Bezapelacyjnie Stranger Things jest jednym z najlepszych seriali zeszłego roku. Dobrze napisany i trochę żerujący na nostalgii wobec filmów naszego dzieciństwa, okazał się być dla Netflixa strzałem w dziesiątkę. Jednak sukces to również ogromne wyzwanie, bo jak zrobić 2. sezon, by utrzymać, a może nawet podwyższyć poziom produkcji? Matt i Ross Duffer stanęli jednak na wysokości zadania. Zachowali klimat lat 80. oraz magię pierwszego sezonu, dodając głównym postaciom głębi. Nasi młodzi bohaterowie muszą tym razem zmierzyć się nie tylko z tym, co czai się po Drugiej Stronie, ale także ze swoimi problemami typu zazdrość, czy niezrozumienie. Takie typowe bolączki nastolatków. Bracia Duffer w drugim sezonie postanowili odpowiedzieć na kilka pytań, jakie stawiali sobie fani na temat Drugiej Strony. Odgrywa ona teraz jeszcze większą rolę, staje się większym zagrożeniem. Powracają też starzy bohaterowie, czyli śmigający na rowerach chłopaki z Hawkins, Jedenastka („Millie), komendant Hopper („David) czy dobrze nam znani nastolatkowie Steve, Jonathan i Nancy (Natalia Dyer). Do tego mixu dochodzą nowe postaci, jak choćby „Sean wcielający się w rolę nerdowatego chłopaka Joyce (Winona Ryder). I tu zaczyna coś zgrzytać. Twórcy już zapowiedzieli, że powstanie trzeci sezon i tak też konstruują swoją opowieść. Tak więc niektóre postaci pojawiają się jedynie przez chwilę by można było z nich skorzystać w przyszłości. Przez to w miasteczku robi się tłoczno. Wielu fanów może być zawiedzionych tempem akcji, która nie wyrywa do przodu w pierwszych odcinkach. Raczej rośnie powoli, z biegiem czasu. Wpisuje się to w politykę Netflixa, który już od dawna nie kręci seriali, tylko długie filmy podzielone na odcinki. Wiedząc, że i tak będziemy je oglądać hurtowo, nie trudzi się na tworzenie zaskakujących zakończeń, które mają nas przytrzymać przy ekranie - wychodzi z założenia, że i tak przy nim zostaniemy. Dlatego serial na dobre rozkręca się dopiero w połowie sezonu. Pierwsza część została przeznaczona na pokazanie tego, co zmieniło się u naszych bohaterów i tego, jakie mają problemy, a także na wprowadzenie nowych postaci i odpowiednie ich przedstawienie. Twórcy nareszcie mają na to czas, ponieważ już nie muszą nam tłumaczyć czym jest Druga Strona, więc bardziej skupiają się na bohaterach, których wszyscy tak pokochali. Możemy się dowiedzieć więcej chociażby o Jedenastce, co - przynajmniej dla mnie - jest bardzo fajnym zabiegiem fabularnym. Bracia Duffer zwiększyli nacisk na pokazanie, jak społeczeństwo wyklucza pewne jednostki tylko i wyłącznie przez wzgląd na ich inny wygląd czy zainteresowania. W tym wypadku, nerdy są uznawane za ludzi gorszych od całej reszty. Podobnie ten problem ukazywała kiedyś „The nim zeszła na złą drogę. W 2. sezonie tradycyjnie roi się od popkulturowych nawiązań do lat 80. Bez problemu dostrzeżecie inspirację Ghostbusters, The Thing, Dungeon & Dragons, Indianą Jonesem, Gremlinsitp. Świetnie prezentuje się też ścieżka dźwiękowa pełna utworów Metallici, The Police, Scorpions czy Duran Duran. I na tym chyba polega największa siła nowej odsłony. Czerpie ona garściami z pierwszej części, ale serwuje nam też sporo nowych wątków. Rozwija się. Oczywiście nie ma już tego efektu nowości. Twórcy nie znaleźli magicznego środka by przebić sufit i zaserwować nam coś jeszcze bardziej spektakularnego. Postanowili pójść w bardziej mroczny klimat niż poprzednio. Otrzymujemy dzięki temu solidny sequel. Tylko tyle i aż tyle.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj