Skarb Narodów: Na skraju historii: sezon 1, odcinek 7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 14 grudnia 2022Skarb Narodów: Na skraju historii po niezłym odcinku znów obniża loty. Czasem bliżej temu serialowi do opery mydlanej niż przygodówki, której widzowie oczekują.
Skarb Narodów: Na skraju historii po niezłym odcinku znów obniża loty. Czasem bliżej temu serialowi do opery mydlanej niż przygodówki, której widzowie oczekują.
Wyjazd Jess do Meksyku w nowym odcinku serialu Skarb Narodów: Na skraju historii miał być czymś ważnym, bo w końcu nie może już wrócić do USA ze względu na swój status. Jednak twórcy potraktowali ten motyw po macoszemu, a po wjeździe zupełnie zlekceważyli. Rzucają bohaterów w wir akcji, wyraźnie nie mając pomysłu na coś więcej. Zdanie, że Jess jest za mało Meksykanką dla Amerykanów i za bardzo Amerykanką dla Meksykanów, to zdecydowanie za mało.
Odcinek po raz kolejny obnaża, jak kiepskie postaci są w centrum tej historii. Ich relacje są wręcz irytująco powierzchowne. Na czele z Jess – choć jest najjaśniejszym punktem serialu, to podczas pracy w grupie nadal stanowi stereotyp z jedną cechą, która jest wytrychem fabularnym. Trudno nazwać te postacie ludźmi czy ciekawymi charakterami. Każda z nich ma tak banalną rolę do odegrania. Twórcy po prostu nie dają im wybrzmieć, pokazać się z interesującej strony. Jest to grupa nieciekawa, fatalnie zagrana (poza Jess, która w miarę daje radę) i karygodnie napisana pod kątem fabularnym. W scenie w kościele powinna być przygoda, emocje i napięcie. A co dostajemy? Bohaterów, których wady zostały jeszcze bardziej uwypuklone. Wartość przygodowa serialu Skarb narodów rozpada się jak domek z kart.
Ten odcinek serialu Skarb narodów: Na skraju historii bardziej przypomina operę mydlaną. Gdy nadchodzi ważny moment rozmowy z Salazarem, trudno nie przewrócić oczami – mężczyzna okazuje się ojcem Jess. Czy to nie przypomina Wam telenoweli? Zmarły rodzic pojawia się w życiu dziecka i zaczyna mieszać. Scenarzyści obnażają w tym momencie brak wyobraźni, bo dostajemy banalną rozmowę i głupie reakcje Jess. Jej pretensje o to, że ojciec nie mógł się z nią skontaktować, gdy siedział w meksykańskim więzieniu, to absurd. Oczywiście bunt Jess trwa może minutę. Jak za pstryknięciem palcem wszystko się zmienia. Pojawia się za to plan wydostania go z niewoli. Znów dostajemy szereg banałów scenariuszowych i kiepską jakość jak w filmach. W końcu to ci sami scenarzyści, ale serial nie ma reżyserów, którzy przedstawiliby to w rozrywkowej formie – tak jak zrobił to Jon Turteltaub w kinowych produkcjach. W widzach może rosnąć frustracja, że potencjał znów jest marnowany.
Skarb Narodów: Na skraju historii po raz kolejny rozczarowuje, dając rozrywkę co najwyżej przeciętną. Coś, co pozornie jest samograjem, kompletnie nie działa. W porównaniu do rozrywkowego charakteru filmów wygląda to po prostu źle. A przykład zapychania czasu kolejną piosenką Liama pokazuje, że twórcy nie mają na to pomysłu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat