Teoria wielkiego podrywu: sezon 11, odcinek 3 – recenzja
Dwa pierwsze odcinki 11. sezonu sprawiły, że przez chwilę seans Teorii wielkiego podrywu był przyjemny. Niestety nastąpił epizod trzeci i znów poczułem, że oglądam pseudokomedię.
Dwa pierwsze odcinki 11. sezonu sprawiły, że przez chwilę seans Teorii wielkiego podrywu był przyjemny. Niestety nastąpił epizod trzeci i znów poczułem, że oglądam pseudokomedię.
Odsłona zatytułowana The Relaxation Integration standardowo posiadała dwa wiodące wątki, przez co pół obsady stanowiło tylko fabularne tło. Bohaterów pierwszoplanowych jest po prostu za dużo i trudno potraktować ich wszystkich sprawiedliwie czasowo. Twórcy jednak sami zgotowali sobie ten los, więc powinni umiejętnie pisać historie pod obecną sytuację, ale niestety tak się nie dzieje.
Z dwójki złego lepszy okazał się problem Sheldona z planowaniem wesela. Nie znaczy, że był udany, ale uplasowałbym go na granicy średniego i słabego. Niektóre żarty były udane: znalezienie odpowiedniego terminu na wesele w roku 1996, tekst o rzuceniu się z klifu, czy od biedy ten z wieloma Sheldonami (piszę od biedy, bo choć motyw niezły to wałkowany wiele razy w innych produkcjach). Za to rozmowa Penny z Cooperem w pralni, reszta snów naukowca czy dosłownie wszystko związane z Amy wywołało we mnie negatywne odczucia.
W pierwszym wypadku formuła już się raczej wyczerpała, ile razy widzowie byli już świadkami porad udzielanych w podobny sposób przez blondynkę? Natomiast z wybranką doktora jest ten problem, iż jej interakcje z małżeństwem Hofstadterów nie są zabawne (przy okazji: Sheldon siadł podczas jednej z rozmów w nienaturalnym dla siebie miejscu i nie marudził, to mnie nieco raziło). Zresztą interakcje małżeństwa Hofstadterów ze sobą również nie są. Leonard najśmieszniejszy swój tekst w odcinku rzucił w sklepie komiksowym.
Tak oto doszedłem do najgorszej części recenzowanego epizodu. Wątek Raja i Stuarta był po prostu tragiczny. Wcześniej mówiłem, że poszukiwanie miłości przez Hindusa może napędzać sezon, ale jeżeli ma być to robione w ten sposób, to wolałbym już oglądać znudzonych życiem Leonarda i Penny. Odkąd chłopaki poznali koleżankę Bernadette, zrobiło się bardzo niezręcznie. Czułem się niekomfortowo podczas każdej sceny, w której pojawiały się dwie najżałośniejsze postacie The Big Bang Theory. Tego chyba nie da się oglądać z przyjemnością. Ja przynajmniej nie potrafię, bo nie śmieszy mnie robienie takich ofiar losu z bohaterów, zwłaszcza że dawno, dawno temu byli sympatyczni. Przy okazji tego wątku znów wyszła niekonsekwencja twórców. Stuart mówił w premierze sezonu, iż spotyka się z kimś, dlaczego nie pociągnięto tego dalej, ale całkowicie zignorowano, nie pojmę tego nigdy.
W każdym razie The Relaxation Integration było złe. Może nie w całości, gdyż wątek Sheldona był jeszcze znośny, lecz Raj i Stuart zniszczyli ten odcinek. To było słabe znęcanie się nad postaciami, by kreować ich na jak największych życiowych nieudaczników. Scenarzyści zapomnieli, że to są inteligentni ludzie z pasją (chociaż ich zainteresowania zdają się być dla nich obecnie kulą u nogi). Teraz za to tylko wywołujący współczucie. Nie tak się robi komedię.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat