Spider-Man: Przyjazny pająk z sąsiedztwa - sezon 1, odcinki 1-2 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 29 stycznia 2025Tęskniliście za klimatem filmu Spider-Man: Homecoming? Włączcie sobie nowy animowany serial Marvela. Gwarantuję deja vu! W pozytywnym sensie.
Tęskniliście za klimatem filmu Spider-Man: Homecoming? Włączcie sobie nowy animowany serial Marvela. Gwarantuję deja vu! W pozytywnym sensie.
Jestem prostą dziewczyną – wkręciłam się w uniwersum Marvela za sprawą grzecznego Pajączka, który mówił sąsiadom „dzień dobry”, a przy okazji ratował ludzi z różnych opresji. To właśnie dla niego obejrzałam produkcje MCU w kolejności chronologicznej. A gdy chciałam zagłębić się w komiksy, sięgnęłam najpierw po zeszyt ze Spider-Manem na okładce.
Dlatego zapowiedzi dotyczące nowej animacji o Peterze Parkerze od razu mnie zainteresowały. Choć niemal do ostatniej chwili niewiele wiedziałam na jej temat, ufałam Bradowi Winderbaumowi. Wierzyłam, że szykuje coś wyjątkowego – mimo planowanych zmian. Freshman Year stał się Przyjaznym pająkiem sąsiedztwa i odgrodził się od Kinowego Uniwersum Marvela. Jednak ślady pierwotnego planu są wyraźnie wyczuwalne, czego można było się spodziewać już po pierwszych materiałach promocyjnych i opisie fabuły.
Mamy bowiem do czynienia z nieco nieporadnym społecznie licealistą, który żyje ze swoją ciotką, owdowiałą po śmierci wuja Bena. Peter (Hudson Thames) musi łączyć szkolne obowiązki z nowo odkrytymi zdolnościami, które wykorzystuje jako zamaskowany strażnik Nowego Jorku. Codziennie zalicza "zadania poboczne" w postaci ratowania mieszkańców przed złodziejaszkami czy piratami drogowymi – niektórzy nawet próbują uwiecznić to na swoich transmisjach na żywo. Wkrótce dochodzi mu jeszcze jeden obowiązek – prestiżowy staż. Tym razem jednak jego mentorem nie będzie Tony Stark. Wygląda na to, że o tym genialnym filantropie usłyszymy wyłącznie wtedy, gdy Peter będzie zachwycał się jego wynalazkami. Iron Mana co najwyżej zobaczymy jako pluszową zawieszkę w aucie cioci May.
Zapewne już rozumiecie, do czego zmierzam – serial nie ukrywa tego, jaką produkcją się inspirował.
Choć teoretycznie jest to origin story Spider-Mana, rozpoczynające się nieco wcześniej niż w MCU, już na początku można odczuć silne deja vu. Cień po Wojnie bohaterów i Homecoming podąża za naszym protagonistą szczególnie w finale 1. odcinka, gdy dochodzi do jego pierwszej konfrontacji z innym biznesmenem – Normanem Osbornem. Scena ta celowo ma przypominać debiut aktorskiego Petera Parkera w MCU – jednocześnie wydaje się momentem, w którym produkcja zrywa z pierwotnym założeniem i zaczyna żyć we własnym rytmie. Drugi epizod już nie zalatywał tak sporym podobieństwem do przygód Pajączka granego przez Toma Hollanda.
Uczniowie liceum, do którego uczęszcza Peter, z pewnością będą Wam przypominać bohaterów z kinowej trylogii. Jednak nie zobaczymy Neda czy MJ. Parker przyjaźni się z Nico Minoru – to nazwisko możecie kojarzyć z komiksów (dziewczyna była członkinią grupy Runaways). Natomiast głównym obiektem westchnień jest była niania Petera, Pearl, która nawet swoim wyglądem przypomina Liz Allan z filmu Spider-Man: Homecoming. Niestety to nieodwzajemnione uczucie, ponieważ dziewczyna spotyka się z popularnym futbolistą Lonniem. Na pochwałę zasługuje fakt, że mimo ograniczonego czasu scenariusz stara się nieco rozwinąć ich wątki. Nie wydają się oni postaciami pisanymi na jedno kopyto. Zakładam, że w kolejnych odcinkach dowiemy się o nich jeszcze więcej – szczególnie o tym ostatnim bohaterze, który zapewne przemieni się w złoczyńcę.
Doceniam również tempo serialu i umiejętne połączenie tego licealnego świata z superbohaterskimi obowiązkami Petera. W rzeczywistości akcji mamy sporo, a po spektakularnej walce Doktora Strange’a z symbiontem można spodziewać się jeszcze więcej cameo. Szczególnie czekam na odcinek z Daredevilem (głosu oczywiście użyczy mu Charlie Cox). Sam Pajączek ma ręce pełne roboty. Czeka nas gonitwa za czarnym vanem i walka z podpalaczem. To dokładnie taki Spider-Man, jakiego znamy z filmów i komiksów – czyli gaduła o dobrym sercu.
Twórcy inspirowali się nie tylko trylogią z Hollandem, co fani Marvela od razu dostrzegą. Warto pochwalić styl wizualny produkcji, który pierwotnie podzielił fanów po pierwszej zapowiedzi wideo. Kreska rzeczywiście przypomina styl starszych komiksów Marvela. Mimo że akcja rozgrywa się w teraźniejszości, ma oldschoolowy klimat. Wisienką na torcie jest czołówka, bo nie zapomniano o dodaniu charakterystycznego sampla z poprzednich animacji. Już wiem, czemu zachwyciła ona zagranicznych dziennikarzy – doskonale odzwierciedliła podwójne życie prowadzone przez Petera. A połączenie znanej melodii z rapem dodało jej powiewu świeżości.
Hudson Thames (swoją drogą, ma głos tak bardzo przypominający Hollanda, że czułam się tak, jakbym oglądała animowany Homecoming) opowiadał, że ku jego zaskoczeniu „serial nie jest woke”. Po obejrzeniu dwóch epizodów wiem, że nie wszyscy widzowie się z nim zgodzą. Twórcy zdecydowali się na zmianę płci doktor Connors, a Norman Osborn stał się czarnoskóry. Sporą częścią 1. odcinka jest również wątek Lonniego i jego powrót do domu, w którym dostrzegamy zachowania rasistowskie ze strony policjanta oraz pani jadącej metrem. Osobiście nie uważam, by te rzeczy miały jakikolwiek wpływ na przebieg fabuły serialu, natomiast zakładam, że mogą wywołać oburzenie w pewnych środowiskach. Czy jednak warto się tym aż tak przejmować? Moim zdaniem nie. Widać, że ta animacja została zrobiona przez fanów Spider-Mana dla fanów Spider-Mana. Nie pozostaje nic innego, jak rozsiąść się wygodnie w fotelu i czekać na kolejne epizody.
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckanaEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1937, kończy 88 lat
ur. 1980, kończy 45 lat