Star Wars Rebelianci: sezon 2, odcinek 6 – recenzja
Po kilku słabszych odcinka w końcu doczekałem się czegoś, co miało w sobie magię. Star Wars Rebelianci pokazali coś ważnego i zarazem pięknego.
Po kilku słabszych odcinka w końcu doczekałem się czegoś, co miało w sobie magię. Star Wars Rebelianci pokazali coś ważnego i zarazem pięknego.
Takie odcinki są bardzo potrzebne serialowi Star Wars Rebels, bo rozwijają postacie, które do tej pory nie miały zbyt dużego pola do popisu. W Wings of the Master swoje 5 minut dostaje Hera, która wyrusza sprawdzić tajemniczy prototyp bojowego statku. Udaje się pokazać bohaterkę z innej perspektywy. Potwierdza, jaką jest świetną pilotką, a ta zwyczajna opowieść o tym, czym jest dla niej latanie, dodaje jej wyrazu. Monolog jest oczywiście zwyczajny, banalny i trochę ckliwy, ale tutaj to działa, są emocje. Hera w końcu zaczyna być ciekawszą osobą.
Szósty odcinek to też piękny hołd dla Ralpha McQuarriego, słynnego artysty, który tworzył wizualny styl Oryginalnej Trylogii poprzez fenomenalne szkice koncepcyjne. Tutaj ukazano to w osobie Quarriego, twórcy prototypu, który okazuje się sympatyczną postacią godną swojego imienia, a chwilami oferuje nawet zabawne wstawki. Jest w nim jednak coś takiego, co działa, ciekawi i zastanawia, jak rozwinie on temat prototypu.
Fajnie, że w nowym kanonie zdecydowano się pokazać powstanie słynnego B-Winga, którego pamiętamy ze starych filmów. Na początku miałem mieszane odczucia wobec superlasera tego prototypu, którego moc jest zaskakująco duża. Wydaje się jednak, iż ukazane minusy tej broni doprowadzą do tego, że myśliwce tworzone masowo nie będą jej posiadać. W końcu dawniej czegoś takiego B-Wingi nie miały, ale prototyp mógł, bo czemu nie? Dlatego też cała potyczka z Kallusem na orbicie okazuje się bardziej interesująca, niż się wydaje. Mam jednak nadzieję, że w samym serialu twórcy wyjaśnią późniejszy brak superlasera, by wszystko miało większy sens.
Czytaj także: Moje Gwiezdne Wojny - felieton Adama Siennicy
Star Wars Rebels pozwolili niektórym postaciom trochę odpocząć i dali większe pole do popisu innym. W końcu zaserwowano odcinek, który miał nie tylko klimat Gwiezdnych Wojen, ale i przemyślaną, nieinfantylną fabułę, która wciąga i ma wiele fajnych aspektów. Potyczka z Imperium na ciut większą skalę może się podobać, bo jest krokiem w dobrą stronę. Oby tak dalej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat