odcinku biorą na tapet parodie dwóch gatunków z kompletnie różnych światów, a mianowicie kina gangsterskiego oraz anime o wielkich robotach. Szkoda tylko, że żaden z tych wątków nie jest ani szczególnie interesujący, ani też zabawny.
Rick, Morty oraz Summer wybierają się do świata zwanego Boob World, co z oczywistych względów wywołuje spory entuzjazm zwłaszcza u najmłodszego z tej trójki. Po drodze napotykają jednak coś, co powoduje zmianę planów. Tym czymś jest mech-fretka będąca jedną z pięciu części Gotrona, potężnego robota w stylu Voltrona. Rick zdobywa je wszystkie, a my przez pewien czas jesteśmy świadkami walk wielkich mechów z gigantycznymi, kosmicznymi robalami. Obok rozgrywa się też druga intryga, w której genialny Sanchez stara się pozyskać jeszcze więcej fretek i ich pilotów (tymi są oczywiście wersje bohaterów pochodzące z innych, alternatywnych wszechświatów), tworząc tym samym jeszcze większe i potężniejsze roboty. Wątek ten utrzymano w konwencji kina gangsterskiego spod znaku Martina Scorsese'ego, przez co mamy tu m.in. charakterystyczną (wyjaśnioną fabularnie) narrację. Koniec końców wypada to jednak co najwyżej przeciętnie, zwłaszcza że Dan Harmon zrobił to już wcześniej w fantastycznym odcinku Community (Contermporary American Poultry, czyli 21 odcinek 1. sezonu, jeśli nie widzieliście, to polecam nadrobić zaległości), w którym zostało to ograne w sposób dużo zabawniejszy i w tamtym czasie było to pomysłem świeżym i unikalnym.
W scenariuszu znalazło się również miejsce dla parodiowania anime i to na kilka sposobów: od nawiązania do Neon Genesis Evangelion w tytule, przez całą koncepcję mechów, a na nowych bohaterach kończąc. Przez krótką chwilę zapoznajemy się z postaciami wyciągniętymi dosłownie "z innej bajki". Bohaterowie narysowani w stylu nawiązującym do japońskiej popkultury są maksymalnie przerysowani i stereotypowi. I ja rozumiem, że taki był zamysł, ale zamiast śmiechu wywoływało to raczej uczucie mocnego zaangażowania. Podobne odczucia towarzyszyły mi też przy jednym z powracających wątków, który wprowadzono wcześniej w piątej serii. I tak, wiem, że niedawno narzekałem na brak ciągłości i odniesień do wcześniejszych epizodów, ale szkoda, że zdecydowano się na powrót czegoś, co moim zdaniem było wyjątkowo słabe.
Rick w jednym momencie tego odcinka wymawia słowa, które szczególnie zapadły w pamięć: „sometimes enough is enough”. Może twórcy powinni zastosować się do tej rady, pozwolić tym bohaterom trochę odpocząć i wrócić do dłuższych przerw między sezonami? Spadek jakości z tygodnia na tydzień jest coraz bardziej odczuwalny i nawet ja, dotychczasowy fan serialu Rick i Morty, piąty sezon oglądam już tylko z przyzwyczajenia i poczucia obowiązku, a nie z faktycznego zainteresowania czy chęci pośmiania się przed ekranem telewizora.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat