„The Flash”: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Za nami dopiero 3 odcinki 1. sezonu, a The Flash już zaczyna popadać w fabularne schematy. Czyżby inwencja scenarzystów ograniczała się wyłącznie do wymyślania kolejnych metaludzi?
Za nami dopiero 3 odcinki 1. sezonu, a The Flash już zaczyna popadać w fabularne schematy. Czyżby inwencja scenarzystów ograniczała się wyłącznie do wymyślania kolejnych metaludzi?
The Flash kierowany jest do widza młodego, i to wyraźnie. Zdaje się czerpać z historii o Spider-Manie według Sama Raimiego, co widać w narracji głównego bohatera, podobnej do tego, co w filmach o Człowieku-Pająku robił Toby Maguire. I nie jest to wada, pod tym względem produkcja broni się dzięki świetnemu obsadzeniu tytułowego herosa – Grant Gustin pozostaje najmocniejszą stroną serialu, ma w sobie odpowiedni luz, a jego głos z offu jest całkiem sympatyczny.
[video-browser playlist="632986" suggest=""]
Poza tym? Poza tym jest źle, coraz gorzej. Zauważyliście, że już po raz trzeci serwuje nam się ten sam schemat? Flash i spółka wpadają na trop metaczłowieka. Flash rusza jego tropem / wpada na niego i podczas pierwszego starcia dostaje łupnia. Wraca do kolegów lizać rany, wspólnie coś pogłówkują, po czym następuje drugie starcie. Uzbrojony w podpowiedzi drużyny heros (najczęściej potrzebujący przypomnienia owych rad w trakcie walki) tryumfuje. Po jakimś czasie z ukrycia wychodzi kolejny meta (dlaczego robią to po kolei? dlaczego nie pojawia się dwóch czy trzech naraz?). Schemat się powtarza. Mało tego, widoczna jest olbrzymia niekonsekwencja, jeżeli chodzi o zdolności głównego bohatera, który wspomnianego łupnia w ogóle dostać nie powinien – bo jak to jest, że szybko biega, szybko atakuje, uderza, potrafi poruszać się z taką prędkością, że cały świat wokół zdaje się stać w miejscu, ale gdy jakiś superłotr chce zadać mu cios, Flash czeka grzecznie i przyjmuje go na szczękę? Czy ktoś mi wytłumaczy, jak niemal każdy jest w stanie sprzedać sierpowego najszybszemu człowiekowi świata? Przecież wedle jego standardów powinien mieć całe dni na reakcję! Dzięki swojej szybkości Flash jest jednym z najpotężniejszych komiksowych herosów, bo jest w stanie kopać tyłki z taką prędkością, że nie licząc Supermana, nikt inny nawet by się nie zorientował, iż właśnie w owe cztery litery dostaje – tymczasem w serialu tego nie widać. Irytujące.
Zobacz również: Obejrzyj cały miniserial "Judge Dredd: Superfiend"
Najgorszy jest jednak schemat "metaczłowiek tygodnia" – The Flash sprawia wrażenie, jakby kolejne odcinki różnić miał tylko i wyłącznie złoczyńca, który raz będzie kontrolował pogodę, raz tworzył kopie samego siebie, a kiedy indzie zamieniał się w trujący gaz. Obowiązkowo musi to być podejrzanie wyglądający chudzielec, obowiązkowo musi być zły (zmieniły się same łotry?), obowiązkowo nudny i bez wyrazu. Jasne, historie te ogląda się przyjemnie, są takie miło rozrywkowe i sympatyczne, jak Barry Allen / Flash, ale na długo tej sympatyczności nie wystarczy, jeżeli scenarzyści będą serwować nam bliźniacze odcinki, jak było z 2. i 3. epizodem 1. sezonu.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat