

Tron: Ares to prawdziwa zagadka. Z jednej strony negatywnie oceniony przez krytyków (57% w serwisie Rotten Tomatoes), a z drugiej w guście widowni (87% na tej samej stronie), która jednocześnie nie jest szczególnie chętna do tego, by iść do kina i pozwolić produkcji zarobić, ponieważ box office zapowiada się na razie bardzo słabo. Chwalone są w nim, nawet w negatywnych opiniach, efekty specjalne oraz połączenie świata cyfrowego z rzeczywistym. Duża w tym zasługa charakterystycznych pojazdów, które po raz pierwszy były... prawdziwe.
Pierwszy klip z 4. sezonu Star Trek: Strange New Worlds. U.S.S. Enterprise na ratunek!
Darren Gilford to designer, który pracował nad Tronem: Dziedzictwo, ale tam pojazdy znane w serii były zwykłymi motocyklami, na które nałożono efekty specjalne. W 2015 i 2016 roku mówiono o kontynuacji, którą miałby wyreżyserować Joseph Kosinski, do czego ostatecznie nie doszło. Pracowano wówczas jednak nad szkicami koncepcyjnymi, a wiele pomysłów z niezrealizowanej produkcji trafiło do Tron: Ares - włącznie z motywem przeplatania się obydwu światów.
Tym razem była szansa na zrealizowanie również projektów z szkiców koncepcyjnych. Naciskał na to szczególnie reżyser, Joachim Rønning. Chciał on, żeby po ulicach prawdziwych miast poruszały się prawdziwe pojazdy, które wyglądają jak wyjęte z innego świata. Proces ich stworzenia była skomplikowany. Potrzebne było chociażby zamontowanie źródła energii wewnątrz motocyklów, aby podtrzymywać charakterystyczne światło.
Źródło: variety.com

