„Star Wars Rebelianci”: sezon 2, odcinek 2 i 3 – recenzja
Serial "Star Wars Rebelianci" powraca na ekrany z 2. sezonem i pokazuje wyraźną poprawę w stosunku do 1. serii. Jest ciekawiej, dojrzalej i z pomysłem.
Serial "Star Wars Rebelianci" powraca na ekrany z 2. sezonem i pokazuje wyraźną poprawę w stosunku do 1. serii. Jest ciekawiej, dojrzalej i z pomysłem.
Nowe odcinki "Star Wars Rebels" pokazują bardzo wyraźny rozwój serialu w stosunku do poprzedniego sezonu, a nawet w porównaniu do "Star Wars Rebels: The Siege of Lothal". Historia jest przede wszystkim poważniejsza - nie ma czasu na infantylne głupoty i dziwne zachowanie któregoś z bohaterów. Wszystko jest bardziej serio z jednoczesnym zachowaniem przygodowego klimatu "Gwiezdnych Wojen". Te dwa odcinki to potrzebny krok w dobrą stronę, by ten serial stał się czymś, co nie tylko nadal będzie przyciągać młodych widzów, ale jeszcze bardziej zachęci starszych.
Wyprawa na nieznaną planetę, na której bohaterowie spotykają klony, to coś bardzo potrzebnego, gdyż znakomicie zazębia historię nie tylko z serialem "Star Wars: The Clone Wars", ale też z filmem "Star Wars: Episode III - Revenge of the Sith". Szybko i rozsądnie wyjaśniono, dlaczego Rex, Wolffe i Gregor przetrwali rozkaz 66 bez zabijania Jedi, a do tego wyszło na jaw, jak Imperium potraktowało klony po zakończeniu wojny. Wszystkie informacje są niegłupie, wiarygodne i satysfakcjonujące. Nie mam do czego się przyczepić. Zaś same postacie trzech klonów po latach fantastycznie się różnią pod każdym względem. Szczególnie lekko szalony Gregor to fajny dodatek do tej zgrai. Sam Rex nie stracił nic ze swoich cech, więc jeśli ktoś go lubił w poprzednim serialu, w tym też będzie zadowolony.
W tym wszystkim cieszy reakcja Kanana na klony, która jest zrozumiała i nawet potrzebna. Wiemy, że przeżył rozkaz 66 i widział, jak klony zabijają innych Jedi. To traumatyczne przeżycie ukształtowało jego pogląd na żołnierzy, więc te dwa odcinki sprawnie pokazują, jak powoli dojrzewa do akceptacji ich współpracy. Brawo za to, że Kanan nie mówi o nich jako o przyjaciołach, a jedynie traktuje ich umiarkowanie. Rozbudowa tych relacji w dalszych odcinkach może być ciekawym dodatkiem.
[video-browser playlist="752965" suggest=""]
Wydarzenia z obu odcinków to oczywiście pole do pokazania, z jakiej gliny klony są ulepione. Pierwsza historia jest czymś, co Dave Filoni lubi - czyli inspiracją popkulturą. W tym przypadku bardzo wyraźnie czuć nawiązania do "Moby Dicka", które zostają wprowadzone sprawnie, a sama historia może się mimo wszystko podobać. Polowanie dostarcza frajdy, a rola Zeba w tym wszystkim w połączeniu z nieufnością Kanana dobrze się zazębia z całą fabułą. W drugim odcinku natomiast wpadają imperialni z maszynami AT-AT. To poniekąd jest pozytywne zaskoczenie, bo obserwujemy zdezelowaną maszynę kroczącą Republiki kontra trzy potężne bojowe maszyny Imperium. Wydawałoby się, że to musiało się skończyć porażką, ale wiemy, że w tym serialu na tym etapie jest na to na pewno za wcześnie. Tylko że tym razem twórcy wychodzą z tego obronną ręką, bo klony mają przewagę - są to weterani zaprawieni w bojach, a Kallus i imperialni nie mieli tak naprawdę z kim się bić, więc opierają się jedynie na pustym szkoleniu. Różnica ta jest tutaj wyraźna, a dodatek dwóch Jedi jedynie dopełnia reszty. Heroiczne starcie trzech klonów z maszynami kroczącymi, w którym naprawdę dostają łomot, sprawnie buduje emocje i pozwala docenić heroizm oraz zaakceptować końcowe rozwiązanie. Niby strzał w słaby punkt AT-AT nie jest szczególnie nowym rozwiązaniem, ale... w sumie jedyna drobna rzecz, która razi, to szybkość, z jaką ten strzał niszczy maszynę. Powinien spowodować uszkodzenia, dać przewagę, a nie zniszczyć ot tak.
Wiemy, że Vader będzie tutaj pociągać za sznurki i pewnie okazjonalnie pojawi się, by zagrozić bohaterom. Mamy dobry motyw w tym odcinku, jak to imperialny niszczyciel porzuca Kallusa i jego ludzi na rozkaz Dartha Vadera. Wiele wskazuje na to, jak bardzo działania Imperium w tym sezonie będą różnić się od tych z poprzedniego. To powinno powoli się rozwijać w ciekawym kierunku. Pojawienie się pierwszego z nowych Inkwizytorów jest zapowiedzią, że ten sezon może być naprawdę czymś, czego każdy fan "Gwiezdnych Wojen" mógł oczekiwać.
"Star Wars Rebels" oferują odczuwalny rozwój tonu, klimatu oraz sposobu opowiadania historii. Czuć w tych dwóch odcinkach więcej powagi, ale i prawdziwej magii "Gwiezdnych Wojen". Zapowiada się znakomity sezon.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat