„Shameless – Niepokorni”: sezon 5, odcinek 5 – recenzja
Zapewne powoli nudzi Was czytanie moich zachwytów nad tym serialem. Niestety nic nie poradzę, „Shameless – Niepokorni” to w tym sezonie prawdziwe mistrzostwo świata, naładowane akcją i humorem aż po same brzegi.
Zapewne powoli nudzi Was czytanie moich zachwytów nad tym serialem. Niestety nic nie poradzę, „Shameless – Niepokorni” to w tym sezonie prawdziwe mistrzostwo świata, naładowane akcją i humorem aż po same brzegi.
„Shameless – Niepokorni” od początku sezonu trzymają równy poziom i niezmiennie zachwycają widza bogactwem pomysłów. Twórcy nabrali wiatru w żagle i po prostu bombardują genialnymi odcinkami. „Rite of Passage” to idealny przykład, w którym wszystkie składowe wymieszane są w proporcjach idealnych, a cliffhanger sprawia, że czekanie tydzień na kolejny epizod to po prostu męka.
Stało się nieuniknione. Wszyscy wiedzieli, że tak będzie. Wszyscy czekali z zapartym tchem. I nastał kres tego nieznośnego napięcia – szczęście Fiony, za które tak mocno trzymałem kciuki, zaczyna sypać się jak domek z kart. Nie dość, że zaczyna mieć wątpliwości dotyczące pochopnego ślubu, to jeszcze twórcy postanowili zaserwować widzom to, na co przygotowywali nas od początku: Jimmy/Steve powrócił. I choć na razie prawdziwa bomba jeszcze nie wybuchła (na to przyjdzie nam prawdopodobnie poczekać do następnego odcinka), to w jego oczach widać, że nigdzie się już nie wybiera. Z jednej strony to świetnie, przecież pasują do siebie z Fioną jak nikt. Z drugiej jednak wielka szkoda, Gus bowiem to świetna postać, która prawdopodobnie pójdzie w odstawkę. Jedno jest pewne: dalsza część sezonu nie będzie łatwa dla Fiony, a „Rite of Passage” to tylko przedsmak jej problemów. To, jaką decyzję podejmie dziewczyna, jest naprawdę nie do przewidzenia.
Trudno również powiedzieć, jak potoczą się dalsze losy Iana. Jego choroba zaczyna rozwijać się coraz szybciej. Choć poważne sytuacje przykryte są najczęściej grubą warstwą humoru, niełatwo patrzeć na chłopaka, który nie pozwala sobie pomóc. W poprzednich odcinkach jego zachowanie można było uznać za niewinne, jednak „Shameless – Niepokorni” nie pozostawiają żadnych złudzeń i bardzo szybko widzowie mogli przekonać się, że wątek Iana nie jest tylko zapychaczem poszczególnych odcinków - on po prostu potrzebował czasu na rozwój.
[video-browser playlist="662268" suggest=""]
Słodko-gorzką wizję życia prezentują też Kev i Vi. Kobieta, obciążona wyrzutami sumienia po nieumyślnej zdradzie, pozwala mężowi na podobny wyskok. Ten, uradowany, szuka odpowiedniej partnerki, co oczywiście związane jest z masą komicznych sytuacji, łącznie z posądzeniem o pedofilię, jednak gdy chwali się Vi, jego radość szybko mija, a ich związek kolejny raz wystawiony jest na ciężką próbę. Jest to typowo shamelessowski wątek, w którym absurdalny humor miesza się z bolesną rzeczywistością. Jak zwykle już brawa dla twórców za mistrzowskie prowadzenie i brawa dla aktorów za tak przekonujące kreacje.
„Shameless – Niepokorni” to jednak nie tylko dramaty, dlatego znalazło się też coś, co pozwoliło oderwać się od wszystkich problemów i po prostu szczerze bawiło – Frank i jego poszukiwanie noclegu. Ileż ten facet ma pomysłów! Jak na alkoholika po przejściach jest nadspodziewanie sprytny i potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji oraz wykorzystać ją do maksimum. Kolejny już raz „Shameless – Niepokorni” pokazują, że zwariowane rozwiązania to ich działka i nie ustąpią miejsca na szczycie. Frank bowiem znajduje przystań u rodziców chłopaka, którego wątrobę przeszczepiono Gallagherowi, i wszyscy czują się z tym komfortowo. Brzmi dziwacznie i tak też wygląda, więc w zasadzie spełnia swoje zadanie. Nie wiem, jakie niespodzianki twórcy jeszcze szykują dla Franka, ale już się nie mogę doczekać.
Czytaj również: Najlepsze seriale XXI wieku
„Rite of Passage” to odcinek, o którym nie da się powiedzieć nic złego. Każdy wątek, każda postać, dosłownie wszystko tu działa tak, jak powinno. Aż dziw bierze, że „Shameless – Niepokorni” jeszcze nie zaczęli zjadać własnego ogona, wszak to już 5 sezon. Mam jednak nadzieję, że utrzymają tę dobrą passę, bowiem oglądanie perypetii Gallagherów to czysta przyjemność. Po cichu liczę też na to, że prawdziwe dramaty i największe absurdy jeszcze przed nami.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat