The 100: sezon 3, odcinek 4 – recenzja
The 100 nadal rozwija się w bardzo atrakcyjnym kierunku, pokazując pazur i klimat w opowiadanej historii. Pojawia się jednak skaza w postaci irytującego i męczącego oczywistością wątku.
The 100 nadal rozwija się w bardzo atrakcyjnym kierunku, pokazując pazur i klimat w opowiadanej historii. Pojawia się jednak skaza w postaci irytującego i męczącego oczywistością wątku.
Kiedy w serialu The 100 pojawił się Pike, momentalnie zaczął irytować. Jest to postać fanatyczna, strasznie jednowymiarowa i mająca tak naprawdę jedną cechę: ślepo patrzy w jedną stronę, bez żadnego dylematu, niepewności, przemyśleń i rozumu. Czwarty odcinek potwierdza, że jest to bohater z jakiejś innej bajki, który na tle postaci rozwijanych przez ponad dwa sezony wygląda niczym jakiś żart rozpisany na kolanie. Rozumiem, że twórcy chcą usprawiedliwić jego zachowanie w tym odcinku emocjami i chęcią zemsty za śmierć ludzi w Mount Weather, ale nie jest to pokazane przekonująco i czuć, że coś tutaj nie gra, bo jego zachowanie jedynie denerwuje, gdy przy racjonalnych argumentach brnie w zaparte. Nie podoba mi się to, bo scenarzyści opierają jego cały wątek na ogranym, nudnym i obniżającym jakość tego serialu schemacie. Nie czuć tutaj różnicy pomiędzy fanatykiem mówiącym o Ziemianach negatywnie w poprzednich odcinkach a fanatykiem chcącym ich zabić pomimo racjonalnych słów Kane i Abby. Najgorsze jest to, że wybranie tej postaci na kanclerza przedłuży ten głupi wątek, który nie ma potencjału na fajnych rozwój. Oby Pike szybko zginął, bo zapowiada się obniżenie jakości tego sezonu.
Dla porównania zupełnie inaczej ma się kwestia Bellamy'ego. Tutaj pokazano, jak to powinno wyglądać prawidłowo. W odróżnieniu od sztucznego i rytującego Pike'a, na obliczu Bellamy'ego malują się przekonujące emocje, jego przemyślenia są przedstawione klarownie, a decyzje wydają się wiarygodne, biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności i to, że najbardziej on obwinia się za wszystko. Można było to zrobić porządnie, więc tym bardziej szkoda, że mamy ten nieudany motyw z Pikiem.
Zupełnie inaczej dzieje się w stolicy, gdzie mamy zwrot akcji za zwrotem akcji. Pokazanie się Nii, czyli królowej Ice Nation, to pierwsza pozytywna niespodzianka, która pokazuje kompletnie inny rozwój wątku, niż można było podejrzewać. Wprowadzenie polityki, podważania władzy Lexy i zakulisowych intryg może kojarzyć się z zupełnie innym serialem. Tym bardziej jest to pozytywne zaskoczenie, bo twórcy wykorzystują motywy niczym z Gry o tron i egzekwują je wspaniale. Nawet udział Clarke w intrydze związanej z otruciem Nii ma swój sens, niespodziewany rozwój i emocje.
Najjaśniejszym punktem jest pojedynek pomiędzy Lexą a księciem z Ice Nation. Udaje się pokazać go naprawdę emocjonująco, sprawnie realizacyjnie i z odpowiednią niepewnością. Do końca nie wiadomo, kto wygra i jaki będzie finał. Tak naprawdę przez większość czasu można myśleć, że Lexa zginie, bo wszystkie znaki na to wskazują. Dobrze to rozegrano, a wielka kulminacja z zabicia Nii to niebywała niespodzianka. Najbardziej emocjonujący wątek, który ogląda się, siedząc na skraju fotela. Za coś takiego ten serial trzeba chwalić.
Brak Jaha i wątku sztucznej inteligencji pozwala skupić się na Ziemianach, polityce, relacjach i rozwoju postaci. Gdyby nie tragicznie rozpisana postać Pike'a, rozpływałbym się w superlatywach nad The 100, bo wygląda to znakomicie, skaza ta jednak pozostawia niesmak.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat