Sylvain to charyzmatyczny i przebojowy paryski policjant, który swoimi niekonwencjonalnymi metodami śledczymi przysparza sobie tyle samo wielbicieli co wrogów. Jednak ratują go wyniki. Do czasu. Po jednej z pozapolicyjnych wpadek zostaje odesłany do Marsylii, gdzie wstępuje w szeregi tamtejszej grupy stróżów prawa. Wkrótce Sylvain dostaje szansę odkupienia swoich win i rozpoczyna śledztwo w sprawie napadów na bank dokonywanych przez włoskich przestępców poruszających się Ferrari. Policjant potrzebuje naprawdę szybkiego samochodu, aby złapać kryminalistów. Tak losy Sylvaina łączą się Eddym, którego wujkiem jest najszybszy taksówkarz Marsylii, Daniel. Poprzednie części serii Taxi bazowały na interesującym połączeniu humoru z dobrze zrealizowanymi scenami akcji. Żarty śmieszyły, a poszczególne sekwencje oglądało się naprawdę dobrze. Niestety w tym przypadku twórcy co jakiś czas wolą przypominać, jak to było dobrze kiedyś i jak świetni byli Daniel oraz Emilien, niż zająć się rozbudowaniem historii swoich bohaterów. Ten wymuszony sentyment, którym w sporym natężeniu posługują się scenarzyści kompletnie nie pasuje do prowadzonej przez nich narracji. Niestety całości nie ratuje element humoru, który był znakiem rozpoznawczym serii. W tym wypadku żarty są po prostu słabe, a w niektórych momentach wręcz żenujące. Twórcy posługują się tutaj wszystkimi możliwymi rodzajami gagów, aby rozśmieszyć widza, jednak ich poziom pozostawia wiele do życzenia. Żarty mówiące o głupocie policyjnej ekipy Sylvaina może śmieszą za pierwszym czy drugim razem, jednak przy ósmym, dziesiątym żarcie na ten temat po prostu czułem się znudzony. A gdy twórcy wchodzą w sferę gagów z wszelkich ludzkich wydzielin, to można wówczas tylko i wyłącznie zaśmiać się z litości nad tą wizją. Bardzo słabo w produkcji wypada drugi plan. Mało tego, w pewnych momentach wydaje się on zupełnie niepotrzebny i wpychany na siłę przez reżysera tylko po to, aby zwiększyć liczbę osób w kadrze. Każdy z policjantów z komisariatu Sylvaina pełni praktycznie przez cały czas trwania seansu funkcję comic reliefa i to bardzo słabego. Właściwie gdyby nie finał produkcji i jedna scena w willi kryminalistów ich obecność w filmie przeszłaby bez echa. Czarne charaktery również nie stają na wysokości zadania. Właściwie ich rola ogranicza się do kilku pościgów i rzucenia paru gróźb groźnym tembrem głosu. To jednak za mało na miano dobrych antagonistów, a potencjał był ogromny, ponieważ Salvatore Esposito w serialu Gomorra pokazał na co go stać. Jednak najbardziej jestem zawiedziony tym jak twórcy starają się skopiować klimat z pierwszych części serii Szybcy i wściekli, jednak robią to w nieudolny sposób. Nawet Franck Gastambide i Sabrina Ouazani wcielający się w Sylvaina i Samię są łudząco podobni do Vina Diesela i Michelle Rodriguez. Dodatkowo finałowa scena to jeden do jednego kalka sekwencji z 2 Fast 2 Furious. Chyba nie o taką inspirację chodziło twórcom. Produkcję ratuje niezła relacja Sylvaina i Eddy'ego. Gastambide i Malik Bentalha stworzyli interesujący, ekranowy duet, który uzupełnia się zarówno pod względem podejścia do życia jak i charyzmy. W tej więzi również mamy do czynienia z niezłym humorem, który nie sprawia, że z zażenowania chcemy wyjść z sali kinowej. Aspektem komediowym, który także sprawdza się w produkcji jest znany fanom poprzednich części Gibert, który wprowadza wiele charakterystycznych dla swojej postaci elementów slapstickowych. Może jest to coś wtórnego, ale nadal w wielu momentach uśmiechnąłem się widząc nieporadnego w swoich działaniach przedstawiciela władzy. Taxi 5 miało być miłą, niezobowiązującą rozrywką dla każdego widza, jednak końcowy efekt to nieśmieszny i przewidywalny twór. Za taką przejażdżkę taksówką dziękuje, wybiorę inny środek transportu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj