„The Originals”: sezon 2, odcinek 4 i 5 – recenzja
The Originals w 2. sezonie nie schodzi poniżej bardzo przyjemnego poziomu. Jest zabawa, są emocje i bardzo dobre momenty.
The Originals w 2. sezonie nie schodzi poniżej bardzo przyjemnego poziomu. Jest zabawa, są emocje i bardzo dobre momenty.
The Originals w 4. odcinku nieźle rozwija cały konflikt, który na tę chwilę stoi praktycznie w martwym punkcie. Pionki zostały rozstawione, każdy zna swojego wroga, ale wszyscy czekają na to, kto zrobi kolejny ruch. Motyw z przekroczeniem pewnej granicy w werbunku kolejnych wilkołaków jest banalny, ale pasuje idealnie jako pretekst do ruszenia fabuły do przodu. Po raz pierwszy od dawna pokazano w The Originals, że pomimo tych wszystkich rasowych zażyłości jest tutaj nadzieja na pokój, współpracę i wzajemne zrozumienie. Tak jakby ten odcinek miał pokazać widzom, że walka ma sens - i robi to naprawdę dobrze.
Wykonanie planu uratowania grupy dzieciaków jest poprawne i zrealizowane bez szczególnych zaskoczeń. Dostajemy niezły wątek, który rozwija historię w ciekawym kierunku w związku z Elijahem. Fakt, że w końcowych minutach 4. odcinka pojmała go matka i brat, jest zaskoczeniem, bo wszystko wskazywało na kolejną krwawą jatkę, z której bohater wyjdzie cało - a tu zaserwowano nam zwrot akcji. Kontynuacja tego wątku w 5. odcinku w końcu odkrywa przed widzem cały plan Esther, który jest... dziwny. Podoba mi się w The Originals nadanie priorytetu wątkom rodzinnym przy jednoczesnym zminimalizowaniu wątków miłosnych, ale wszystko ma swoje granice - wydaje się, że została ona przekroczona w związku z tym wielkim planem pani zła. Nie przekonuje to ani przez chwilę i tworzy komiczne wrażenie. Natomiast sama realizacja pomysłu w 5. odcinku jest jak najbardziej dobra, bo dostajemy coś, co w końcu rozwija postać Elijaha. On przy Klausie przez całe The Originals i większość Pamiętników wampirów był pogrążony w stagnacji. Nie jest to oczywiście nic szczególnie złego, bo postać fajna, ale tutaj trzeba czasem coś namieszać, by wprowadzić urozmaicenie. I te psychiczne tortury z odblokowywaniem wspomnień są naprawdę pomysłowe. Nawet Nina Dobrev jako Tatia nie zdołała tego popsuć. Choć same powody działania Esther wydają mi się nieprzemyślane przez scenarzystów, to wykonanie zdecydowanie może się podobać.
[video-browser playlist="632941" suggest=""]
I tak najjaśniejszym punktem obu odcinków jest starcie z Michaelem (Sebastian Roche). Aktor pokazuje, jak wielką zaletą jest tego serialu - charyzmatyczny, kradnie prawie każdą scenę, chce się go oglądać, a jego postać szaleńca po prostu przyćmiewa każdego, kto pojawia się z nim na ekranie. Czy to w zwykłej interakcji z Daviną i jej szkoleniem, czy w ekspresywnym wyrzuceniu z siebie nienawiści do Klausa przez Cami. To wszystko robi bardzo dobre wrażenie, bo czuć, że w odróżnieniu od marnowania tego bohatera w Pamiętnikach wampirów teraz twórcy wykorzystują jego potencjał. Oba starcia Michaela z Klausem (Joseph Morgan) zdecydowanie na plus - są emocjonujące, ciekawe i efektowne - zwłaszcza to drugie, w którym z jednej strony obserwujemy, jak Klaus stał się silniejszy od czasu ich poprzedniego spotkania, z drugiej widzimy, że to i tak za mało. Chociaż można było przypuszczać, że Klaus to przeżyje, miło, że wprowadzono trochę niepokoju i napięcia.
Twórcy The Originals mają naprawdę fajne pomysły, potrafią się bawić konceptem i budzić emocje prostymi, acz skutecznymi metodami. Kiedy widzę relację Klausa z Cami, nie mogę wyjść z podziwu, że to prawie ta sama ekipa, która tworzy komiczne Pamiętniki wampirów. Tutaj w takiej zwykłej, prawdopodobnie kiedyś romantycznej relacji jest więcej subtelności, pomysłu i uczucia niż kiedykolwiek w pierwowzorze. Jednocześnie też zdarzają się wpadki i nieporozumienia. Takim od początku był Josh - wampir homoseksualista, który jest jednym wielkim nudnym stereotypem geja-najlepszego przyjaciela Daviny. Po co widzowi wprowadzanie jego romansu z wilkołakiem homoseksualistą? Ta postać stoi sobie z boku, a najlepiej, gdy jej nie ma wcale, bo jest straszliwie irytująca. Jakiekolwiek rozwijanie najgorszego elementu tego serialu może odbić się negatywnie na jakości.
Czytaj również: "Dziewczyny", "Spojrzenia" i "Togetherness" - daty premier
The Originals naprawdę może się podobać w 2. sezonie. Kolejne 2 dobre odcinki dostarczają emocji, wrażeń i świetnej rozrywki.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat