Servant: sezon 2, odcinek 3 - recenzja
Lubicie pizzę? To oczywiście pytanie retoryczne – każdy ją lubi. Jest ona główną bohaterką najnowszego odcinka Servant, więc sami rozumiecie, że nie mamy innej możliwości, jak ocenić odsłonę bardzo wysoko.
Lubicie pizzę? To oczywiście pytanie retoryczne – każdy ją lubi. Jest ona główną bohaterką najnowszego odcinka Servant, więc sami rozumiecie, że nie mamy innej możliwości, jak ocenić odsłonę bardzo wysoko.
Powyższy wstęp należy rzecz jasna potraktować z przymrużeniem oka, ale nie da się ukryć, że powrót food porn działa na korzyść serialu. Przy ciągłym natężeniu dziwactw, tajemnic i grozy, to właśnie motywy kuchenne stanowią wisienkę na torcie oraz element wyróżniający Servant na tle innych odcinkowych horrorów. Jest to niczym machnięcie pędzla mistrza, który wprowadza do dzieła element charakterystyczny dla swojego stylu. W trzecim odcinku Servant food porn zalicza comeback i to w wielkim stylu, ponieważ w centrum intrygi stawia uwielbianą przez wszystkich pizzę. Obywa się więc bez wysmakowanych i ekskluzywnych dań, którymi kokietowano nas w poprzednim sezonie. Tym razem zaserwowano tradycyjny i popularny smakołyk z dostawą do domu. Co więcej, danie przyprawiono sporą dawką humoru. Ciężko jest oprzeć się takiemu specjałowi.
Nasi bohaterowie niczym dzielni detektywi wpadają na trop Leanne i jej groźnej sekty. Natrafiają na wspaniałą rezydencję, w której być może przebywa zbiegła opiekunka wraz z Jericho. Jak jednak dostać się do zamkniętej na cztery spusty posiadłości? Nic prostszego: wystarczy założyć fałszywą pizzerię o chrześcijańskim ukierunkowaniu (właściciele domostwa są podobno ultrakatolikami), podrzucić ulotki i czekać cierpliwie na zamówienie. Wraz z pizzą wnieść do hacjendy kamerę i złapać kidnaperkę na gorącym uczynku. Machiaweliczny plan, przyznacie. Co z tego, że logika działań bohaterów woła o pomstę do nieba. Nic to, że zamiast samemu udać się na przeszpiegi, bohaterowie wysyłają nieświadomego i Bogu ducha winnego kuchennego pomagiera. Ważne, że się dzieje. Jest zabawnie, pikantnie, ale też dość niepokojąco. Tym razem twórcom udaje się zaintrygować widzów.
Julian, Sean i Dorothy zachowują się coraz bardziej dziwacznie. Leanne, która wreszcie pojawia się na scenie, również wypada dość osobliwie. Najbardziej groteskowo prezentuje się jednak sekwencja z dostawą pizzy do tajemniczej rezydencji. Akcję śledzimy wraz z trójką głównych postaci, które obserwują wydarzenia na wielkim telewizorze w salonie. Podobnie jak oni, nie mamy pojęcia, co czeka na biednego bohatera w środku. Chyba nikt z nas nie spodziewał się nagłego ataku młodocianej drużyny piłkarskiej. To jednak dopiero początek kuriozum. Wkrótce trafiamy na okoliczności rodem z Wizyty M. Night Shymalana, które z jednej strony wywołują dyskomfort, z drugiej są dość zabawne. Trzeba przyznać, że segment z dostawą udał się niemalże perfekcyjnie. Dzięki tego typu motywom zupełnie nie razi fakt, że Servant co rusz błądzi w oparach absurdu. Co więcej, w takiej konwencji jest mu do twarzy. Dużo lepiej prezentuje się niż wtedy, gdy próbuje stosować przyziemne alegorie.
W bieżącym odcinku nie do końca zrozumiałe jest zastosowanie retrospekcji. Dorothy w trakcie ciąży gasi pożar w domu, mimo że dostała restrykcyjne zalecenie o niewstawaniu z łóżka. Bohaterka bierze sprawy w swoje ręce, podobnie jak w teraźniejszości, gdy bez wiedzy męża i brata organizuje porwanie Leanne. Żeby widzom nie uciekło powiązanie pomiędzy tymi dwoma faktami, protagonistka używa dosłownie tych samych słów, w celu spuentowania swoich motywacji. Metafora nie jest zbyt subtelna – chyba każdy zauważył odniesienie retrospekcji do bieżących wydarzeń. Jaki cel fabularny przyświecał twórcom w zastosowaniu tego rozwiązania? Widać tutaj zalążek przebudowy postaci Dorothy, ale nie jest jasne, do czego to ma doprowadzić. Leanne określa panią Turner jako złą i bezwzględną osobę. Finał epizodu wydaje się to potwierdzać, ale ugaszenie pożaru wskazuje już tylko na cechy takie jak: pragmatyzm, odwaga czy wytrwałość. Odniesienie przeszłości do teraźniejszości nie wypada więc w stu procentach klarownie, mimo że zamiary twórców są jasne. Może mają oni jeszcze w tej sprawie jakiegoś asa w rękawie?
Najnowszy epizod Servant oglądało się naprawdę dobrze. Przynosi on wiele radochy i jest dużo lepszy od dwóch poprzednich. Miejmy nadzieję, że to przedsmak wydarzeń, które mają wkrótce nastąpić.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat