„Teoria wielkiego podrywu”: sezon 8, odcinek 15 – recenzja
Jeżeli spojrzeć na kwestie okołoserialowe, dostaliśmy najważniejszy odcinek w tym sezonie. Przy okazji jednak "Teoria wielkiego podrywu" na moment powróciła do dawnej formy.
Jeżeli spojrzeć na kwestie okołoserialowe, dostaliśmy najważniejszy odcinek w tym sezonie. Przy okazji jednak "Teoria wielkiego podrywu" na moment powróciła do dawnej formy.
"The Comic Book Store Regeneration" to ważny odcinek, może najistotniejszy w 8. sezonie. Powodów jest kilka. Pierwszy to pożegnanie i hołd oddany Carol Ann Susi, czyli aktorce, którą znaliśmy jako głos pani Wolowitz albo po prostu jako mamę Howarda. Niewiele rzeczy kojarzyło się z „Teorią wielkiego podrywu” bardziej niż jej irytujące krzyki i „rozmowy” z synem; wiele scen z jej udziałem zasługiwałoby na miejsce w rankingu najlepszych w historii popularnego „TBBT”. Dlatego scenarzyści poświęcili jej dłuższą chwilę. Dlatego trudno oceniać ten odcinek.
Najprawdopodobniej pierwotny scenariusz tego epizodu został zmieniony, przepisany z powodu smutnych okoliczności. To widać. Cały wątek ze Stewartem i sklepem komiksowym wydaje się stać w miejscu: Howard jest zły, bo jego matka dała Stewartowi meble ze swojego domu. Tyle. Nic się nie dzieje. Aż do momentu otrzymania przez Wolowitza wieści o mamie.
[video-browser playlist="666340" suggest=""]
W tle jest jednak nad wyraz ciekawie. Zaskakująco, zważywszy na to, do czego przyzwyczaił nas ten sezon. Świetnie wypadł wątek eksperymentów Amy i Sheldona na Penny, dostarczając co najmniej kilku powodów do śmiechu, a jego ukoronowanie w postaci zagadki z „pudełkiem” z dwóch dłoni, którą Penny chciała pokazać Amy, było wyborne. W tym momencie „Teorii…” wrócił dawny pazur! Poza tym mieliśmy Sheldona uczącego się wybaczać swojej dziewczynie „zdradę”, no i zapowiadany od jakiegoś czasu występ gościnny Nathana Filliona.
Czy ten ostatni spełnił oczekiwania? Pierwsze wrażenie – nie. Chciałoby się więcej, chciałoby się bardziej geekowsko, coś jak James Earl Jones. Z drugiej strony – czy to nie było zaskoczenie, jakiego oczekiwaliśmy od „Teorii…”? Podejść do gwiazdy na luzie, bez robienia z tego wielkiej afery; zaprosić ekscytującego fanów aktora tylko dla jednego małego żartu? Nieco złośliwe. Świetne. Współgrające też ze scenariuszem samej sceny!
Zobacz również: „Dragon Ball Z: Light of Hope” – spektakularny pilot aktorskiego serialu
Jasne, do znudzenia można powtarzać, że to nie jest "Teoria wielkiego podrywu" z pierwszych sezonów. Bo nie jest. Ale powoli (bardzo powoli) zaczyna ją przypominać. Dodatkowo: wspaniałą przyjemnością było ponowne zobaczenie sklepu komiksowego Stewarta. Czyżby był to znak powrotu do korzeni? Znak odnowy?
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat