Nie z tego świata: sezon 13, odcinek 6 – recenzja
Po bardzo dobrym Advanced Thanathology tak bardzo wyczekiwałam kolejnego odcinka Nie z tego świata, że skończyłam go oglądać z pewnym rozczarowaniem i niedosytem.
Po bardzo dobrym Advanced Thanathology tak bardzo wyczekiwałam kolejnego odcinka Nie z tego świata, że skończyłam go oglądać z pewnym rozczarowaniem i niedosytem.
Brakowało mi większego wzruszenia i euforii przy powitalnych uściskach braci Winchesterów i Jacka z Castielem (choć je doceniłam). Fabuła wydawała się rwana jak ciasto na pierogi, fanboyowanie westernem Deana nie bawiło tak, jak powinno, a do tego pojawiały się elementy, które zbijały z tropu, m.in. nagły zwrot akcji pod tytułem „niechcący zabiłem człowieka”, więc jestem strasznie zły czy późniejsza decyzja Jacka o odejściu. Bo - bądźmy rozsądni – w czym mu to pomoże? Z Winchesterami i dopiero co odzyskanym Castielem znajdował się wśród przyjaciół, w bezpiecznym azylu, pod w miarę dobrą opieką, a teraz będzie się błąkał tu i ówdzie, narażony na zakusy aniołów oraz demonów i prędzej czy później zrobi coś głupiego, „raniącego” innych. Oczywiście to jeszcze młodziak (ba, dziecko), który nie myśli zbyt rozsądnie, więc coś podobnego mogło mu przyjść do głowy. Bardzo szkoda, że po szczerej rozmowie z Castielem i przewartościowaniu poglądów przez Deana, który przestał uważać Jacka za zło wcielone, ten chwilowo zniknął jak sen złoty. Ale nie uprzedzajmy faktów…
Tombstone było przede wszystkim o ghulu podjadającym XIX-wiecznego rewolwerowca Dave’a Mathera i rozgrywało się w westernowym klimacie Dodge City, gdzie każdy powinien nosić kapelusz, choćby słomkowy. Nie przeczę, odwieczna fiksacja Deana Winchestera na punkcie rewolwerowców jest urocza, ale w tym momencie pokazano ją w trochę przerysowany sposób, podobnie jak agresywne, nagłe budzenie się z bronią w ręku i okrzykiem na ustach czy późniejsze – znane z doświadczenia wielu porannym marudom – zawieszanie się nad kubkiem kawy.
Co do ghula i wszystkich innych potworów, które powracają w Supernatural jak bumerang – prawda, że znamy ich całe zatrzęsienie i potrafimy wyrecytować, kto zacz i jak to zabić, jednak wierzę, że wciąż można by wprowadzić coś nowego. Do roboty, supernaturalowi researcherzy, nie osiadać na laurach i nie gonić w piętkę, gdy gdzieś tam w mitologiach, miejskich legendach i niesamowitych opowieściach kryją się nieodkryte możliwości.
Chociaż trzeba przyznać, że ghul z Tombstone, brawurowo grany przez Jonathana Cherry, był dosyć oryginalny – nie każdemu przyszłoby do głowy ukrywać się w historycznym mieście westernu, podszywać pod rewolwerowca i łącząc przyjemne z pożytecznym, umawiać się z Atheną Lopez (Sarah Troyer) – właścicielką zakładu pogrzebowego, wystylizowaną na pin-up girl z lat 60-tych. Cóż, mam tylko nadzieję, że dokładnie mył zęby po posiłkach, nim zabierał się do całowania. Niestety, wraz z powłoką cielesną i szybkostrzelnością, ghul przejął po Dave’ie Matherze również przedmiotowe traktowanie kobiet, porywczość i skłonność do napadania na banki. Skończyło się to źle nie tylko dla ochroniarza, ale także dla młodego nefilima, Jacka, który popełnił tragiczny błąd, więc postanowił odejść od przyjaciół, by przypadkiem nie wyrządzić im krzywdy.
Po drodze mieliśmy mnóstwo nawiązań do filmu Tombstone i grających w nim aktorów – od ich nazwisk czwórka, która rozwiązywała sprawę zaczerpnęła aliasy, następnie przeciskającego się wąskim, ziemnym tunelem Deana, wyrzekającego w stylu Szklanej pułapki oraz aż dwie piosenki – tym razem nie dinozaurów rocka, niemniej bardzo dobrze dobrane do sytuacji – Space Cowboy Steve Miller Band, gdy Dean i Cas majestatycznie wysiadali z samochodu oraz They Call Me Zombie Messer Chups, rozbrzmiewające w słuchawkach właścicielki zakładu pogrzebowego.
Ale... mimo dobrych momentów, wzruszających powitań, kilku nie najgłupszych tekstów, radosnego jak pchła w butelce z krwią Deana i odpowiedniej dawki dramy oraz angstu, wciąż uważam odcinek za nierówny, rwany i niezręcznie zmontowany w całość. Bardzo żałuję, ponieważ pisał go Davy Perez, a reżyserowała Nina Lopez-Corrado, więc spodziewałam się czegoś bardziej dynamicznego, z przytupem.
Na marginesie – śmierć na cmentarzu z ręki ghula była jedną z teoretycznych śmierci Deana, które w poprzednim odcinku pokazywała mu Billie, wiec dobrze, że jednak jej uniknął.
Kto wie, może niepotrzebnie marudzę i po powtórnym obejrzeniu Tombstone spodoba mi się bardziej? Dam mu jeszcze szansę. A nawet kilka...
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat