„Teoria wielkiego podrywu”: sezon 8, odcinek 11 – recenzja
Polowali na gołębia w laboratorium. Przez pół odcinka. Na koniec robili mu zaś usta-dzióbek. Takim serialem stała się Teoria wielkiego podrywu.
Polowali na gołębia w laboratorium. Przez pół odcinka. Na koniec robili mu zaś usta-dzióbek. Takim serialem stała się Teoria wielkiego podrywu.
Teoria wielkiego podrywu ("The Big Bang Theory") robi ze swoich wiernych fanów głupków. Bo głupkiem trzeba być, by mimo katastrofalnego poziomu 8. sezonu tego serialu nadal oglądać kolejne odcinki. To kwestia nadziei – co tydzień liczę na to, że tym razem coś się zmieni, że to będzie przełom i mój ulubiony serial komediowy stanie się na powrót serialem komediowym, a nie nieokreślonym tworem o niczym, z głównym motywem w postaci dręczenia biednej Amy. W końcu w 7. sezonie też z początku było tak sobie, ale po kilku odcinkach wszystko wróciło do normy i znowu można się było śmiać. Tymczasem za nami już 11 epizodów nowej serii i jeżeli już coś się zmienia, to na gorsze.
Stałym elementem scenariuszy kolejnych odcinków pozostaje nienawiść scenarzystów do Amy. Nie wiem, co zrobiła im ta postać lub grająca ją Mayim Bialik, ale ten sezon to niekończące się tortury na tej bohaterce, która wyśmiewana jest w niemalże każdym odcinku – a bo nie jest tak ładna jak Penny czy Bernadette, a bo ma Sheldona za chłopaka, a bo w szkole jej nie lubili, a bo nie miała przyjaciół, a bo jej dzieciństwo wypełnione było pasmem drwin i prześladowań, a bo jest nieco dziwna... Ha, ha. Boki zrywać.
[video-browser playlist="612340" suggest=""]
Kolejną specjalnością 8. sezonu jest całkowite olewanie popkulturowej strony tej produkcji – Leonard, Sheldon, Raj i Howard nagle porzucili wszystkie swoje pasje i skupili się na związkach, olewając wszystko, czym byli wcześniej. Żarty związane z komiksami, filmami czy serialami można policzyć na palcach jednej ręki. W tym odcinku zaczęło się od She-Hulk, ale było nieśmiesznie i bez polotu. Oto symbol tego sezonu – koniec komentowania wydarzeń ze świata kultury, koniec gry z geekami, koniec wyrażania miłości dla wielu wspaniałych dzieł. Od teraz możemy liczyć co najwyżej na jednego suchara na odcinek.
Co otrzymujemy natomiast w zamian za wycięte z Teorii wielkiego podrywu tło popkulturowe? Polowanie na gołębia, czyli najbardziej oklepaną scenę komediową w dziejach telewizji. Bo im ptak wleciał do laboratorium i trzeba go było złapać. Ha, ha. A jak go załatwili, to trzeba go było reanimować. Ha, ha. A jak się go pozbyli, to wleciał drugi ptak. Ha. Ha. Ha. I oto fabuła połowy odcinka. Reszta to świąteczna kolacja u Amy (rzecz jasna – wyśmiewamy jej dziwactwa), Sheldon próbujący żyć w związku i odwiedziny ojca Raja. Nic ciekawego.
Czytaj również: Najpopularniejsze seriale i filmy na Facebooku w 2014 roku
Kolejny odcinek 8. sezonu przeszedł do historii. Zaczynam mieć nadzieję, że niedługo do historii przejdzie również ten serial, bo to, co w tym roku się nam prezentuje, tylko kala pamięć poprzednich serii. Olbrzymie rozczarowanie.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat