Rise of the Tomb Raider – recenzja
Data premiery w Polsce: 10 listopada 2015Firma Microsoft doskonale wiedziała, co robiła, kupując na roczną wyłączność prawa do wydawania Rise of the Tomb Raider tylko na konsole Xbox One i Xbox 360. Nowe przygody Lary Croft to fantastyczna gra - jedna z najlepszych, które wydane zostały w 2015 roku.
Firma Microsoft doskonale wiedziała, co robiła, kupując na roczną wyłączność prawa do wydawania Rise of the Tomb Raider tylko na konsole Xbox One i Xbox 360. Nowe przygody Lary Croft to fantastyczna gra - jedna z najlepszych, które wydane zostały w 2015 roku.
Z perspektywy graczy 2015 rok jest rewelacyjny. Niemal co miesiąc w sklepach pojawia się prawdziwy killer, który zachwyca wykonaniem i zbiera wysokie oceny. Nie zazdroszczę ludziom, którzy decydować będą o wyborze najlepszej gry ostatnich 12 miesięcy. Wiem jednak, że Rise of the Tomb Raider, najnowsze przygody Lary Croft z czasową wyłącznością dla konsoli Microsoftu, to mocny kandydat do tego tytułu, a nawet jeśli przegra z grami z gatunku RPG, to i tak w kategorii akcja/przygoda nie ma sobie równych. Produkcja Crystal Dynamics to gra niemal idealna - długa, rozbudowana, z ciekawą fabułą, masą zagadek i wyglądająca prześlicznie. Napisałem niemal, ponieważ posiada jedną, znaczącą rysę, która (podobnie jak w przypadku pierwszej części) zupełnie nie pasuje do korzeni całej serii.
Gra Rise of the Tomb Raider to naturalne rozwinięcie Tomb Raider z 2013 roku. Dla jednych informacja ta może być zbawienna, dla innych wprost przeciwnie. Developerzy nie silili się na rewolucję - postawili na sprawdzony schemat: jedną dużą lokację (w tym przypadku jest to Syberia), którą zwiedzamy wraz z rozwojem fabuły, odkrywając kolejne fragmenty bardzo zróżnicowanego świata gry. Może Wam się wydawać, że RotTR osadzony jest w zimowych klimatach, ale to tylko celowy zabieg scenarzystów. Syberia jest znacznie barwniejsza pod względem roślinności i natury, dlatego też lokacje, które zwiedzamy, różnią się od siebie. Część z nich pokryta jest białym puchem, ale sporo czasu spędzimy też w lasach i górzystych terenach, gdzie nie ma śniegu.
Nieprzypadkowo zaczynam tę recenzję od przedstawienia świata, bo pod każdym względem jest on ogromnym atutem Rise of the Tomb Raider. Razem z Larą Croft zwiedzamy stare wojskowe kompleksy Związku Radzieckiego, więzienia, kopalnie i masę innych, opuszczonych budowli. Co warte podkreślenia, przyjdzie nam zwiedzić również wioski zamieszkałe przez zwykłych ludzi. Powracają ogniska, posiadające opcję szybkiej podróży, dzięki czemu Lara bez problemu może przenieść się z jednego miejsca w drugie. Wydaje się też, że świat RotTR jest nieco większy niż w "jedynce", a do tego maksymalnie wypełniony zawartością. Osoby lubiące czyścić każdy fragment mapy w 100% będą czuć się jak w raju. Warto też wspomnieć, że poza Syberią Lara wybiera się również do Syrii (w formie niewielkiego prologu), co stanowi udaną odskocznię od klimatu, w którym przebywać będziemy przez resztę gry.
Pod względem fabularnym Rise of the Tomb Raider jest przede wszystkim grą dojrzalszą od swojej poprzedniczki. Nie jest to historia grupy znajomych, których statek rozbija się na wyspie Yamatai, a bohaterka musi ratować swoich towarzyszy. Tym razem Larze towarzyszy tylko Jonah, ale jego rola jest dość marginalna. Nie chcę zbyt wiele spoilerować. Napiszę tylko, że na Syberii Lara przez większość czasu i tak musi radzić sobie sama lub liczyć na pomoc mieszkańców. Historia prezentowana w RotTR kontynuuje wątki z "jedynki", ale robi na tyle subtelnie, że osoby, które nie grały w pierwszą część, nie poczują się zagubione. Developerzy starają się podać wszystko na tacy, a całą historię związaną z ojcem Lary pokazują w niejednoznacznych retrospekcjach.
Tematem przewodnim jest nieśmiertelność i poszukiwanie potężnego artefaktu, który – jak się okazuje – jest czymś mocno pożądanym przez niejaką Trójcę, organizację pragnącą stworzyć armię nieśmiertelnych żołnierzy i zawładnąć całym światem. Nawet jeśli to, co napisałem wyżej, brzmi sztampowo, to uwierzcie mi – pod względem historii wypada o wiele dojrzałej niż to, co widzieliście w Tomb Raiderze. Scenarzyści do tematu podeszli bardzo poważnie, a motywacje do działania Lary Croft oraz Trójcy są jasne i klarowne. Ciekawie napisane są również postacie drugoplanowe, zarówno te po stronie sojuszników, jak i przeciwników młodej archeolog. Historia prowadzona jest po sznurku, ale posiada sporo pięknie wyglądających cutscenek, które dodatkowo rozwijają historię i znacznie poprawiają odbiór całości.
Crystal Dynamics postarało się maksymalnie zróżnicować rozgrywkę, tak by gracz nie nudził się przed ekranem, i uczciwie trzeba przyznać, że developerom udało się to z nawiązką. W Rise of the Tomb Raider trudno narzekać na nudę. Misje popychające fabułę do przodu możemy przeplatać wykonywaniem pobocznych zadań oraz przeszukiwaniem grobowców (więcej o nich później). Gra jest świetnie zbalansowana pod względem akcji i eksploracji, a dzięki temu gameplay cały czas wydaje się świeży. Pomocny jest w tym oczywiście rozwój bohaterki, ale również jej ekwipunek. Co kilka misji Lara uczy się nowych sztuczek bądź zostaje wyposażona w nowy sprzęt ułatwiający poruszanie.
Niestety w Rise of the Tomb Raider powracają sekwencje akcji, o których ja osobiście chciałbym szybko zapomnieć. W pewnym momentach (przeważnie są to z góry określone przez twórców killroomy) zmuszeni jesteśmy zmienić naszą uroczą młodą archeolog w damską wersję Rambo. Lara ubrana w zwykły strój podróżniczki (spodnie, kurtka zimowa) mierzy się z opancerzonymi żołnierzami w hełmach oraz tarczach i musi z takich pojedynków wychodzić zwycięsko, bo tylko wtedy misja zostanie zaliczona, a fabuła ruszy do przodu. Na szczęście takich sekwencji nie jest wiele. Większość starć z przeciwnikami da się załatwić po cichu – albo za pomocą czekana (a później noża – Lara nie ma skrupułów i podcina gardła z zimną krwią), albo strzelając z łuku. Ta druga opcja spodobała mi się najbardziej, a grając w RotTR i szukając realizmu, starałem się eliminować przeciwników właśnie za pomocą czekana/noża, a także łuku i pistoletu z tłumikiem.
Trochę szkoda, że developerzy nie postawili na bardziej skradankowy i spokojny tryb rywalizacji z przeciwnikiem. Owszem, jest on możliwy, ale nie zawsze. W tym przypadku wygrała widowiskowość. Bo faktycznie - starcia z kilkunastoma przeciwnikami są widowiskowe, emocjonujące, ale kompletnie pozbawione realizmu. Po RotTR Lara Croft miała na sumieniu kilkudziesięciu (jeśli nie ponad setkę) zabitych przeciwników, co niespecjalnie ją ruszało. Gdyby element ten został poprawiony i gra ewoluowała nieco bardziej w grę przygodowo-skradankową, dla mnie z marszu stałaby się dziełem bliskim ideału.
Wspomniałem wcześniej o ogniskach. To właśnie przy nich (podobnie jak w "jedynce") możemy ulepszać Larę za pomocą 3 drzewek umiejętności (Łowca, Awanturnik, Twardziel). Ponadto przy ognisku Lara może modyfikować swój ekwipunek, a także strój. Istotnym elementem rozgrywki jest oczywiście polowanie na zwierzynę, co pozwala na dodatkowe modyfikacje naszego sprzętu. Wiem, że gra reklamowana była m.in. w tym kierunku, ale przyznaję szczerze, że polowanie obowiązkowe okazało się tylko na samym początku (pierwszy pojedynek z niedźwiedziem gwarantuje niezapomniane wrażenia). Później z biegania za zwierzętami korzysta się rzadko, m.in. dlatego, że Lara dość szybko rozwija swój ekwipunek. Posiadając łuk ze strzałami i pistolet, można w starciach z wrogiem czuć się znacznie pewniej.
Kolejną rzeczą, która w Rise of the Tomb Raider zachwyca, są grobowce. W przypadku "jedynki" gracze narzekali, że nie były one zbyt skomplikowane - tym razem jest inaczej. Łącznie na Syberii znajduje się 9 grobowców. Niektóre z nich są banalne, nad innymi męczyłem się nawet kilka godzin. Łamigłówki są trudne, a gra nie ma w zwyczaju podpowiadać nam, co trzeba zrobić. Znając możliwości Lary oraz sprzętu, którym dysponuje, samemu trzeba wpaść na wymyślone przez twórców rozwiązanie. Należy jednak pamiętać, że plądrowanie grobowców to aktywność poboczna. W głównym wątku fabularnym podobnych łamigłówek jest niestety bardzo mało - a szkoda. Developerzy wiedzą, że tylko dzięki zróżnicowanej rozgrywce są w stanie przyciągnąć do siebie graczy. Gdyby w głównym wątku przygotowano 3-4 sekwencje z łamigłówkami (wzorem np. serii Uncharted), przygoda Lary byłaby jeszcze bardziej kompletna.
W Rise of the Tomb Raider brakuje trybu multiplayer… i bardzo dobrze! W "jedynce" można było go traktować jako dodanego na siłę. Developerzy proponują za to rywalizację z innymi graczami w trybie rankingów, przechodzenie danych sekwencji z różnymi modyfikatorami oraz na czas. Czy kogoś to zainteresuje? Trudno stwierdzić. Jest to przyzwoite rozwinięcie głównego wątku, które zapewne spodoba się graczom pragnącym przechodzić fragmenty RotTR raz jeszcze.
Nie przesadzę, jeśli napiszę, że Rise of the Tomb Raider to najładniejsza gra, jaka dotychczas pojawiła się na konsoli Xbox One. Crystal Dynamics bardzo przyłożyło się do swojego nowego produktu, a lokacje, ich wykonanie, efekty świetlne czy tekstury wyglądają znakomicie! Wrażenie potęgują dodatkowo efekty pogodowe, szczególnie w momentach, gdy przez zimny wiatr i padający śnieg Lara dosłownie trzęsie się z zimna. Kiedy to widziałem, aż samemu robiło mi się zimno. Jestem przekonany, że w przyszłym roku na PC i PlayStation 4 RotTR wyglądać będzie równie dobrze albo nawet jeszcze lepiej.
Na koniec warto krótko wspomnieć o polskim dubbingu. Karolina Gorczyca w roli Lary Croft robi swoje, ale ja jestem od lat fanem talentu Camilli Luddington, która co nieco pokazywała już w serialu Californication, a obecnie bardzo dobrze radzi sobie w Grey's Anatomy (w których gra bez angielskiego akcentu). Jednak na tle innych gier polski dubbing w RotTR wcale nie wypada źle. Bywało gorzej.
Rise of the Tomb Raider nie oferuje przełomu, jakiego mogliśmy się spodziewać. To udane rozwinięcie niemal wszystkich rozwiązań z pierwszej części gry. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że nowe przygody Lary Croft w każdym elemencie są lepsze od poprzedniczki - począwszy od fabuły, a skończywszy na oprawie wizualnej. Nawet jeśli sekwencje w stylu Rambo irytują, to i tak jestem przygodami młodej archeolog zachwycony. Bez wątpienia jest to gra, dla której warto kupić konsolę Xbox One, chyba że jesteście cierpliwi i wolicie poczekać na premierę wersji PC i PS4.
PLUSY:
+ świat gry, urzekająca Syberia,
+ oprawa wizualna zachwyca,
+ ciekawa fabuła, mnóstwo dobrze napisanych postaci,
+ balans rozgrywki – eksploracja i akcja,
+ grobowce!
MINUSY:
- sekwencje Rambo Croft.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat