Terror – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 21 marca 2018Przy okazji premiery serialu Terror stacji AMC wydawnictwo Vesper oferuje nowe, wzbogacone wydanie powieści Dana Simmonsa i bardzo chciałbym, żeby zyskała ona popularność, na jaką zasługuje.
Przy okazji premiery serialu Terror stacji AMC wydawnictwo Vesper oferuje nowe, wzbogacone wydanie powieści Dana Simmonsa i bardzo chciałbym, żeby zyskała ona popularność, na jaką zasługuje.
Z drugiej strony może oczekuję nieco zbyt wiele, bo The Terror zdecydowanie nie jest powieścią łatwą w obsłudze - i nie mam tu na myśli jedynie jej objętości. Simmons w charakterze ramy fabularnej wykorzystuje autentyczne wydarzenia z połowy XIX wieku, kiedy to w 1845 roku z Anglii wyruszyła wyprawa złożona z dwóch okrętów: HMS Erebus i HMS Terror. Dowodzona przez doświadczonego sir Johna Franklina, świetnie wyekwipowana i zaopatrzona w prowiant na niemal trzy lata podróży, wyruszyła na poszukiwanie legendarnego już Przejścia Północno-Zachodniego, które skróciłoby podróż w kierunku Pacyfiku. Do dzisiaj, mimo niemalże czterdziestu ekspedycji ratunkowych, nie udało się ustalić dokładnego przebiegu wyprawy Franklina i losów niemalże 130-osobowej załogi – poza oczywistym faktem, iż zakończyła się katastrofą, oba okręty zostały utracone, a ślad po marynarzach zaginął (o czym można zresztą przeczytać w posłowiu autorstwa Grzegorza Rachlewicza dodanemu do nowego wydania). Tę właśnie lukę wypełnia w swojej powieści Simmons, serwując czytelnikowi świetnie napisaną, trzymającą w napięciu mieszankę powieści marynistycznej, thrillera oraz horroru.
Oczywiście próba opisania historii, której finał jest już znany, to zadanie cokolwiek trudne, lecz Simmonsowi udało się z tego wybrnąć za sprawą świetnie budowanej narracji. Zdecydowanie nie jest to książka dla wielbicieli lekkiej literatury „pociągowej” - od samego początku autor rezygnuje z prostej linearności akcji, zamiast tego często zmieniając perspektywę narracji, oddając głos zarówno dowódcom (komandorowi Crozierowi oraz sir Franklinowi), jak i oficerom czy podoficerom, oferując w ten sposób szeroki wachlarz punktów widzenia i szczegółowy obraz wyprawy. Dotyczy to również płaszczyzny czasowej: powieść zaczyna się w momencie, gdy obydwa statki od dłuższego czasu uwięzione są w lodzie, by następnie wrócić do chwili, gdy wyprawa była dopiero przygotowywana, a potem znów przeskoczyć w przyszłość. Zabieg taki początkowo może nieco rozpraszać, ale koniec końców znakomicie służy budowaniu napięcia i aury tajemnicy. Osobne słowo należy się także mocno erudycyjnemu stylowi prozy Simmonsa. Terror nie należy do tekstów, przez które przelatuje się wzrokiem – narracja jest gęsta i obfituje w liczne opisy, zawierające momentami przytłaczającą liczbę detali z zakresu geografii i marynistyki. Simmons posługuje się tymi terminami z lekkością, wynikającą z przeprowadzonego researchu - z jednej strony pomaga to w wytworzeniu nastroju zagrożenia, paranoi oraz beznadziei, oddając choć cząstkę emocji, jakie stały się udziałem marynarzy, z drugiej zaś stawia wyzwanie przed czytelnikiem, który musi choć w zarysie orientować się, czym jest serak lub jak wygląda olinowanie masztów. W przeciwnym wypadku człowiek, czytając na przykład znakomity fragment z ucieczką pana Blanky’ego, może mieć problem ze zrozumieniem, o czym tak właściwie czyta.
Ten drobiazgowy styl w połączeniu z częstymi zmianami perspektywy i przeskokami czasowymi sprawia, że Terror czyta się powoli. Czytelnik cały czas zawieszony jest w lepkiej atmosferze niepewności, odmawia mu się definitywnych odpowiedzi, raczy elipsami, pozwala ugrzęznąć w długim, gęstym opisie lodowego piekła lub ciężkiej, okrętowej rzeczywistości, by nagle uderzyć nagłym skokiem tempa albo podrzucić element układanki, którego brak uwierał jak kamień w bucie. Z pewnością wiele osób zirytuje się tak znaczącymi zabiegami retardacyjnymi, ale osobiście uważam to za całkiem dobre rozwiązanie, pozwalające między innymi lepiej zarysować kontekst oraz charaktery poszczególnych bohaterów: dowódców, oficerów i marynarzy, mających swoje własne historie, nadzieje, plany oraz uprzedzenia i tok myślowy charakterystyczny dla przedstawicieli XIX-wiecznego imperium kolonialnego.
Do jednej rzeczy natomiast nie mogłem się przez długi czas przekonać – mianowicie wątku fantastycznego. Simmons doskonale oddał warunki panujące w obszarze polarnym, który bez wątpienia można nazwać białym piekłem: siarczysty mróz utrudniający wykonanie podstawowych czynności i zmuszający do ciągłej uwagi, zaburzony rytm dnia i nocy, zmieniająca się topografia terenu i zdradzieckie warunki atmosferyczne – już samo to wystarczyłoby, aby przekształcić wyprawę eksploracyjną w dramatyczną walkę o życie. A jak powszechnie wiadomo, ekstremalne warunki stanowią nie tylko sprawdzian dla ciała, ale i psychiki; wystarczy odpowiedni nacisk, jedno załamanie woli, by wyzwolić w człowieku najgorsze instynkty i przekształcić go w zwierzę. Z tego też względu dodatkowy element – w postaci monstrum z lodu – wydał mi się ciekawym, ale jednak naddatkiem, wprowadzającym element nieco jarmarcznej grozy. To samo dotyczyło innych elementów nadprzyrodzonych, zarysowujących się mocniej zwłaszcza w połowie powieści, nie wiadomo właściwie skąd i po co… Przynajmniej do momentu, aż dotarłem do ostatnich rozdziałów, całkowicie zmieniających perspektywę przedstawionych wcześniej wydarzeń i każących się zastanawiać, o czym tak naprawdę traktuje Terror.
Niezależnie jednak od odpowiedzi na to pytanie, jedno jest pewnie: powieść Dan Simmons to kawał świetnej, trzymającej w napięciu i znakomicie napisanej literatury, wykorzystującej konwencje gatunkowe, a jednocześnie uciekającej od prostych i oczywistych rozwiązań. Jeśli kogoś nie przeraża duża objętość i drobiazgowy styl, a lubi poczuć dreszcz, Terror powinien być dobrym rozwiązaniem na upalne, letnie dni.
Źródło: fot. Vesper
Poznaj recenzenta
Piotr SarotaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat