Snowpiercer: sezon 2, odcinek 4 i 5 - recenzja
Snowpiercer wydaje się popadać w stagnację. Niby coś się dzieje, ale można odnieść wrażenie, że wszystko jest na siłę przedłużane.
Snowpiercer wydaje się popadać w stagnację. Niby coś się dzieje, ale można odnieść wrażenie, że wszystko jest na siłę przedłużane.
Snowpiercer prawdopodobnie odkrywa przed widzami słabość Wilforda za sprawą Audrey. Odcinki przekazują sporo informacji na temat tej niezdrowej relacji i wzajemnej fascynacji. Wizyta Wilforda na Snowpiercerze pokazuje, jaką władzę ma nad nim bohaterka. Odcinki dają pełną perspektywę na toksyczną więź, która objawia się trochę inaczej w kolejnym, gdy to Audrey odwiedza Wilforda i ostatecznie z nim zostaje. Wątpię, by Audrey miała ukryty plan. Teoretycznie mogła podjąć tę decyzję, bo nie udała jej się misja. Potrzebowała więcej czasu, przez co dała Wilfordowi fałszywy sygnał. Ostatecznie wątek rozwija tych bohaterów, wydają się oni wskazywać na klucz do upadku złoczyńcy.
Dobrze też wypada kwestia Ruth, która przecież straszliwie obraziła się na Melanie za kłamstwa i udawanie Wilforda. Ten odcinek doskonale działa na rozwój bohaterki. Gdy sama jest w pozycji liderki, dociera do niej, że musi kłamać, by dać ludziom nadzieję. Dzięki temu inaczej patrzy na Melanie - rozumie już, że jej przyjaciółka nie miała wyboru i tylko tak mogła utrzymać porządek na pokładzie pociągu.
Postać Josie to nieporozumienie. Do tego wątku mógł być przypisany każdy i to nie byłby żaden problem, a "wskrzeszenie" Josie zmarnowało ważne decyzje z pierwszego sezonu, które jednocześnie wydają się tanią próbą wybielanie czynów Melanie. Nawiązanie przez Josie relacji z olbrzymem odpornym na mróz to też wyraźna sugestia, jak twórcy chcą osłabić pozycję Wilforda. Jednakże poza dość oczywistym przekazywaniem informacji przez Josie, które okazały się nietrafne, to ten wątek wiele nie wnosi i wydaje się zbyteczny. Szczególnie, gdy spojrzymy na kwestię zabicia osób podejrzanych o pracę dla Wilforda. Twist dość sprawny, bo jednak wszystko wskazywało, że są winni. A skoro teraz Wilford wykorzystuje to do siania chaosu na Snowpiercerze, pytanie brzmi: kto dla niego pracuje? Trzeba przyznać twórcom, że mają solidne pomysły i czasem potrafią je sprawnie wprowadzić, pobudzając zainteresowanie. Oba odcinki sugerują też zmiany stron na obu pociągach, więc tak naprawdę to może być każdy.
Najbardziej kuriozalny wątek dotyczy Pike'a. Twórcy prawdopodobnie pierwszy raz podjęli decyzję, że można coś z nim więcej zrobić po nieudolnych próbach z pierwszego sezonu, ale wzbudza to jedynie konsternację. Nagle odezwała się w nim sumienie? Nie chce być zabójcą Laytona? Co prawda pozbycie się kuriozalnego wątku szefa woźnych to dobra decyzja, ale wykorzystanie do tego Pike'a w taki sposób się nie sprawdza. Jeszcze sugestia jego załamania? Ta scena, w której goli głowę i brodę wydaje się wymuszona, przekombinowania i bez emocjonalnej mocy.
Snowpiercer stara się pokazać rozwój postaci, ale te 2 odcinki udowadniają jedynie, że ta historia stoi w miejscu. Niby coś się dzieje, ale to detale, mało istotne drobiazgi, które nie wskazują, do czego to ma prowadzić. A brak jakiegokolwiek znaku życia od Melanie jedynie to pogłębia. Może w dalszych odcinków coś się w końcu ruszy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat