Supergirl: sezon 1, odcinek 11 – recenzja
Supergirl to serial nierówny. Po przeciętnym i banalnym 10. odcinku dostajemy tym razem taki z emocjami, ciekawą historią i nawet solidnymi wątkami obyczajowymi.
Supergirl to serial nierówny. Po przeciętnym i banalnym 10. odcinku dostajemy tym razem taki z emocjami, ciekawą historią i nawet solidnymi wątkami obyczajowymi.
Od momentu, kiedy wydało się, że Hank to znany z komiksów Martian Manhunter, zupełnie inaczej patrzy się na tę postać. Wyjawienie jego prawdziwej tożsamości było jednym z lepszych wydarzeń w Supergirl, dlatego też 11. odcinek, powracający do tematu marsjańskiego, sprawdza się zaskakująco dobrze i pokazuje, że twórcy potrafią wywołać emocje i opowiedzieć interesującą historię, gdy znajdą temat z potencjałem. W tym wszystkim cieszy rozwój Hanka, bo wątek pozwala lepiej poznać jego marsjańską przeszłość. Takim sposobem dostajemy nieźle zrealizowane sceny retrospekcji, które choć krótkie, wypadają o niebo lepiej niż trochę mdłe wydarzenia z Kryptona. To też tyczy się stylu wizualnego - tutaj wszystko jest ukazane lepiej, bo w przypadku Kryptona ostatnio wykorzystano tyle flar, że można byłoby pomyśleć, iż J.J. Abrams reżyseruje odcinek. Brawa dla twórców serialu, bo dzięki tym wspomnieniom udaje się zbudować emocje, które mają wpływ nie tylko na Hanka, ale także na jego relację z Karą i Alex. Dobrze się coś takiego ogląda.
W Strange Visitor from Another Planet rzuca się w oczy też kwestia efektów specjalnych. Widać, że duża część budżetu poszła na Białego Marsjanina, którego koncept i wykonanie budzą pozytywne wrażenie. Zdecydowanie chciano, aby ta komputerowo wygenerowana postać wyglądała dobrze (i udało się). Niestety przez to widać niedoróbki w innych scenach - lot Supergirl i ludzkie wcielenie Marsjanina grasujące w bazie DEO to najbardziej rażące przykłady. O ile serial pod tym względem przeważnie stoi na równym, akceptowalnym poziomie, to tutaj wyraźnie niektóre rzeczy odstają. Sama walka z Białym Marsjaninem zdecydowanie jest satysfakcjonująca w wykonaniu. W jej przypadku zastanawia mnie groźba rzucona już w celi - czyżby to jakaś zapowiedź na przyszłość?
Zaskakująco dobrze prezentuje się wątek obyczajowy odcinka związany z Cat i jej synem, Adamem. Widać tutaj pomysł przemyślany i ukazany trochę z dystansem, bo choć w odpowiednich momentach pojawiają się emocje, to nie brakuje też humoru, który nie pozwala serialowi przejść na zbyt poważne tony. Ciekawym zabiegiem okazuje się obsadzenie w roli Adama Fostera aktora Blake'a Jennera, który prywatnie jest chłopakiem Melissy Benoist (grającej Supergirl). Jako że końcówka zapowiada wątek romantyczny, ciekawe jest to, jak ta para będzie razem sprawować się na ekranie i czy zobaczymy pomiędzy nimi potrzebną chemię. Na razie w tych kilku scenach wygląda to nieźle, z potencjałem na coś naprawdę fajnego w przyszłości.
Supergirl dostarcza wrażeń, solidnej historii (nawet relacja Kary z Wrynnem rozwija się odpowiednio) i emocji. Konwencja serialu jest już ustalona, Melissa Benoist nadal jest najjaśniejszym punktem programu, a cliffhanger z Bizzaro zapowiada, że może być jeszcze lepiej. Niestety nadal czegoś brak do pełni szczęścia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat