Studio: sezon 1, odcinek 6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 23 kwietnia 2025Nowy odcinek Studia skupił się na nieco poważniejszych kwestiach. Nie zabrakło jednak doskonałego humoru. Po chwilowym załamaniu serial wraca na właściwe tory, znów w perfekcyjny sposób obśmiewa wiele współczesnych zachowań.
Nowy odcinek Studia skupił się na nieco poważniejszych kwestiach. Nie zabrakło jednak doskonałego humoru. Po chwilowym załamaniu serial wraca na właściwe tory, znów w perfekcyjny sposób obśmiewa wiele współczesnych zachowań.

Kojarzycie wypowiedź Mateusza Borka o tym, że piłkarz nie może czuć presji, że to uczucie zarezerwowane jest dla (na przykład) pielęgniarki na onkologii? Niemal cały szósty odcinek Studia utrzymany jest w duchu takich właśnie wypowiedzi, tyle że miejsce piłkarzy zajmują filmowcy. Seth Rogen wrzuca granego przez siebie bohatera w wir walki o dobre imię ludzi kina. Choć trzeba przyznać, że rzuca sobie także sporo kłód pod nogi.
Zacznijmy od humoru. Już w poprzednim odcinku Rogen pokazał, że nie będzie rezygnował ze swoich kloacznych żartów. Jednak tym razem w przeciwieństwie do epizodu piątego potrafi wkomponować je w fabułę tak, by nie wybijały się na pierwszy plan i mimo wszystko były w pewien sposób artystyczne. Dostajemy więc totalnie odjechany, obrzydliwy, ale zabawny i klimatyczny zwiastun horroru komediowego o zombie, za który odpowiada reżyser Spike Jonze (znany z Her z Joaquinem Phoenixem). To jedyne miejsce, w którym w tym odcinku zobaczymy – tym razem bardzo skromne – cameo, ograniczające się do krótkiego występu Josha Hurthersona (Peeta z Igrzysk Śmierci).
Poza tą krótką wstawką mamy do czynienia z odcinkiem skupionym tylko wokół Matta Remicka. Idzie on ze swoją dziewczyną, onkolog dziecięcą, na bal charytatywny. I tu zaczynają dziać się różne rzeczy. Najpierw są wymiany zdań, pokazujące, że nie każdy człowiek lubiący oglądać filmy musi być kinofilem, nie musi znać tytułów wszystkich filmów ani klasyków, nie musi kojarzyć nazwisk reżyserów. Później wjeżdżają o wiele potężniejsze działa. Obraz ludzi przedkładających streaming i zacisze własnego domu ponad wyjście do kina. Wreszcie zaczyna się też kłótnia na temat mitycznej presji, której człowiek niebędący lekarzem walczącym o życie pacjenta nie powinien specjalnie odczuwać.

Siłą tego odcinka są kapitalne, mocno zniuansowane dialogi, drobne uszczypliwości rzucane od niechcenia, walka o swoje przekonania. Niektórzy mogliby powiedzieć, że Matt pokazuje tu swoje wybujałe ego. Można to interpretować także w ten sposób, aczkolwiek zachowanie lekarzy także pozostawia sporo do życzenia, oni nie są tutaj krystaliczni, nie przemawiają z pozycji niedającej się podważyć. Naprawdę w tym odcinku pada sporo ciekawych prawd. Można także wychwycić kilka spojrzeń na kwestie rozrywki i życia.
To bardzo, bardzo dobry epizod, w którym udało się zachować balans między rubasznością a inteligentną satyrą, między kabaretem a konsekwentnie budowaną fabułą. Dodatkowo ten epizod miał idealne tempo, nie za szybkie (co zdarzyło się już w tym sezonie), ale też nie nazbyt wolne. Wszystko w punkt. Nawet zakończenie, w którym Matt w swoim stylu przewraca się co chwila jak ostatnia popierdółka, daje radę.
Kolejny odcinek na zdecydowany plus. Może nie była to taka uczta kinomana jak przy epizodzie czwartym, ale postawienie na mądry przekaz i zderzenie dwóch światów przyniosło ogrom satysfakcji. Studio to cotygodniowa pozycja obowiązkowa dla ludzi, którzy kochają kino, dostrzegają w nim różnego rodzaju smaczki i potrafią śmiać się zarówno z tych wysublimowanych żartów, jak i tych nieco bardziej prostackich.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1940, kończy 85 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1969, kończy 56 lat

