Twórcy How to Get Away with Murder nie przestają nas zadziwiać. Każdy sezon to nowe intrygujące zagadki, które widzowie pragną rozwiązać jak najszybciej i właśnie dlatego nie wyobrażają sobie przegapienia któregokolwiek odcinka. Tym razem, by poznać odpowiedzi na nurtujące nas pytania, trzeba było być niezwykle cierpliwym. Chociaż odcinków było zaledwie piętnaście, emisja rozciągnęła się na prawie pół roku. Jednak warto było te pokłady cierpliwości w sobie odnaleźć, ponieważ kolejny rozdział tej niesamowicie emocjonującej historii nie zawiódł. Serial nie stracił swojej oryginalnej formy. Jak zwykle, do punktu kulminacyjnego docieramy gdzieś w połowie sezonu. W każdym odcinku dostajemy flashforwardy, które przygotowują nas do tego momentu, jednocześnie doprowadzając do tworzenia różnych, czasem szalonych teorii. Po najważniejszym odcinku sezonu, twórcy zaczynają posługiwać się flashbackami, które dostarczają nowych dowodów w sprawach, które zarówno bohaterowie, jak i widzowie próbują rozwiązać. Po raz kolejny okazuje się, jak dobrze są ze sobą powiązane wszystkie wątki serialu, a dość nietypowy sposób przedstawiania wydarzeń w dalszym ciągu sprawdza się idealnie. Głównym problemem, jakiemu muszą stawić czoła bohaterowie, jest życie po stracie Wesa. Próba powrotu do normalności i pogodzenia się z odejściem bliskiej osoby okazuje się być trudna, nawet dla tych, którzy ze śmiercią są już za pan brat. Oczywiście, każdy radzi sobie z tym inaczej. I tak jak w prawdziwym życiu, jedni próbują ruszyć na przód, podczas gdy inni zatracają się w żałobie. Aktorzy bardzo dobrze poradzili sobie z operowaniem emocjami i sprawili, że można było poczuć ból, który przejął władzę nad życiem odgrywanych przez nich postaci. Wątek ten jest w pewnym sensie terapeutyczny dla widowni, ponieważ gdy widzimy, że nawet tak silne osoby muszą zmagać się z tego typu problemami i nie jest to dla nich łatwa walka, uświadamiamy sobie, że cierpienie jest rzeczą całkowicie normalną i nie ważne jak duże ono jest, w starciu z nim nie można się poddać. Ta tragedia nie wpływa wyłącznie na samych bohaterów, ale również na łączące ich relacje. Jest to niezwykle ciekawe, ponieważ poszczególne związki znacząco zmieniają się przez te kilkanaście odcinków. W to cierpienie są też wciągnięci widzowie, którzy kilka razy dostają nadzieję na powrót Wesa do żywych. Nie ma wątpliwości, że to właśnie ta nadzieja zatrzymała przy serialu część fanów, która wciąż nie potrafi wybaczyć twórcom zabicia ich ukochanej postaci. To wszystko jest jednak tłem dla najważniejszego wątku sezonu, którym jest próba zdemaskowania ojca Laurel. Jorge Castillo, którego do tej pory mogliśmy oglądać dość rzadko, stał się głównym czarnym charakterem. Chyba nie ma nikogo, kto darzyłby tę postać sympatią, co dowodzi, że Esai Morales odgrywający tę rolę spisał się świetnie. Całe zamieszanie wywołane planem jego córki prowadzi do odkrycia kilku sekretów, które rzucają całkiem nowe światło na część z bohaterów. Dobrym posunięciem było rozegranie tego wątku w zupełnie nowym miejscu, w którym Annalise Keating nie miała żadnej władzy. W Caplan & Gold rządzi inna, lecz równie niezwykła kobieta. Tegan Price (Amirah Vann) to postać, która wprowadziła nową dynamikę do serialu, będąc nie tylko konkurencją dla głównej bohaterki, ale również mentorem dla Michaeli oraz osobą ściśle związaną z panem Castillo. Oczywiście, Annalise Keating w dalszym ciągu jest najlepszą postacią w serialu. Chociaż zdania widzów o poszczególnych bohaterach są podzielone, to nadal wszyscy kochają Annalise i zgodnie twierdzą, że bez niej cała reszta już dawno była by zgubiona. Keating musi stawić czoła wielu nowym wyzwaniom. Pierwszym z nich jest rozstanie się ze swoim zespołem. Ta trudna decyzja jest wywołana troską o ludzi, z którymi jest bardzo silnie związana. I chociaż bohaterka chce dobrze, efekty tej decyzji są opłakane i jest ona ponownie zmuszona do ratowania wszystkich dookoła. Viola Davis nie przestaje zachwycać i udowadnia, że zasługuje na miano jednej z najlepszych aktorek na świecie. Jest niezwykle charyzmatyczna i potrafi wzruszyć widza do łez. W tym sezonie Annalise odsłania się przed nami, okazuje wiele słabości i podejmuje nierówną walkę ze swoimi demonami. Wszystko to widzimy oczami jej psychoterapeuty. Doktor Isaac Roa jest postacią, która na pewno odegrała ważną rolę, chociaż ciężko stwierdzić, po co rozwijane były jego prywatne wątki, skoro wszystko wskazuje na to, że nie zobaczymy go w następnym sezonie. Niesamowite, że po każdych kilkunastu odcinkach ma się zupełnie inne odczucia co do bohaterów. W poprzednich latach widzowie pokochali Ashera, który na początku był jedną z najbardziej nielubianych postaci. Tym razem, podobną drogę przechodzi Bonnie. Chociaż nadal wielu fanów Sposobu na morderstwo jej nie lubi, to jest też spora grupa osób, która w końcu się do niej przekonała. Wygląda na to, że postanowiono ocieplić wizerunek tej postaci, co wyszło na pewno na dobre. Przemiana ta jest niewątpliwie warta odnotowania. W zupełnie innej sytuacji jest Michaela, która przez te piętnaście odcinków straciła bardzo dużo w oczach fanów. Od początku była osobą o trudnym charakterze, ale pomimo wielu wad, była lubiana przez widzów. Twórcy serialu postanowili jednak, że pora to zmienić i stworzyli potwora. Michaela przez cały czas starała się stać Annalise, aż w końcu stała się jej zupełnym przeciwieństwem. I chociaż grana przez nią postać zyskała wielu przeciwników, to Aja Naomi King zasługuje na pochwałę, ponieważ w tym sezonie była jeszcze lepsza niż w poprzednich i wyróżniała się na tle całej obsady. Ważnym do odnotowania wydarzeniem jest niewątpliwie crossover z innym hitowym serialem z królestwa Shonda Rhimes, Scandal. Była to dwuczęściowa współpraca: najpierw mieliśmy okazję zawitać do świata Olivii Pope, by potem powrócić do Filadelfii. Takie odcinki są nieco trudne do oglądania, ponieważ by w pełni je zrozumieć, zazwyczaj trzeba być na bieżąco z obydwoma serialami. Ale nawet jeśli ktoś nigdy nie oglądał Skandalu, to nie sposób nie docenić tego połączenia, ponieważ Annalise Keating i Olivia Pope sprawiły, że wątki innych postaci zeszły na o wiele dalszy plan. To właśnie wspólne sceny Violi Davis i Kerry Washington były najważniejsze. Aktorki wzajemnie wyzwoliły w sobie to, co najlepsze i dały widzom jedne z najlepszych występów w historii obu seriali. Czwarty sezon, chyba nieco spokojniejszy niż poprzednie, nie był wcale nudny! Ludzie zaangażowani w tę produkcje wykonali kawał dobrej roboty. Widzowie byli trzymani w napięciu przez cały czas, a czekanie na każdy następny odcinek był torturą. Ostatni z nich sprawił, że ma się ochotę na więcej. Może nie był to najbardziej dramatyczny cliffhanger w historii telewizji, ale powstało wiele nowych pytań, na które każdy miłośnik serialu desperacko potrzebuje odpowiedzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj