The Lobster: Kochać, jak to łatwo powiedzieć – recenzja
Data premiery w Polsce: 26 lutego 2016Coraz częściej wieszczy się upadek kina, w którym cokolwiek jeszcze byłoby oryginalne. Niektórym wydaje się, że wszystko już widzieliśmy. Na szczęście raz na jakiś czas pojawiają się takie filmy jak "The Lobster" i udowadniają, że nic bardziej mylnego.
Coraz częściej wieszczy się upadek kina, w którym cokolwiek jeszcze byłoby oryginalne. Niektórym wydaje się, że wszystko już widzieliśmy. Na szczęście raz na jakiś czas pojawiają się takie filmy jak "The Lobster" i udowadniają, że nic bardziej mylnego.
To właśnie pomysł w "The Lobster" jest czymś wyjątkowym, co napędza cały film. W niedalekiej przyszłości ludzi zmusza się do życia w związku. Jeśli ktoś pozostaje singlem zbyt długo, zaprasza się go do hotelu, w którym w ciągu 45 dni musi znaleźć sobie partnera. Jeśli tak się nie stanie, nieszczęśnik zostanie zamieniony w dowolnie wybrane przez siebie zwierzę. Wydaje się to dość absurdalne, ale jednak jest to pomysł genialny w swojej prostocie i świetnie wpisujący się w nasze czasy.
Koncepcja wyjściowa Lanthimosa była tak dobra, że sam film nie był już w stanie jej dorównać. Jasne, "The Lobster" to obraz naprawdę dobry, ale nie wyśmienity. Oczekiwania były dużo większe. Problem jest przede wszystkim z umiejętnym rozkładem akcentów - w pierwszej części filmu widz jest trzymany w napięciu przez cały czas, akcja jest systematycznie rozwijana aż do punktu kulminacyjnego, potem zaś wszystko zwalnia i już nie jest w stanie odzyskać tempa z pierwszego aktu.
Colin Farrell w "The Lobster" zagrał prawdopodobnie rolę życia. Jego aktorska maniera doskonale pasowała do bohatera, w którego się wcielił. Rachel Weisz była mu godną partnerką, a pozostali aktorzy dorównali tej dwójce (szczególnie Olivia Coleman). To także świetny film pod względem realizacyjnym - wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Ogląda się go bardzo dobrze, choć senna atmosfera drugiego aktu może nieco zmęczyć.
[video-browser playlist="737047" suggest=""]
Choć pomysł był genialny, to był trudny temat do udźwignięcia i myślę, że Lanthimos i tak zrobił, co mógł. Wyciągnął z tej historii tyle, ile się dało. Sama nie wiem, jakie inne rozwiązania fabularne chciałabym w filmie widzieć (poza tym, by były jednak bardziej nasycone emocjami). Reżyser miał trudne zadanie, bo opowiadać o bólu samotności, o człowieczeństwie i miłości w taki sposób to spore wyzwanie. Pokusił się o szersze obserwacje naszego świata oraz cywilizacji i wyciągnął kilka słusznych wniosków. Trafne pytania o to, dlaczego dzisiejsza cywilizacja uznaje samotność za coś gorszego i bez wartości, boleśnie gnieżdżą się w głowie po zakończeniu seansu.
"The Lobster" mógł być filmem genialnym, ale zdaje się, że Lanthimos wpadł w pułapkę własnego pomysłu i koniec końców musiał ratować się pretensją, a niekiedy też oczywistościami, które można by nawet nazwać banałami. Szczęście, że nie ma ich zbyt wiele. Warto więc film Greka obejrzeć, bo starał się, jak mógł, i wyszło nieźle. Jest szansa, że ten senny klimat tajemnicy Was pochłonie.
Za akredytacje na festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty dziękujemy kanałowi Ale kino+
Recenzja pierwotnie opublikowana 27 sierpnia 2015 roku.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat