The Expanse: sezon 6, odcinek 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2016Według niektórych The Expanse to obecnie najlepszy serial science fiction. Inni uważają, że poziom artystyczny ostatnich sezonów pozostawia wiele do życzenia. Czy finałowa seria okaże się godnym pożegnaniem z ekipą Rocinante? A może pozostawi niedosyt?
Według niektórych The Expanse to obecnie najlepszy serial science fiction. Inni uważają, że poziom artystyczny ostatnich sezonów pozostawia wiele do życzenia. Czy finałowa seria okaże się godnym pożegnaniem z ekipą Rocinante? A może pozostawi niedosyt?
Pierwsze minuty premierowego odcinka szóstego sezonu The Expanse prezentują iście idylliczną wizję. Serial jak nigdy wcześniej w swojej historii przedstawia nam bajkową i wielobarwną imaginację przepełnioną bujną florą i fantazyjną fauną. Nietypowa estetyka bardzo szybko zostaje skonfrontowana z chłodem kosmosu i już po chwili serial opanowują charakterystyczne dla formatu odcienie czerni i szarości. Sielankowe wizualia z prologu przypominają nam o fantastycznym rodowodzie The Expanse. Oglądając kolejne wydarzenia, łatwo o tym zapomnieć, bo serial koncentruje się na tematyce znamiennej dla naszej rzeczywistości. Problemy geopolityczne stają się problemami kosmopolitycznymi, a piętrzące się konflikty na tle społecznym skutkują niszczycielską wojną.
W pierwszym odcinku bardzo szybko zostajemy wrzuceni na pole bitwy. Strefą wojny jest kosmos, a orężem wielkie asteroidy, którymi Marco Ianros wciąż bombarduje Ziemię. Minęło sześć miesięcy od zakończenia poprzedniego sezonu. Przez ten okres sytuacja eskalowała i teraz nasza rodzima planeta musi walczyć o przetrwanie. Motywem przewodnim odcinka i być może całego finałowego sezonu jest rewolucyjna zmiana skostniałego stanu rzeczy, który uczynił z Pasiarzy obywateli trzeciej kategorii. Teraz to oni rozdają karty w kosmosie, a Ziemia może przemienić się w cmentarzysko cywilizacji. Jesteśmy więc w decydującym momencie naszego Układu Słonecznego. Te ważne wydarzenia obserwujemy z perspektywy zarówno rewolucjonistów, jak i obrońców. Każda ze stron ma swoje racje, ale nie wszyscy są w stanie utrzymać nerwy na wodzy w trakcie tej niezwykle trudnej sytuacji dla ludzkości.
Premierowy epizod ma dobre tempo i odpowiedni rytm. Czuć, że toczy się wojna, a decyzje bohaterów podyktowane są strategią i taktyką bojową. Nowy Expanse posiada w sobie coś z Battlestar Galactica, gdzie całe cykle odcinków poświęcone były działaniom bitewnym. W serialu Amazona na razie dostajemy przedsmak takiej konwencji, ale widać duży potencjał. Jest coś apokaliptycznego w wizji asteroid systematycznie niszczących Ziemię. Rewolucja Inarosa ma za to gorzki smak. Jego idee wciąż są światłe, ale trudno nie dostrzec zgnilizny rozprzestrzeniającej się w ośrodku dowodzenia. Już w poprzednim sezonie Inarosa przedstawiano jako lidera z manią wielkości, która zasłania pole racjonalnego działania. Teraz ofiarą szaleńczej rewolucji staje się jego syn, który w piątej serii nie był jeszcze skażony złem swojego ojca.
Działania wojenne obserwujemy z kilku perspektyw. Niektóre z nich są ciekawe i mają duży potencjał fabularny, inne powielają to, co już widzieliśmy w The Expanse. Historia Filipa skupia się na pewnego rodzaju stresie pourazowym, który wprowadza chaos na statku Inarosa. Twórcy będą tutaj z pewnością nadal eksplorować rodzinne motywy, korzystając ze schedy po szekspirowskich dziełach. Druga perspektywa wprowadza do gry załogę Rocinante, która jak zawsze znajduje się na szpicy toczących się wydarzeń. Tradycyjnie mamy tu elementy przygodowo-awanturnicze, jak i obyczajowo-dramatyczne. Obecność Clarissy i deficyt Alexa zmienia wiele na pokładzie statku. Pytanie, czy sześć przepełnionych treścią odcinków starczy na odpowiednią eksplorację relacji pomiędzy najważniejszymi bohaterami. Swoje pięć minut dostają również Chrisjen Avasarala (wraz ze zmienioną Bobby Draper) i Camina Drummer. Wątek tej pierwszej przedstawia perspektywę polityczną Ziemian. Druga, tak jak w poprzedniej serii, wydaje się zbędna. Być może w kolejnych odcinkach Drummer wreszcie dostanie to, na co zasługuje, ale już od dłuższego czasu postać bardziej nuży niż ciekawi.
Premierowa odsłona finałowej serii bardzo jasno i klarownie nakreśla tło wydarzeń. Prezentuje też interesujący motyw przewodni. Strony konfliktu są dobrze podbudowane. Znamy ambicje poszczególnych liderów, wiemy, do czego dążą walczący. Forma prowadzonej wojny również jest bardzo ciekawa – ciskanie kosmicznymi głazami w planetę to nie jest coś, z czego często korzystają autorzy science fiction. Jeśli tylko twórcy nie zmarnują potencjału nierozważnymi wątkami personalnymi bohaterów, The Expanse ma szansę skonkludować opowieść w zadowalający sposób.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat