„The Originals”: sezon 2, odcinek 10 – recenzja
"The Originals" po przerwie nie schodzi poniżej satysfakcjonującego poziomu, ale czuć, że tym razem czegoś zabrakło do pełnego zadowolenia.
"The Originals" po przerwie nie schodzi poniżej satysfakcjonującego poziomu, ale czuć, że tym razem czegoś zabrakło do pełnego zadowolenia.
"The Originals" po wydarzeniach z finału jesieni skierowało się na mało atrakcyjne tory pod względem ustalenia nowego zagrożenia dla Klausa i jego rodziny. Oczekiwałem, że tym razem to Michael stanie w centrum wydarzeń, co mogłoby jedynie wpłynąć pozytywnie na jakość serialu. Ku mojemu rozczarowaniu tak się nie stało. Oparcie rozgrywki na barkach Finna jest bardzo nietrafione, bo z wszystkich nowych postaci ta wydaje się najsłabsza i najmniej charyzmatyczna. O ile można było zrozumieć ideologię Esther czy gniew Michaela, to Finn jest mdłą podróbą tych dwóch postaci, polaną sosem fanatyzmu. Nie przekonuje, nie tworzy atmosfery zagrożenia i nie wydaje się nawet godnym przeciwnikiem dla Klausa i spółki. Szkoda, bo z "nowych" braci Klausa o wiele lepszą postacią jest Kol, który przynajmniej jest jakiś, a Finn jest po prostu nudny. Oby nie był on głównym złym do końca sezonu.
Camille i Elijah to niezły motyw odcinka, który pozwolił pokazać obie postacie w troszkę innym świetle. Zauważmy, że do tej pory Elijah i Cami nie mieli zbyt wiele czasu na zacieśnienie więzi. Tutaj istotne jest pokazanie wewnętrznych problemów Elijaha, któremu coraz trudniej nad nimi i samym sobą zapanować. Można rzec, że Elijah jest teraz bardziej nieprzewidywalny i zabójczy niż Klaus w najlepszych latach. Na razie dobrze kontynuowany jest ten motyw, bo dzięki temu wyrwano Elijaha z wąskich ram stworzonego dla niego schematu. Brak mi tutaj jednak pomysłu na to, co dalej z nim będzie, bo przecież nie będziemy wciąż obserwować wewnętrznych problemów bohatera. Musi w tym być jakiś cel, który doprowadzi do konkluzji. Oby był na to jakiś pomysł.
[video-browser playlist="652827" suggest=""]
Jakość odcinka nie jest najwyższa głównie z powodu przeciętnego motywu fabularnego, który stoi w jego centrum. Zamknięcie wampirów i wilkołaków jest trochę nijakie, przewidywalne i pozbawione emocji. Można było dostrzec wiele sygnałów, które zapowiedzą banalny rozwój historii po prostym torze. Szkoda, bo ani to nie zmieniło relacji pomiędzy dwiema frakcjami, ani praktycznie nie ma żadnego szczególnego wpływu na to, co dalej.
Wątek "nowej" Rebeki też nie porywa. Pozytywnie wypada aktorka, która pod wieloma względami stara się naśladować Claire Holt, co oczywiście jest mile widziane, bo łatwiej kupić to nowe wcielenie. Tylko że historia zamknięcia jej w nadnaturalnym domu dla obłąkanych czarownic wydaje się, delikatnie mówiąc, przekombinowana i nieciekawa. Jedynie cliffhanger z Freyą zapowiada, że coś ciekawego może jeszcze z tego wyjść.
Czytaj również: Będą kolejne sezony ośmiu seriali stacji The CW. „Arrow”, „Pamiętniki wampirów” i inne!
"The Originals" po powrocie serwuje co najwyżej odcinek przeciętny, który jedynie ustawia pionki w grze, ale nie oferuje zbyt wielu atrakcji i emocji. W tym sezonie mieliśmy o wiele więcej ciekawszych i bardziej przemyślanych historii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat