„Serce, Serduszko i wyprawa na koniec świata”: Lekkość bytu – recenzja
Jan Jakub Kolski po swoim ostatnim, dość chłodno przyjętym obrazie Zabić bobra powraca ze zdwojoną siłą i z całkiem nowym repertuarem w postaci kina drogi ku pokrzepienia serc, jakiego polskiej kinematografii wyraźnie brakło. Oceniamy film Serce, Serduszko i wyprawa na koniec świata.
Jan Jakub Kolski po swoim ostatnim, dość chłodno przyjętym obrazie Zabić bobra powraca ze zdwojoną siłą i z całkiem nowym repertuarem w postaci kina drogi ku pokrzepienia serc, jakiego polskiej kinematografii wyraźnie brakło. Oceniamy film Serce, Serduszko i wyprawa na koniec świata.
Fabuła filmu Serce, Serduszko i wyprawa na koniec świata opiera się na zestawieniu ze sobą dwóch skrajnie różnych postaci – małoletniej Maszeńki (zjawiskowa w tej roli, debiutująca Maria Blandzi), mieszkającej w domu dziecka, empatycznej i potrafiącej zaskarbić sobie względy niemal każdej istoty. Przeciwną jej postacią jest Kordula (Julia Kijowska) – nowo przyjęta do pracy w domu dziecka dziewczyna przywodząca na myśl arcysamodzielną Lisbeth Salander z Dziewczyny z tatuażem. Gdy Maszeńka ucieka z zakładu, aby dotrzeć do Trójmiasta na egzamin do szkoły baletowej, Kordula rusza w ślad za nią, aby szybko przekonać się, że pomoc w realizacji marzenia małej może mieć dla niej lepszy skutek niż powrót do domu dziecka, z którego i tak niedługo by uciekła. Za nimi wyrusza pozbawiony praw rodzicielskich Ojciec Maszeńki (Marcin Dorociński), a przy okazji alkoholik mający problem z wywiązywaniem się z postawionych obietnic, który pomoc córce w dotarciu do upragnionego celu traktuje jako ostatnią szansą ratunku ich powoli dogorywającej relacji.
[video-browser playlist="633086" suggest=""]
Kolski w filmie kreśli wyidealizowaną i do pewnego stopnia umowną rzeczywistość, w której ból i cierpienie wydają się być jedynie symboliczne. Na bazie tej konwencji udaje mu się stworzyć solidne kino drogi z pokrzepiającym przesłaniem, iż warto walczyć o realizację swoich marzeń i starać się je spełnić za wszelką cenę. Tym samym droga, którą przemierzają bohaterowie, służy jako odskocznia od codziennych problemów i ma przysłużyć się realizacji niespełnionych ambicji i nadziei. Choć brzmi naiwnie, to reżyserowi udaje się wyjść z tej prostej refleksji obronną ręką, jednocześnie nie pozbawiając bohaterów wyczuwalnej i pociągającej lekkości bytu. Nie mogłoby się to udać, gdyby nie doskonałe wybory castingowe, idealnie korespondujące z dotychczasowym emploi aktorów. Dzięki temu Ojciec Maszeńki w kreacji Dorocińskiego fantastycznie sprawdza się jako odarty z godności samiec, irytując przy tym swoją "nieporadnością alkoholową". Ksiądz Pietryga w interpretacji Szyca jest wiarygodny jako duchowny, nawet kiedy pokazuje kolejne tatuaże z wizerunkiem Matki Boskiej, rapuje na videobloga oraz pokazuje głównym bohaterkom swoją kolekcję własnoręcznie wypchanych zwierząt. Brzmi naciąganie i niewiarygodnie? W obrazie Kolskiego sprawdza się to bajecznie, co przede wszystkim wynika także z inteligentnego humoru bijącego z dialogów, dzięki czemu całość nie sprawia wrażenia jedynie wydmuszki.
Czytaj również: WFF 2014: Warszawskie Cannes - relacja
Końcowy wydźwięk filmu może wydać się nieco przesłodzony, jednak nie można mu odmówić wspaniałej i wykwintnej gry na podstawowych emocjach widza, jak radość i zaskoczenie. Dzięki temu Serce, Serduszko i wyprawa na koniec świata rozgrzewa niczym gorąca herbata w zimowe wieczory – trudno jest dokładnie opisać to uczucie, choć każdemu z nas jest ono bliskie.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat