The Kissing Booth 2 - recenzja filmu
The Kissing Booth 2 to kontynuacja kiepsko ocenianej komedii romantycznej Netflixa, która okazała się zaskakującym hitem. Czy udało się coś zmienić na lepsze?
The Kissing Booth 2 to kontynuacja kiepsko ocenianej komedii romantycznej Netflixa, która okazała się zaskakującym hitem. Czy udało się coś zmienić na lepsze?
The Kissing Booth 2 kontynuuje historię w momencie, w którym zakończyła się jedynka, czyli obserwujemy pierwsze miesiące związku Elle z Noahem. Lato się kończy, więc Noah musi wyjechać do Bostonu, by zacząć studia na Harvardzie. Jak na komedię romantyczną, wystawiającą związek bohaterów na próby dojrzałości, punkt wyjścia jest ciekawy. Szkoda, że go nie wykorzystano i trudno mówić tu o sensownym scenariuszu.
Nie wiem, czy książki, na podstawie których powstała ta seria, mają identyczną fabułę, ale jeśli tak, jest to co najmniej dziwne. Film – poza tym, że jest oparty na banalnych schematach – zaskakująco przypomina Do wszystkich chłopców: P.S. Wciąż cię kocham. Również mamy tu problemy w związku bohaterów, które zostały spowodowane przez absurdalne zachowanie głównej postaci. Elle, podobnie jak Lara Jean, jest niedojrzałą nastolatką, która działa samodestrukcyjnie. Dostrzega problemy tam, gdzie ich nie ma; staje się przyczyną zgrzytów w związku, które są determinowane przez jej chorobliwą zazdrość i brak zaufania do Noaha. Ba, to ona, przez wmówienie sobie rzeczy, których nie ma, staje się czarnym charakterem tej historii, podejmującą takie, a nie inne decyzje. Trudno jest kibicować bohaterom, gdy twórcy podejmują szereg decyzji powodujących, że historia jest wtórna (wydaje się ona kopią tej z Do wszystkich chłopców 2), a zachowanie dziewczyny nie ma za grosz wiarygodności.
Sequel odtwarza problemy pierwszej części. Fatalny casting sprawia, że główna para jest nieprzekonująca. Nie mówię tutaj o Joey King, bo akurat jej Elle jest jedynym atutem całej historii. Ta pozytywna energia, entuzjazm i emocje w wielu momentach grają główne role i pozwalają jej kibicować, nawet jeśli scenarzyści swoimi decyzjami to utrudniają. Problemem jest nijaki Jacob Elordi w roli Noaha, który niczego nie gra, nie ma w sobie emocji i chemii z King. Najgorsze jednak jest to, że twórcy, szukając nowego obiektu uczuć dla Elle obsadzają aktora, który wydaje się wizualną kopią Elordiego. Czuć, że castingowcom zależało bardziej na ich wyglądzie niż talencie aktorskim. Można odnieść wrażenie, że poszli na łatwiznę. Twórcy zbierają klisze gatunkowe i wprowadzają do historii turniej tańca, a podczas treningów Elle i Marco zbliżają się do siebie. Jest to przewidywalne, pozbawione humoru, energii i serca. Ot, jest to tak bardzo wykalkulowane, że Elle interesują się jedynie faceci przypominający z wyglądu superbohaterów i bez problemu może łamać im serca. Trudno w tej historii kibicować Elle, gdy jej decyzje nie mają fabularnej podstawy i są oparte na totalnej sztampie bez krzty kreatywności.
Tak naprawdę to każdy wątek The Kissing Booth 2 idzie w kierunku nudnym i oczywistym. Przyjaźń Lee i Elle jest przykładem popadania w skrajność, zwłaszcza w wątku z Rachel. Twórcy na siłę robią z Elle kogoś nierozgarniętego, bo nawet nie pomyślała, że jej najlepszy przyjaciel chciałby spędzić chwilę sam na sam ze swoją lubą. To problem, bo taki zabieg wymusza sztuczny konflikt (pogłębiany przez decyzje Elle o wyborze szkoły) i prowadzi do jedynej słusznej konkluzji. Happy end musi być, ale droga do niego pozostawia wiele do życzenia.
Najgorsze w tym jest to, że tytułowa budka do całowania, w jedynce będąca w centrum fabuły, tutaj jest wciśnięta na siłę. Trzeba było ją pokazać, by widzowie zrozumieli tytuł. Problem jest taki, że reżyser korzysta z tego jako wytrycha fabularnych problemów, w które sam siebie wpędza. Lee i Rachel mają zgrzyt w związku? Całuśna budka to rozwiąże! Strasznie to wymuszone.
The Kissing Booth 2 ma jedną, bardzo irytującą wadę: trwa ponad dwie godziny. To jest bardzo długo jak na komedię romantyczną i czuć, że przedłużono ją na siłę, w dużej mierze przez dodanie wątku budki. Kłopot taki, że przez to tempo jest rwane, humoru nie ma za grosz, a o emocjach można zapomnieć. Pierwsza część była kiepska, ale opierała się o odpowiednie schematy. Sequel jest jednak nudny, wtórny i niepotrzebny. Nie można mówić nawet o przyzwoitej rozrywce. Ktoś mógłby pomyśleć, że w komedii romantycznej tak łatwo wywołać w widzu emocje. The Kissing Booth 2 pokazuje, że to niektórych przerasta.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat