„Rush” – sezon 1, odcinek 5 i 6 – recenzja
Rush w kolejnych 2 odcinkach pokazuje w końcu, że główny bohater to ktoś więcej niż tylko mieszanka luzaka i świetnego lekarza.
Rush w kolejnych 2 odcinkach pokazuje w końcu, że główny bohater to ktoś więcej niż tylko mieszanka luzaka i świetnego lekarza.
Rush porusza ciekawą kwestię reperkusji po zbliżeniu doktora Willa (Tom Ellis) ze swoją macochą (Rachel Nichols). I to sprawuje się dobrze z uwagi na to, że pokazuje bohatera z innej perspektywy. Dotychczas oglądaliśmy twardego, mającego wszystko (dosłownie) w nosie, a tu widzimy, jak bardzo na niego działa to wydarzenie. Sam zdaje sobie sprawę, że przesadził, a z każdą kolejną minutą odcinka jedynie buduje się pewność błędu i rodzą się wyrzuty sumienia. Udaje się to pokazać świetnie, dobrze wiążąc z aktualnymi wydarzeniami.
Wydaje się, że twórcom chodziło w obu odcinkach o ukazanie człowieczeństwa Rusha, który pod otoczką gbura ma serce oraz sumienie. Jak to drugie poruszono w 5. odcinku, tak miłosne problemy są tematem epizodu 6. Widzimy Rusha jako człowieka szaleńczo zakochanego, który mógłby nawet w jakiś sposób zapanować nad swoim specyficznym zachowaniem. Najbardziej bawi jednak jego reakcja w towarzystwie miłości oraz jej nowego chłopaka. Zachowanie Rusha jest zarazem komicznie i typowe dla tego bohatera - daje to tak naprawdę świetną mieszankę, która dobrze działa.
[video-browser playlist="633401" suggest=""]
Da się dostrzec podobieństwa w budowie spraw odcinka, które są ściśle powiązane z dylematami Rusha. Na pierwszy ogień mamy historię ojca dilera, który zmusza Willa do przemyśleń nad relacją z jego własnym tatą, a następnie sprawę senatora, która ma wpływ na jego postrzeganie Sary (Odette Anable). To ładnie się komponuje, dodając smaczku i wrażeń. Taka mieszanka jest dobra, bo nie obserwujemy oderwanych od siebie historii, a pomimo braku czegoś przypominającego główny wątek sezonu te elementy tworzą ciągłość wydarzeń.
Czytaj również: "Chirurdzy" - oto Geena Davis w roli pani doktor
Rush to serial dobry, bo oderwany od schematów opowieści medycznych. Choć można dostrzec pewne podobieństwa do Bananowego doktora, to produkcja Jonathana Levine'a pasuje na zupełnie inną półkę. Jest poważniej, ciekawiej, mroczniej i momentami prawdziwiej. Dobra rozrywka na lato, ze szczyptą atrakcyjnej dziwności.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat