Roman Barbarzyńca #2
Umięśnione ciała rodem z Conana, skórzane stroje, których fason z pewnością zainteresowałby Borata, tego typu atrakcje oferują nam twórcy „Romana Barbarzyńcy”. Niestety to za mało, aby film Krestena Vestbjerga Andersena i Thorborna Christoffersena określić mianem choćby przeciętnego.
Umięśnione ciała rodem z Conana, skórzane stroje, których fason z pewnością zainteresowałby Borata, tego typu atrakcje oferują nam twórcy „Romana Barbarzyńcy”. Niestety to za mało, aby film Krestena Vestbjerga Andersena i Thorborna Christoffersena określić mianem choćby przeciętnego.
Tytułowy Roman mieszka w wiosce, gdzie wszyscy wyglądają jak bliscy krewni Arnolda Schwarzeneggera. Tymczasem nasz bohater stanowi zaprzeczenie swoich pobratymców. Jest wątły, cherlawy i nie potrafi wykonać najprostszych ćwiczeń gimnastycznych. Jak na bajkową opowieść i jednostkę nie pasującą do ogółu przystało to na jego barkach spocznie ciężar ratowania świata o jakże wdzięcznej nazwie Wszechziemie. Pojawia się jednak pytanie, czy taki świat warto uratować?
[image-browser playlist="600716" suggest=""]©2011 EinsteinFilm
„Roman” jest filmem animowanym, zatem skojarzenia z bajką nasuwają się same. Zniesmaczeni będą jednak ci, którzy postanowią zabrać na tę produkcję swoje pociechy. Tuż po seansie w kuluarach dało się słyszeć oburzone szepty odnośnie tego, jakie treści współczesne kino serwuje dzieciom. Dodatkowym wprowadzeniem w błąd z pewnością okażą się plakaty, które przypominają do złudzenia te promujące bajkowe produkcje. Nic bardziej mylnego. Uśmiechnięta gromadka z posteru zapewni nam bardzo, ale to bardzo niegrzeczną opowieść. Dla dzieci nie, a może jednak jest to bajka dla dorosłych?
Od samego początku Kresten Vestbjerg i spółka nie pozostawiają widzom złudzeń, co do treści filmu. Już pierwsze sceny zdradzają, że wszystko będzie się raczej koncentrować na sprawach związanych z seksualnością: skórzane stringi, kobiety, które swoimi wdziękami kruszą czaszki pokonanych wrogów, wreszcie ci źli, którzy przejawiają skłonności do sado – maso nie tylko pod względem strojów.
[image-browser playlist="600717" suggest=""]©2011 EinsteinFilm
Całość jest do bólu schematyczna. Pobratymcy Romana i świat znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Po drodze nasz bohater kompletuje wesołą kompanię w skład której wchodzą: elf Lameras, Xenia dziewica wojowniczka oraz bard Wrzaskier. Zapewne większość już zorientowała się, że imiona i miejsce akcji brzmią co najmniej znajomo. Tak, twórcy postanowili w sposób bezpruderyjny pośmiać się z paru filmów. Dostało się zarówno serii o Conanie jak i "Władcy Pierścien"i. Niestety zrobienie dobrej komedii bazującej na klasykach, zwłaszcza tak mocno zakorzenionych w kulturze wymaga dużej sztuki. W tym filmie jednak się to nie udało.
Warto trochę miejsca poświęcić humorowi zawartym w „Romanie”. Delikatnie mówiąc, nie jest on najwyższych lotów, można z powodzeniem określić go mianem kloacznego, ale i tak jest to zbyt pozytywne określenie. Żarty są płytkie, prymitywne i suto okraszone seksem. Na pewno część widzów będzie się śmiała i poczuje się przyjemnie odmóżdżona i zrelaksowana, ale nic poza tym.
W tego typu filmach zazwyczaj znajduje się kilka kół ratunkowych, które nie pozwalają filmowi utonąć. Są to: animacja oraz dubbing. Niestety i to zawiodło.
[image-browser playlist="600718" suggest=""]©2011 EinsteinFilm
„Roman barbarzyńca” zrobiony został w 3D, ale moim zdaniem równie dobrze mogłoby go nie być. Mam przykre wrażenie, że 3D użyto bo a) wypada b) bo przyciągnie widzów. Film nie miał ani jednego momentu, słownie ani jednego, gdzie użycie tych efektów wizualnych mogłoby okazać się zasadne. Świat stworzony w filmie jest ubogi, nie przykuwa uwagi, a postacie poza podkreślonymi atrybutami seksualności nie mają w sobie nic, co by mogło zatrzymać wzrok. Są po prostu brzydkie.
Jeśli chodzi o dubbing, to myślę, że Cezary Morawski jako twórca dialogów poradził sobie nie najgorzej. Wpasowują się w film idealnie, ale raczej nie będą cytowane przez widzów po seansie. Teksty bohaterów niczym się nie wyróżniają. Razem z treścią tworzą jednolitą, płytką papkę. Jeszcze przed pojawieniem się filmu na ekranach wiadomo było, że usłyszymy dwa debiuty. W rolę Wrzaskiera wcielił się znany skądinąd Czesław Mozil, zaś Tatiana Okupnik udzieliła swojego głosu królowej amazonek. Jak na debiut wypadli oni całkiem poprawnie, ale bez rewelacji.
Czy warto wybrać się na „Romana Barbarzyńcę”? Owszem, jeśli potrzebujemy filmu, który pozwoli nam na nieskomplikowaną rozrywkę i relaks w połączeniu ze świntuszeniem. Z pewnością podczas projekcji najlepiej bawiłby się Zygmunt Freud.
Ocena: 4/10
Poznaj recenzenta
Anna TatarskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat