Tacy właśnie jesteśmy: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
Czwarty odcinek Tacy właśnie jesteśmy jako osobny fragment może nieco rozczarowywać, lecz jako część większej całości składa się najpewniej na oryginalność tejże serii.
Czwarty odcinek Tacy właśnie jesteśmy jako osobny fragment może nieco rozczarowywać, lecz jako część większej całości składa się najpewniej na oryginalność tejże serii.
Serial Tacy właśnie jesteśmy znowu zaskakuje. Poprzedni odcinek rozbudził nasz apetyt na w miarę „poprawne” rozwijanie wydarzeń i moglibyśmy oczekiwać, że ten rodzaj prowadzenia akcji będzie kontynuowany już do końca. Nic bardziej mylnego. Reżyser nie spełnia naszych oczekiwań, co poniekąd może być nieco rozczarowujące. Luca Guadagnino postanowił bowiem, że w czwartym odcinku widzowie spędzą cały dzień w towarzystwie bohatera grupowego - paczki nastoletnich przyjaciół.
Pretekstem do tego jest ślub dwójki znajomych naszych bohaterów. Większą część odcinka stanowi nietypowe wesele – jest to po prostu impreza w nowoczesnym domu. Motyw włamania się na czyjąś posesję i uciech związanych z tego typu sytuacją znamy oczywiście z wielu innych filmów czy seriali, ale jest w tym temacie coś emocjonującego, co sprawia, że w zasadzie zawsze się on sprawdza. Tak jest i tym razem, a sytuacja nielegalnego przyjęcia daje widzom sporą frajdę. Problem jednak w tym, że impreza rozciągnięta została na niemalże cały odcinek, bohaterom towarzyszymy na wszystkich jej „etapach”. Taki epizod miał zapewne cel immersyjny. I rzeczywiście tak jest. Ten odcinek absolutnie się nie dłuży, przebywanie w towarzystwie bohaterów Tacy właśnie jesteśmy jest przyjemne. Wszystko jest oczywiście świetnie zagrane, nawet przez aktorów, którzy w serialu pojawiają się po raz pierwszy, ale do dobrego poziomu aktorstwa produkcja zdążyła nas już przyzwyczaić. Trzeba jednak przyznać, że emocjonalnie ten odcinek został utrzymany na mniej więcej równym poziomie, przez co pod tym względem jest nieciekawy. Zamiast odważnych scen z imprezy, wolałabym dostać raczej rozwinięcie wątków z poprzedniego odcinka. Brak kontynuacji poruszonych poprzednio motywów jest nieco rozczarowujący. Na głębsze poznanie sytuacji rodzinnej Frasera i Caitlin przyjdzie nam więc jeszcze chwilę zaczekać. Jeśli twórcy chcieli w ten sposób wzbudzić nasz apetyt na wspomniane wątki, to trzeba przyznać, że doskonale im się to udało.
W czwartym odcinku nikt z bohaterów nie wysuwa się specjalnie przed szereg, nawet Fraser i Caitlin są jedynie częścią większej całości, a sam epizod niewiele wnosi do ich relacji. Oczywiście zauważamy, że więź nastolatków się zacieśniła, ku niezadowoleniu byłego chłopaka Caitlin. Dostrzegamy też, że bohaterowie tworzą relację wyjątkową, którą z zaciekawieniem obserwujemy. A chociaż oboje uczestniczą w imprezie, są jej częścią, to jednocześnie tworzą własną, osobną przestrzeń i nie rzucają się w wir ekstatycznej rozwiązłości. Odcinek przynosi więc cenną charakterystykę ich związku.
Na tym etapie, po czterech odcinkach Tacy właśnie jesteśmy, widać już bardzo wyraźnie, że Luca Guadagnino nie zamierzał stworzyć serialu jakich wiele. Pomysł na serię jest bardzo oryginalny, a jej nadrzędnym celem było wejście w nastoletni świat i oddanie doświadczenia adolescencji. Twórcy konsekwentnie realizują ten zamysł. I chociaż dzisiejszy odcinek oceniam nieco słabiej niż poprzednie, to wydaje się, że w ostatecznym rozrachunku i całościowym spojrzeniu na serię, będzie on nieodzowną częścią autorskiego, oryginalnego pomysłu na serial, w którym każdy odcinek zaskakuje i rzuca inną perspektywę na kwestię dorastania.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Pamela JakielDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat